ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Zjawisko wprawdzie zaskakujące, jest jednak całkowicie naturalne. Tak jak naturalnym jest, że dzięki modlitwie przebiega się niewyobrażalne przestrzenie. Znam osoby, które chciałyby osiągnąć wszystko. Znam też inne, które łudzą się, że mogą dotrzeć wszędzie. I na szczęście spotykam jednostki, które nie ruszają się ze swej małej powierzchni adoracji, ze swej chusty kontemplacyjnej. Ci ostatni nie marzą nawet o dojściu do wszystkiego. Zadowalają się dotarciem do stołka, do usypiska piachu i tam klękają. I stamtąd starają się przekazać coś bardzo daleko. Gdy widzę "zadufanego w sobie", mam ochotę zapytać: - Dokąd chcesz dotrzeć? Ale gdy widzę człowieka kontemplacji, zatopionego w Bogu, mam pewność, że i mnie coś się dostanie. Myślę o ojcach pustyni. Myślę o drodze brata Karola de Foucauld poprzez przerażające odludzia Hoggaru. Nie wystarczy powiedzieć, że jego kroki pozostawiły ślad. Z tych kroków wszyscyśmy czerpali siły. Pochwała prostoty "Ukrywasz ich pod osłoną Twego oblicza od spisku mężów..." (Ps 31,21) Również wydmy stanowią osłonę. Przeszukując je uważnie, odkrywa się rodzaj kraterów, w których można ukryć się przed wzrokiem innych. Nigdy nie starałem się ukrywać. Wprost przeciwnie, z reguły sadowiłem się w miejscach najwyższych, dobrze widocznych. A jednak w pewnych momentach miałem wrażenie, że jestem osłonięty, że znajduję się w jakichś okopach lub wręcz w schronie opancerzonym. Doświadczałem słuszności tego wersetu, który dawniej zawsze wydawał mi się nieprawdopodobny: "Ukrywasz ich pod osłoną Twego oblicza". Nie ma rzeczywiście nic bardziej nieosłoniętego od twarzy. Nic bardziej bezbronnego. A tymczasem gdy stajesz w świetle oblicza Boga, czujesz się osłonięty. Jesteś pod ochroną i pod opieką. Z dala od intryg, od wszystkiego, co stanowi zagrożenie. Pokonujesz odległości, choć najbardziej podstępne zasadzki są tuż, tuż. Bezbronny, a jednak nietykalny. Gdy modlitwa stawia cię w zasięgu światła Bożego, staje się ono twoją najpewniejszą kryjówką. Tam, w strefie otwartej, nieosłoniętej nic i nikt nie może cię dosięgnąć. Pod warunkiem, że masz odwagę pozostać nieosłonięty i zaufasz tej pozycji. Człowiek modlitwy, pod osłoną oblicza Boga, odnajduje zasadniczą cechę: prostotę. W rozumieniu ludzkim staje się ogołocony. Wyzwala się z wszelkiej przebiegłości, z wszelkich chytrych kalkulacji, z taktyk, z przymilania się możnym, ze sztucznego ukrywania wad, z ulegania modom dnia, ze zmowy z mamoną. Wychodzi bezbronny, nieczuły na obmowy, "daleki" od intryg. Z absurdalną czelnością określania rzeczy i osób, z pominięciem istniejących już etykietek. Bezpieczny w świetle oblicza Boga, nie martwi się o ocalenie własnej twarzy. Jest przezorny, ale nie bojaźliwy. Szczery, ale nie głupi. Daleki od intryg. Odporny na pochlebstwa. Naturalny w ruchach. Wolny w działaniu. Pełen szacunku dla wszystkich, nie wyróżnia "wielkich". Nie traci czasu na szukanie kontaktów z tymi, którzy mogliby go wprowadzić do określonych środowisk, gdyż nie ma najmniejszego zamiaru się tam dostać. Gotów jest spotkać się z każdym, ale nie szuka ludzi liczących się. Trzyma się z dala od miejsc, w których celebruje się rytuał bez wartości. Nie interesuje go, by być "w kręgu", gdyż zależy mu bardzo, by móc się poruszać po szerokim terytorium. Jeżeli pewne drogi są zbyt zatłoczone lub gdy trzeba zdobywać sobie miejsce za cenę pokłonów, wybiera raczej ścieżki dzikie i opustoszałe. I zaczyna śpiewać. Pochyla się pokornie, adorując Jedynego, który obdarzył go smakiem wolności i radością śpiewu. Jest łagodny - a więc nie wysuwa żądań, nie konkuruje z nikim, nie domaga się niczego, nikogo nie próbuje prześcignąć. Nie wysuwa pretensji, nie zagarnia miejsc, nie ubiega się o przywileje. Nie prosi o względy. Nie szuka poparcia, nie żebrze o wyróżnienia. Nie zabiega o to, by o nim mówiono. Co więcej - cieszy się, gdy może przejść niezauważony. Raduje się, gdy się o nim zapomina. Nie dba o zrozumienie. Obojętny jest na podziw innych. Nic nie robi sobie z poklasku "ważnych". Gdy ktoś prosi, by przemówił, nie ubiera się w togę upstrzoną mądrymi cytatami. Nie chodzi mu o to, by inni dowiedzieli się, że on wie, że jest na bieżąco, że znajduje się w centrum debaty kulturalnej. Ma odwagę własnego nagiego słowa, pozbawionego szat ideologii, dalekiego od skrzących się konstrukcji teoretycznych. Ma odwagę posługiwać się słowami ubogimi, które nie wchodzą do żadnego schematu, wymyślonego przez mistrzów chwili, ale wywodzą się z jego ciała, z jego krwi, z jego milczenia