Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Wyjechał z parkingu bramą służbową, zdając sobie sprawę, że pozostawia w pamięci ludzi potencjalny ślad dowodowy, ale nic nie mógł na to poradzić. Zatrzymał wóz w ciemnościach na tyłach Tunelu Strachu. O tej porze nie było tam żywego ducha. Miał nadzieję, że nie natknie się na kogoś spieszącego do ubikacji. Wszedł do piwnicy tunelu tylnym wejściem i wyciągnął płachtę z trupem w środku. Z mrocznego tunelu powyżej dochodziły krzyki straszonych przez mechaniczne potwory nastolatków. Włożył upiorne zawiniątko do bagażnika omni i opuścił teren wesołego miasteczka. Choć nigdy dotąd nie był równie zuchwały, stwierdził, że najlepszym miejscem na pozostawienie zwłok kobiety będzie jej własne mieszkanie. Gdyby policja uznała, że została zamordowana we własnym domu przez jakiegoś intruza, z pewnością nie powiązałaby śmierci z wesołym miasteczkiem. Byłby to po prostu jeszcze jeden z licznych aktów bezsensownej przemocy, z którymi gliny mają stale do czynienia. Dwie mile za miasteczkiem, na parkingu przy supermarkecie spenetrował samochód usiłując znaleźć coś, dzięki czemu dowiedziałby się, gdzie mieszkała Janet Middleneir. Pod przednim siedzeniem odnalazł jej torebkę; zostawiła ją tam widać, zanim udała się na inspekcję urządzeń lunaparku. Przejrzał zawartość i znalazł jej adres na prawie jazdy. Z pomocą mapy kupionej na stacji Exxon Conrad zdołał odnaleźć miłą dzielnicę, w której mieszkała kobieta. Było to osiedle długich jedno- i dwupiętrowych budynków w stylu kolonialnym, przy których znajdowały się parkingi. Mieszkanie Janet Middleneir mieściło się na parterze, w narożnej części jednego z budynków, na tyłach zaś, niecałe piętnaście stóp od tylnego wejścia, rozciągał się pusty parking. W apartamencie było ciemno. Conrad miał nadzieję, że kobieta mieszkała sama. Nie odnalazł niczego, co wskazywałoby, iż była mężatką. Nie miała obrączki, a na dokumentach w jej torebce nie było wpisu "Mrs". Oczywiście mogła mieszkać z przyjaciółką albo z chłopcem. To oznaczałoby kłopoty. Conrad był gotów zabić każdego, kto stanąłby na jego drodze podczas pozbywania się przezeń zwłok. Wysiadł z samochodu, pozostawiając zwłoki w bagażniku i wszedł do mieszkania. Rzut oka do szafy w sypialni upewnił go, że Janet Middleneir mieszkała sama. Stał przez chwilę przy kuchennym oknie i patrzył, jak na parking wjeżdża samochód. Wysiadło z niego dwoje ludzi i weszło do sąsiedniego mieszkania. W tym samym czasie z innego lokalu wyszedł jakiś mężczyzna, wsiadł do volkswagena rabbita i odjechał. Kiedy znów zapanował spokój, Conrad zszedł do omni, wyjął z bagażnika brezentowe brzemię i wniósł do środka, mając w duchu nadzieję, że nikt nie przyglądał mu się przez okno. Wniósł pakunek do niewielkiej łazienki i tam rozwinął sznury. Ostrożnie, aby się nie ubrudzić, rozchylił brzegi brezentu i wrzucił zawartość do wanny. W rozdartej jamie brzusznej zostało jeszcze sporo krwi, toteż skrzętnie rozsmarował ją na ścianach i podłodze. Przemyślność jego planu napawała go makabryczną dumą. Gdyby zostawił martwą kobietę w sypialni, patologowie natychmiast zorientowaliby się, że nie została zabita w domu, bowiem na dywanie byłoby zbyt mało krwi potwierdzającej tę teorię (większość jej krwi pozostała w Tunelu Strachu, na torach i deskach pod szynami). Kiedy jednak gliny znajdą ją tutaj, w łazience, może dojdą do wniosku, że krew po prostu spłynęła do kanału ściekowego wanny. Conrad przypomniał sobie o plakietce VIP-a na jej bluzce. Wyjął ją z wanny i włożył do kieszeni marynarki. Zabrał również poplamiony krwią kask, latarkę oraz notes. Umył te rzeczy w umywalce, po czym zaniósł do szafy w przedpokoju i położył na szafce nad wieszakami. Nie wiedział, czy tam je zwykle trzymała, ale policja również nie mogła tego wiedzieć, a miejsce wydawało się najbardziej odpowiednie. Złożył pusty brezent. W kuchni, w ostrym blasku świetlówek uważnie przyjrzał się własnym dłoniom. Umył je w łazience, ale wciąż jeszcze miał pod paznokciami ślady zaschłej krwi. Podszedł do kuchennego zlewu i ponownie umył ręce, tym razem dużo energiczniej. Znalazł szufladę, w której zmarła kobieta trzymała ręczniki. Owinął jednym z nich prawą rękę, a drugi ujął w lewą i podszedł do kuchennych drzwi. Otworzył drzwi, pośrodku których widniały trzy ozdobne szybki. Wyjrzał na parking - w jaskrawym świetle sodowych lamp nie zauważył żywej duszy. Przyłożył złożony ręcznik do szybki w drzwiach od wewnątrz, a od zewnątrz uderzył w nią prawą ręką, starając się czynić możliwie jak najmniej hałasu. Szkło pękło z cichym trzaskiem, po czym Conrad używając złożonego ręcznika rozrzucił odłamki szkła na kuchennej podłodze po przeciwnej stronie, tak by wyglądało, że zabójca podczas włamania sforsował drzwi od zewnątrz. Teraz delikatnie zamknął drzwi, wytrząsnął oba ręczniki, aby na tkaninie nie zostały odłamki szkła, złożył je i włożył do szuflady, z której wyjął. Nagle uświadomił sobie, że na odłamkach szkła mogły zostać nitki materiału. Spojrzał na lśniące drobiny. Nie miał czasu przyjrzeć się każdemu kawałkowi z osobna