They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Okazało się to nader roztropne. Dostałem apartament, w którym znajdowały się za korytarzykiem dwa duże pokoje, jeden ż ogromnym biurkiem i olbrzymi± lodówk± Donbas, drugi sypialny, a w tym „roboczym” stały (na wszelki awaryjny wypadek) dwa telewizory. W hotelu można było spożyć ¶niadanie i, nawet niezłe, parówki, kawę (ale nigdy mleka ani ¶mietanki nie było), lecz wrychle poj±łem znaczenie lodówki, bo mi Rosjanie poprzynosili: ten puszkę skondensowanego mleka, tamten jabłka małe i zielone jak żaby, ów cukier, a w barku na moim piętrze go¶cie hotelowi wystawali w ogonku przed okienkiem, z którego powolu¶ku wyłaniały się bułki czy co tam, podczas gdy ja, mieszaj±c odwrócon± szczoteczk± do zębów kawę neskę z wod± — grzałkę też miałem — i z mlekiem, siedziałem w pokoju w piżamie, niedługo co prawda, bo ze ¶witem nadrywały się już telefony. A z kolei kiedy mnie fizycy zaprosili na kolację na Arbat, nowoczesno¶ć moskiewsk±, i siedzieli¶my w sali tak wielkiej jak hala postojowa zeppelinów, zamówiłem i jadłem kuropatwę jakoby, większ± od kury (w ZSSR wszystko ł±cznie z krasnalami było, jak wiadomo, gigantyczne), a miałem umówione spotkanie z pewnym uczonym korespondentem Akademii Nauk w hotelu, więc opowiedziałem o tym gospodarzom moim. Uspokajali mnie, że na pewno zd±żę na dziesi±t± (wieczorem) taksówk±, potem jednak, kiedy na moje molestowania biesiadę zakończono (dochodziły mnie odgłosy jakich¶ pertraktacji z obsług±), okazało się, że o taxi nie ma mowy i fizycy rzucali się daremnie pod koła aut, które nas bezlito¶nie mijały, tak iż około północy dotarłem wreszcie do hotelu z poczuciem winy względem umówionego uczonego. Tamże przeżyłem niejaki wstrz±s: oto ów pan w bardzo już ¶rednim wieku siedział na podłodze przed moimi drzwiami, na teczce,. któr± sobie podłożył, i musiałem udawać, iż takie oczekiwanie w takiej sytuacji jest najzwyklejsz± rzecz± w ¶wiecie: nawet zanadto przepraszać go nie wypadało. To s± oczywi¶cie drobiazgi, ale z nich, jak z roztrzaskanego na kawałki lustra, wygl±dała sowiecka rzeczywisto¶ć — wyżyn przynajmniej. Słyszałem „¶miałe” pie¶ni w Domu Fizyków, którzy pozwalali sobie na więcej, niż było wolno. Do hotelu przyniesiono mi pierwsze, „niemal gor±ce” od maszyn tłocz±cych wydanie Jednego dnia… Sołżenicyna jako symbol pękania murów niewoli. Kiedym do Leningradu dojeżdżał, o pomocy niemal, odprowadzili mnie gromadk± inni uczeni na dworzec, a kto¶, nie pamiętam kto, zachowany jak relikwia egzemplarz przedrewolucyjnego, starorosyjsk± cyrylic± wydrukowanego tomiku wierszy Majakowskiego wcisn±ł mi w dłoń przez okno wagonu i naturalnie nie o¶mieliłbym się takiego daru nie przyj±ć. Pierwsi kosmonauci… ale o tym może kiedy indziej napiszę. Jednym słowem, poznałem jak±¶ szczególn± fasetkę tego w±tpliwie oszlifowanego klejnotu, jakim był ZSSR. W Leningradzie przyjmował mnie kolacj± pewien do¶ć już wiekowy inżynier, onże autor SF, który z rodzin± zajmował pokój w przedrewolucyjnym dużym mieszkaniu, podzielonym w¶ród niewiadomej liczby lokatorów: więc widz±c pewno, że inaczej się nie da, urz±dził kolację na moje przyjęcie w kuchni, z której powynoszono wszystko co się dało kuchenne, pozostał zlew z lanego w jakie¶ ozdobne orły żelaza, a mnie honorowo usadzono plecami do zlewu, i to bliziutko, bo stoły były pozestawiane, na nich za¶ piętrzyły się wyszukane ryby i kawiory, łupy niechybnie uporczywie wysilonych łowów całej rodziny gospodarza. Jak umiałem, tak udawałem, że przyjęcie, na którym osoba naczelna siedzi ze zlewem za plecami, jest rzecz± najzupełniej normaln± i zgodn± z obyczajami europejskimi. i znów: to s± naturalnie błahostki, ale z nich już można było to i owo wyczytać o bycie obywateli Zwi±zku Rad. Pamiętam też, że ostra musztarda — gorczyca — była jedn± z nielicznych rzeczy, jakie się kupić dawało, i jak w towarzystwie znajomego wszedłem do sklepu samoobsługowego, by nabyć jej słoik