Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Oryginalne miewał zawsze koncepty, a kiedy co opowiadał ze swego życia, to same takie rzeczy, które na pozór nie miały żadnego sensu. Pomiędzy innymi utrzymywał także, że miał trzy żony, które wszystkie żyją do dziś dnia. Ale jakim się to stało sposobem? Oto odebrawszy wiadomość o śmierci swej pierwszej żony, z którą nie mieszkał, ożenił się z drugą, ale niebawem dowiedział się, że wiadomość była mylną, a żona pierwsza przy życiu. W obawie tedy procesu o dwużeństwo, ożenił się z trzecią. I wytoczono mu proces istotnie; ale go wolno puszczono, bo dowiódł przed sądem, że ma trzy żony: a jakkolwiek na takiego, który pojął dwie żony, jest ciężki w kodeksie paragraf, wszakże na poślubienie trzech żon nie masz paragrafu żadnego. Takich anegdot opowiadał on mnóstwo i Bóg sam wie, co to było? Może tylko misterne i głębokie satyry. l to było najpodobniejsze. Kapitan bowiem był tylko tuli nielogicznym w rozmowie, ale jego uczynki były nadzwyczaj logiczne. I tak zarządzał on gospodarstwem w Zagórza i zarządzał wybornie. U niego w polu był ład taki jak w książce a między służbą jak w wojsku. Dyscyplinarna tablica wisiała wypisana przed kancelarią i z wypadającej Z niej cyfry za każdą przewinę nie brakło nikomu ani marnej jednostki. W sobotę wieczór zaglądał regularnie do swojej czarnej księgi i podług dyscyplinarnej tablicy wymierzał kary, ale za to w niedzielę rano zaglądał do białej księgi i z niej rozdawał nagrody. I tak wszystko tam było usystematyzowane ledwie nie do śmieszności, ale do śmieszności niedoświadczonych chłystków albo starych młokosów, bo ten ład, na cyfrach oparty, był fundamentem i duszą całej gospodarskiej machiny i przynosił dla wszystkich najpiękniejsze owoce. Nikt tam nie marzył o niebieskich migdałach i nikt nie był przez całe życie biedny, ale każdy pracował rzetelnie i sumiennie w swoim zawodzie, każdy był okryty i syty i ćwiczył siły, i gromadził zapasy na przyszłość. Zagórz wtedy ogromne przynosił dochody, podkomorzynie wystarczało dla siebie i innych i jeszcze się zostawało na dogodzenie fantazjom. Jakoż pod tym względem był kapitan nieoceniony i dlatego i podkomorzyna, i wszyscy przebaczali mu jego cudactwa. Kapitan wiedział o tym i dumnym był z tego, czasem niestworzone rzeczy plótł o swoim gospodarskim rozumie, ale za to żadnej innej nie wymagał nagrody, jak tylko utrzymania się na swoim stanowisku do śmierci. Wieś Zagórz leżała w bardzo pięknej okolicy. Stanisława miała smak wcale niezły, kiedy umiała piękność tego miejsca ocenić i tak się do niego przywiązała. Dokoła góry wielkie, gęstymi zarośnięte borami, w dole piękna i położysta dolina, środkiem rzeka Osława, w dali klasztor wspaniały, zamurowany i okryty dostatnio, położony wyniośle. Brzegiem wieś z chatek i sadów spleciona, w środku ogród wielki, pełen drzew starożytnych, a w ogrodzie 106 dwór ogromny, okolony dębowymi częstokołami pod zasłoną głogowych płotów, cokolwiek okopany i niby trochę obronny. Dwór ten był na wysokim, kilkołokciowym podmurowaniu, ale sam zbudowany z drzewa. Jeden wielki ganek wyprowadzał w dziedziniec, a drugi w ogród, gdzie się pięły powoje i winogrady po ścianach i gdzie były grządki kwiatowe, pielęgnowane niegdyś przez Stasię. Wewnątrz dworu były obszerne i dostatnie komnaty, poobijane makatami i barwnym płótnem, poozdabiane pięknymi kominkami i kolumnami, pełne luster, zegarów i innych częstokroć drogo cenionych sprzętów, które z wielką starannością zbierał jeszcze nieboszczyk Chojnacki, a co wszystko ryczałtem zakupiła po nim podkomorzyna. Oprócz tego było tam jeszcze wiele i innych rzeczy wcale znacznej wartości, jako to: sreber domowych, makat, kobierców, drogocennych obrazów i tym podobnych, które podkomożyna poprzywoziła ze sobą i którymi dom swój przyozdobiła. Toteż na samym wstępie widziało się zaraz, że się wstępuje w dom zamożny, dostatni, którego zamożność nie od dziś się datuje, ale o którą dbają jeszcze i dzisiaj. Żeby tylko taką samą dbałość roztaczano i na te sprawy, które się odprawiały po forach! Ale o tym podkomorzyna podobno niewiele myślała. Podkomorzyna miała już dzisiaj lat czterdzieści z okładem, ale w uczuciach i myślach zachowała świeżość jeszcze prawie dziewiczą