ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Muszę dostać pozwolenie na rewi/ję w mieszkaniu Whittiera juniora i chcę zajrzeć do Chada Dixa. Na wszelki wypadek wyślę paru mundurowych na Long Island, tam mieszka matka Whittiera. - Dobra, będziemy zwlekać, ile się da. Może pozwoli nam się pobawić wozem strażackim. - Co faceci widzą w tych samochodzikach? - Nie czepiaj się. Ty miałaś lalki i przyjęcia... - Człowiek o słabszej konstrukcji psychicznej padłby rażony jej palącym spojrzeniem jak gromem. -Dobra, dobra, wiem. Nie miałaś. - Pilnuj ich - rozkazała Eve, patrząc w stronę drzwi. - Jeśli coś zacznie się chrzanić, muszę o tym wiedzieć. - Jasne. Patrz, syrena też pewnie działa. Już z korytarza usłyszała piskliwe zawodzenie. - Proszę wybaczyć mojemu skretyniałemu asystentowi - zwróciła się do Whittiera. - Doceniamy pańską współpracę. - Robię to we własnym interesie. Zależy mi na wyjaśnieniu wszelkich podejrzeń. - Udało mu się uśmiechnąć. - Chciałbym już pójść... - Uczynił gest w stronę swojej dziupli. - Upewnię się jedynie, że detektyw nie... - Ma pan rację. - Odczekała, aż gospodarz zniknął za drzwiami. - Zaczekacie na jego żonę - poleciła cicho Trueheartowi. - Gdyby się tutaj przypadkiem zjawił syn, natychmiast mnie zawiadom. - Tak jest. - Peabody, ze mną. - Z największą przyjemnością. - Peabody zerknęła na Roarke'a. - Idziesz z nami? - Nie przypuszczam, żeby pani porucznik miała teraz dla mnie jakieś zajęcie. - Dam ci znać, jeśli będę cię potrzebowała. - Nie tracę nadziei. Wyszli razem przed dom Whittierów. - Jeśli chcesz być na bieżąco - odezwała się Eve - zawiadomię cię, kiedy aresztujemy Trevora. - Będę wdzięczny. Na razie mogę popytać wśród kolekcjonerów, dowiedzieć się, czy ta zabawka nie pokazała się na rynku w ciągu ostatnich kilku miesięcy. - Przyda się. Serdeczne dzięki. My teraz złapiemy komendanta, żeby nam załatwił nakaz. I chcę pogadać z Chadem Dixem. Jeśli potwierdzą się moje podejrzenia, Trevor zarobi kilka paragrafów więcej. Roarke ujął żonę pod brodę. Eve się skrzywiła, a Peabody dyskretnie znikła na moment. - Działa pani w tej sprawie jak dobrze naoliwiona maszyna, pani porucznik. - Nie dotykaj mnie w pracy - wymamrotała i odsunęła jego dłoń. - Zawsze działam jak dobrze naoliwiona maszyna. - Nieprawda. Czasem kierujesz się emocjami i podpierasz intuicją. - Każda sprawa jest inna. Jeżeli Trevor na razie niczego się nie domyśla, nie stanowi dla nikogo szczególnego zagrożenia. Zajmiemy się jego rodzicami, wysyłam paru mundurowych do ochrony babki. Samantha Gannon jest bezpieczna. To tyle, jeśli chodzi o jego najbardziej oczywiste cele. Nie dopuszczę do sytuacji, w której musiałabym się zastanawiać, kto będzie następny na jego celowniku. Dzięki temu lżej mi się oddycha. Rozumiesz? - Rozumiem. - Mimo wcześniejszego ostrzeżenia Eve dotknął jej ponownie. Przesunął palcem po sińcach pod jej oczami. - Ale tak czy inaczej przydałoby ci się wreszcie solidnie przespać noc. - Najpierw muszę zamknąć tę sprawę. - Wsunęła kciuki do przednich kieszeni i westchnęła ciężko, bo wiedziała, że go tym rozśmieszy. - No dobra, już, tylko szybko. I bez języczka. Roześmiał się, tak jak przypuszczała. Pochylił się i złożył na jej ustach wyjątkowo niewinny pocałunek. - Może być? - Nie warto było się wysilać. - Widząc niebezpieczny błysk w oczach Roarke'a, szybko go odepchnęła. - Spokojnie, kolego, wracamy do pracy. Kup sobie jakieś miasto. - Zobaczę, co się da zrobić. Na sygnał Eve Peabody podeszła do samochodu. - To cię musi dopiero kręcić! Taki facet! I jak on na ciebie patrzy! Dzień w dzień! - Ale i tak robię swoje. - Eve wsunęła się do wozu, zatrzasnęła drzwiczki. - No, ruszamy. Damy skurczybykowi popalić i może nawet, dla odmiany, wrócimy do domu o przyzwoitej porze. Trevor nienawidził wizyt u babki. Sama myśl o starości i chorobie budziła w nim odrazę. W końcu przecież istniały sposoby na pokonanie najgorszych symptomów procesu starzenia. Operacje plastyczne twarzy i całego ciała, zabiegi odmładzające, transplantacja organów... Starczy wygląd był, jego zdaniem, zawsze skutkiem lenistwa lub biedy. Ani jednego, ani drugiego nie tolerował. Choroby należało unikać za wszelką cenę. Większość fizycznych dolegliwości nie trwała długo i łatwo było się ich pozbyć. Wystarczyło zastosować odpowiednie leczenie. Zaburzenia umysłowe sprawiały jedynie kłopoty wszystkim osobom w jakikolwiek sposób związanym z pacjentem. Trevor uważał swoją babkę za wstrętną staruchę, rozpieszczaną przez syna do granic niemożliwości. Gdyby Steven nie poświęcał tyle czasu i pieniędzy na dogadzanie wariatce w zamkniętym światku dla świrusów, już dawno by jej nie było. Wiedział doskonale, że utrzymanie babki, chuchanie na nią i dmuchanie w tej złoconej klatce dla kretynów jest bardzo kosztowną imprezą, a pieniądze wyrzucane kompletnie bez sensu na jedzenie, opiekę, lekarstwa, towarzystwo należały przecież do niego, stanowiły należny mu spadek. Wkurzające, pomyślał, wjeżdżając nowym dwuosobowym jetstreamem 3000 do podziemnego garażu domu spokojnej starości. Stare próchno może żyć jeszcze ze czterdzieści lat i przez cały ten czas ojciec będzie wyrzucał na nią forsę, która przecież należała się jemu,Trevorowi. Nie do przyjęcia. W równym stopniu strata pieniędzy, jak i głupie sentymentalne przywiązanie ojca do tej wariatki