ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Co do mnie wyznaję, że chętnie chciałbym mieć za ucznia twego przyjaciela Linowskiego. Wiele w nim zapału do muzyki i dosyć talentu do kompozycji. Ale on musi pracować po całych dniach prawie, by zarobić na życie i oszczędzić parę złotych na przyszłość. Ale co do ciebie, a nawet i co do Nideckiego, nigdym o tym nie myślał, by z was zrobić moich uczniów; mówię to z pychą, jakkolwiek sobie winszuję, żem wam dawał lekcje harmonii i kompozycji. W nauce kompozycji nie należy podawać przepisów, szczególniej uczniom, których zdolności są widoczne; niech sami je wynajdą, by mogli niekiedy sami siebie przewyższyć, niech mają środki znalezienia tego, czego jeszcze nie znaleziono. W mechanizmie sztuki, w posunięciu się nawet w części jej wykonawczej nie tylko trzeba, żeby uczeń zrównał się z mistrzem swoim i przeszedł go, ale żeby jeszcze miał i coś własnego, czym by także mógł świetnieć. Granie na instrumencie nawet najdoskonalsze, np. Paganiniego na skrzypcach, Kalkbrennera na fortepianie, ze wszystkim, czym ono czaruje, czy to przez charakter właściwy instrumentu, czy to przez oryginalność kompozycji zastosowanej do uwydatnienia i podniesienia jego przymiotów — granie to, samo w sobie uważane, jest tylko środek na polu muzyki jako mowy uczuć. Rozgłos, jakiego używali niegdyś Mozart, a potem Beethoven jako fortepianiści, dawno już przebrzmiał i ich kompozycje fortepianowe, mimo oporu zawartej w nich cechy zacności klasycznej, musiały ustąpić smakowi nowszej mody. Za to inne ich utwory, nie przywiązujące się do jednego wyłącznie instrumentu, ich opery, śpiewy, symfonie, żyją jeszcze między nami i istnieją obok dzisiejszych dzieł sztuki. Sapienti pauca. Nie można doradzać uczniowi zbyt długiego zajmowania się jedną metodą, manierą, jednego narodu smakiem itd. To, co jest prawdziwym i pięknym, nie powinno być naśladowanym, lecz doświadczonym według swoich praw własnych i wyższych. Za wzór {non plus ultra) ani człowiek, ani naród służyć nie powinien; tylko wieczna i niewidzialna natura jest nim w sobie i zawiera go. Ludzie i narody dostarczają tylko przykładów, które mniej więcej szczęśliwie się udały. Na koniec, jednym słowem: to, w czym artysta (zawsze korzystający ze wszystkiego, co go otacza i uczy) zadziwia współczesnych, tylko mieć może z siebie i przez' doskonalenie samego siebie. Bo przyczyna tego i jego prawdziwie zasłużonej chwały tak w teraźniejszości, jak i w potomności nie jest inna, jak jego genialna indywidualność żyjąca w jego dziełach kunsztu. Zabawiło mnie oddanie ołówka czerwonego, bo przypomniałem sobie, że JPani Szymanowska, powróciwszy z Anglii (gdzie się poznała z Kalkbrennerem) i dając koncert u nas, na próbie u siebie porozdawała czerwone ołówki dla przekreślenia tu i ówdzie niektórych taktów w Koncercie Hummla, h- minor, choć już wprzód skróciła go sobie była. Co większa, w wariacje, których autora nie przypominam sobie, a które temu samemu uległy losowi, co i biedny Hummel, umieściła jakieś andante Fielda. To nadużycie! Musieliśmy słuchać tylko panią Szymanowską i jej tylko palce podziwiać. Pojęcie całości w dziele znamieniem jest prawdziwego artysty; rzemieślnik stawia kamień na kamień, belkę na belkę kładzie. Właśnie owa zdolność pojmowania, poparta wiarą w ciągły postęp sztuki i prawdziwą dla jej prac miłością, wiedzie do wzajemnej i przyjacielskiej zachęty, przypomina dążność do pięknego celu. Ona nie dopuści, by z dzieł dawniejszych mistrzów coś bez dojrzałego rozmysłu wykreślać lub na wykreślenie pozwalać. Dlatego cieszę się, że ci samemu zostawił swobodę urządzenia się w tym względzie, do wykreślenia tego, co może jemu i jego słuchaczom zbyt długim zdawać się mogło. Resztę później. Racz oświadczyć hr. Platerowi, Woj. Grzymale, Hofmannowi itd. moje uszanowanie. Dla Lesueura, Paera, Kalkbrennera, Nadermana, Norblina najniższe ukłony. Orłowskiego proszę uściskać. Bądź zdrów i szczęśliwy tak, jak tego ci życzy twój prawdziwy przyjaciel Józef Elsner. 91. LUDWIK PIOTR NORBLIN DO FR. CHOPINA W PARYŻU Kochany panie Chopin, jutro rano o 8-mej przyjdę do Pana. Norblin. [Paryż], 8-go grudnia 1831. 92. DO TYTUSA WOYCIECHOWSKIEGO W POTURZYNIE Paryż, dnia 12 grud. 1831 Najdroższe życie moje! Odżyłem, jakem list Twój odebrał. Twoja kontuzja! Rozmaite wieści mię dochodziły, rozmaicie sobie wyrazy listów z domu tłumaczyłem, a Kot, co do mnie pisał, tak się w liście dziwnie jakoś wyraził, żem się bał myśli, które mi się tłoczyły. Przecie że jeszcze w życiu się spotkamy! Co odmian, co biedy — któż by to kiedy był przewidział. — Pamiętasz nocną radę w Wiedniu wigilią wyjazdu twojego! Mnie tu wiatr zapędził; — oddycha się słodko — ale może też dlatego więcej się wzdycha, że łatwo. Paryż jest to wszystko, co chcesz — możesz się bawić, nudzić, śmiać, płakać, wszystko robić, co Ci się podoba, i nikt na Cię nie spojrzy, bo tutaj tysiące toż samo robiących co Ty — i każdy swoją drogą. Jakoż nie wiem, czy gdzie więcej pianistów jak w Paryżu — nie wiem, czy gdzie więcej osłów i więcej wirtuozów jak tu. Trzeba Ci wiedzieć, że przyjechałem tutaj z bardzo małymi rekomendacjami. Malfati dał mi list do Paera, kilka listów z Wiednia miałem do editorów, i na tym koniec. Albowiem w Studgardzie, gdzie mnie doszła wiadomość o wzięciu Warszawy, tam dopiero zupełnie zdecydowałem się udać w ten inny świat