ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Król polecił Hefajstionowi wysłać do obozu rozkaz, by go zbuntowani natychmiast opróżnili i odeszli. Jeżeli nie posłuchają, niech sobie wybiorą dowódców i gotują się do walki, albowiem usunie ich siłą. — A co uczynisz, jeśli nie posłuchają rozkazu? — niespokojnie zapytał Hefajstion. — Czy przemyślałeś, jakie wrażenie wywołałoby w kraju i w Helladzie, gdybyś zniszczył wojska, którymi tyle zwycięstw odniosłeś? — Wiem, co czynię, a ty rób, co kazałem. Ale nie lękaj się. Dałem im czas, by przemyśleli, co mogą osiągnąć sprzeciwiając się mej woli. I chcę, by zrozumieli, że nie ja im, lecz oni mnie zawdzięczają zwycięstwa. Przestaną się uważać za lepszych niż Azjaci i niezastąpionych. Po odejściu Hefajstiona Aleksander zamyślił się. Wiedział, że gdyby teraz ogłosił, iż sam wojska odprowadzi do kraju, rozruch zmieniłby się w zapał i uwielbienie. Sam również mógłby ujrzeć matkę, bez wstrząsu usunąć Antypatra, ład zaprowadzić w Helladzie. Ale raz wypuszczony pocisk nie wraca tam, skąd wyszedł, 123 ani celu zmienić nie może. Śmierć i cierpienie, jego nieodstępni towarzysze cd pacholęcych lat, trzy obłożne choroby, piętnaście ciężkich ran nie zdołały go powstrzymać. Szedł na czele tych prostych ludzi, niesiony na noszach i wieziony na wozie, a oni szli za nim jak psy za przewodnikiem stada. Teraz zmęczeni już są, nadludzkie trudy i cierpienia zdają im się zbyt wysoką ceną za to niewielkie szczęście, jakie im zapewniał: dobrze zjeść, obficie wypić i przespać się z niewiastą. Znał ich, wśród nich i na nich wyrósł i lubił tych zabijaków. Nie w nich leży niebezpieczeństwo dla celu, jaki sobie wytknął: jedności świata. Uderzył, gdy wyszczerzyli zęby, pogłaszcze, gdy uszy położą po sobie. Nie chcą iść dalej, pójdzie sam. Coraz mniej jest takich, którzy ważą się sprzeciwiać jego woli, musi mieć władzę, jakiej przed nim nie miał nikt. A jednak ongiś, na początku swej drogi, zazdrościł Diogenesowi jego wolności. Władza jest ciężarem nie mniejszym niż niewola i jak ona nie uszczęśliwia człowieka i nie uszlachetnia. Nikt ostrzej nie może sądzić Aleksandra za śmierć Klejtosa i Parmeniona niż on sam siebie, ale nie wolno nikomu. Nieraz chciałby choć na chwilę rzucić ten ciężar, jak tytan Atlas, dźwigający sklepienie niebieskie, jeno nie ma Heraklesa, który by go zastąpił. Władzy nie można odłożyć, można ją tylko utracić, a gdyby ją utracił, świat pogrąży się w chaosie. Czyha na nią wielu chciwców i zuchwalców. Zadumę Aleksandra zmącił wzmagający się hałas u bramy pałacu, w którym powtarzało się jego imię. Wyszedł na krużganek i ukryty za kolumną patrzył i słuchał. Tłumy macedońskich wojowników kłębiły się u stóp wiodących do wejścia schodów, ciskając broń pod nogi oddziału perskiej straży pałacowej, która zagradzała dostęp. W tej chwili dowódca jej wpadł do sali i nie czekając nawet na zapytanie, zakrzyknął: —Ś Co mam czynić, królu? Nie słuchają twego rozkazu, napierają na nas. Czy mam ich odpędzić siłą? — Ściągnij straż i zapowiedz, że wyjdę do nich. Gdy dowódca straży patrzył na niego pytająco, Aleksander dodał szorstko: — Czy nie zrozumiałeś? Nie zwykłem objaśniać swoich rozkazów. 124 Gdy Aleksander ukazał się na szczycie schodów wiodących do bramy pałacu, gwar, który przycichł na chwilę, wybuchnął na nowo. Na leżącą już u stóp schodów stertę uzbrojenia brodaci weterani z płaczem ciskali hełmy, tarcze, miecze i włócznie, wołając: — Oto masz naszą broń, skoro już nie jesteśmy twymi żołnierzami! — Nie będziemy walczyli z tobą. Każ nas wyrżnąć Azjatom. — Nie myśmy ciebie opuścili, jeno ty nas. — Nie odejdziemy stąd, póki się nie zlitujesz. Gniew Aleksandra już minął, osiągnął, co zamierzył, zgasił bunt do ostatniej iskry, a widok tych wielkich, niesfornych dzieci, z którymi tyle przeszedł, wzruszył go. Podniósł rękę na znak, że chce przemówić, a gdy ucichło, zaczął: — Nigdy nie zamierzałem was opuścić, jeno przekonać, że nie ma .wojaka bez posłuchu, i niczego więcej od was nie oczekuję. Wybaczam wam bunt i chcę o nim zapomnieć, a pamiętać tylko o waszych zasługach. Co was do niego skłoniło i czego wy ode mnie chcecie, niech mówi jeden. Gwar przeszedł w szmer, a potem w ciszę, gdy wystąpił siwowłosy Kallines, najstarszy z pozostałych jeszcze weteranów Filipa. Głos mu się rwał wzruszeniem, gdy zaczął: 125 — Służyłem wiernie twemu ojcu i dziadowi, od pierwszej chwili, gdy ująłeś berło Macedonii, służyłem tobie i nigdy przez myśl mi nie przeszło, by odmówić posłuchu