They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Napisała go ta sama osoba, która wysłała poprzednio dwa podobne listy do pani. – Niemożliwe, wszystkie te anonimy pisała ta sama osoba? – zdumiałam się. – Tak jest. Pierwszy został celowo pognieciony i poplamiony, i z rozmysłem napisany niestarannie. Inspektor pożegnał się i wyszedł. Następnego dnia spotkał mnie kolejny cios. Nie pojmowałam, dlaczego wszystko naraz zaczęło mi się walić na głowę. Dzierżawca naszego gospodarstwa w Valdres zadzwonił do mnie i powiedział, że trafiła mu się wspaniała oferta kupna na korzystnych warunkach dużego gospodarstwa na północy. Stwierdził, że nie może zmarnować takiej szansy. Niestety, oferta jest ważna pod warunkiem, że natychmiast dojdzie do transakcji. Dlatego wła¶nie zawiadamia, że zamierza rozwi±zać nasz± umowę, bo za kilka dni wyjeżdża. Cały inwentarz należy do niego, więc go zabiera. Jedynie z owcami ma pewien kłopot. Nie zd±żył jeszcze sprowadzić stada z wypasu na halach, chętnie więc odst±piłby je nam za przystępn± cenę. – Ależ ja nie mogę... – zaczęłam, ale on mi przerwał. – Zrobisz z nimi, Taran, co zechcesz. Sprzedaj je albo przeznacz na ubój. Zrozum, nie mogę przegapić tej okazji, bo w życiu mi się taka nie powtórzy. Wiesz, że zawsze marzyłem o własnym gospodarstwie, a ponieważ ty nie chciała¶ sprzedać tego, więc... No cóż, doskonale go rozumiałam. Był wrzesień, owce wkrótce trzeba będzie sprowadzić do doliny, żeby zd±żyć przed pierwszym ¶niegiem. Z ciężkim sercem wracałam tego dnia do domu, gdzie, jak się wkrótce okazało, czekały mnie kolejne niespodzianki. Przy obiedzie opowiedziałam K?remu o nieszczęsnym podatku i zakończyłam słowami: – A ja się tak starałam, tak walczyłam, żeby utrzymać fabrykę dla ciebie w tych trudnych latach bessy na rynku. Ale jako¶ damy sobie radę, K?re. Zaufaj mi! Mój młodszy brat, który wyrósł ostatnio tak, że był już o parę centymetrów wyższy ode mnie, odsun±ł talerz i oznajmił: – Nie chcę tej cholernej fabryki! Wpatrywałam się w niego nic nie rozumiej±cymi oczyma. On tymczasem dał upust całej nagromadzonej przez lata zło¶ci. – Nigdy mnie nie obchodziła – rzekł z uporem. – Ale ty i ojciec za wszelk± cenę chcieli¶cie mnie przekonać. Dlaczego jednak miałbym się przez całe życie zajmować czym¶, co nie sprawia mi przyjemno¶ci, męczyć się i robić rzeczy, których nie lubię? Użerać się z robotnikami wrogo nastawionymi do szefów? – Ależ, K?re – wybuchłam zaszokowana – Przecież ojciec zapracowywał się na ¶mierć dla ciebie, a ja stargałam tyle nerwów, żeby spełniło się marzenie jego życia. K?re wstał i odwróciwszy się do mnie plecami, oparł się o parapet. Zauważyłam, że jest wzburzony. – Czy was o to może prosiłem? – wydusił zgnębionym głosem. – Nie, ale w takim razie co chcesz robić? – krzyknęłam. – Jeszcze nie wiem – odpowiedział cicho i przygarbił się odrobinę. – Szkoła mi także nie odpowiada. Mało brakowało, bym się rozpłakała, bo to już było zbyt wiele na moje nerwy. – Ależ, K?re! – wołałam. – Musisz skończyć szkołę! Proszę, przyrzeknij mi to! Został ci już tylko rok, potem zastanowimy się, co robić dalej! – Masz nadzieję, że przez ten czas zdołasz mnie nakłonić, bym przej±ł fabrykę? Mylisz się, wolę umrzeć! Słowa brata przeraziły mnie. W ostatnim czasie był kompletnie rozbity i coraz czę¶ciej ujawniały się w nim skłonno¶ci do depresji. – Spróbujemy co¶ wymy¶lić – powiedziałam łagodniej. – Akurat teraz zbyt wiele zwaliło mi się na głowę, bym mogła znaleĽć jakie¶ rozs±dne wyj¶cie. Obiecaj mi jedno: Nie rób żadnych głupstw i dokończ szkołę. Obiecaj mi, K?re! Naburmuszony kiwn±ł głow± na znak, że się zgadza, ale w jego oczach nie znać było cienia rado¶ci. Ogarn±ł mnie smutek i przygnębienie. Potrzebowałam kogo¶, komu mogłabym się wyżalić. Zapragnęłam, by kto¶ mnie trochę pocieszył. Zadzwoniłam więc do Ingego i zaczęłam mu opowiadać o gospodarstwie i owcach, które trzeba sprowadzić z pastwiska. – Sprzedaj hurtem to całe tałatajstwo s±siadowi – poradził. – Będziesz miała wtedy z głowy także owce. Zabrzmiało to do¶ć przekonuj±co, chociaż... sprzedać gospodarstwo w Valdres? Moje korzenie, mój jedyny punkt oparcia na ziemi? – Nie wiem – odrzekłam z wahaniem. – Wła¶ciwie miałabym ochotę poprowadzić je sama. Oczywi¶cie nie zamierzam hodować bydła rogatego, ale... Przerwał mi ¶miech w słuchawce. – Moja mała Taran! Kiedy w końcu zejdziesz z obłoków na ziemię? – zagrzmiał Inge. – Jak chcesz sobie z tym wszystkim poradzić? Przywykła¶ do wygodnego życia w mie¶cie. Zamierzasz rzucić ¶wietnie prosperuj±c± fabrykę dla jakiej¶ mrzonki o życiu na łonie natury? Brzmi to może romantycznie, ale rzeczywisto¶ć nie ma nic wspólnego z marzeniami, zapewniam cię, kochanie. – Fabryka nie prosperuje tak ¶wietnie, jak można by s±dzić. Naliczono mi taki podatek, że czuję się, jakby przywieszono mi kamień u szyi i rzucono na głębok± wodę. – Tym bardziej powinna¶ sprzedać gospodarstwo, będziesz miała na podatek – orzekł Inge. Mruknęłam co¶ pod nosem, że się zastanowię, i odłożyłam słuchawkę. Nie takiej pociechy potrzebowałam. Nie z Ingem powinnam rozmawiać. Nagle stało się dla mnie jasne, co powinnam zrobić. Tylko jedna osoba była w stanie mnie zrozumieć. Inge był realist±, nie odczuwał nigdy potrzeby przeniesienia się w ¶wiat fantazji. Ileż to razy oskarżał mnie o eskapizm! Po czę¶ci nawet miał rację