ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Tutaj zebrane są materiały archiwalne plane- ty i historie znikłych w oceanach kontynentów wraz z zamieszkującymi je ludami. Wszystko to spisane na skórach zwierząt, na drewnianej korze, palmowych liściach i glinianych, lub metalowych płytkach. Lecz noga profana nigdy jeszcze nie dotknęła ziemi tych zagadkowych tajników, ani jedno ciekawe oko nie radowało się zebranymi tutaj cudami sztuk i historii ziemskiej ludzkości... W tym podziemnym świecie panował niezwykły ruch. W milczeniu dążyły liczne procesje do głównej i obszernej świątyni podziemnego miasta. Galeriami szły parami młode kobiety w długich, przeźroczy- stych tunikach osłoniętych różnobarwnymi okryciami, jasnozielonymi, niebieskimi, czerwonymi, fioleto- wymi i białymi; głowy ich zdobiły wieńce z fosforyzujących kwiatów. Dostojne, w milczeniu posuwały się one, wchodząc po schodach i następnie wstępując do obszernej groty z kolumnami, przybranej olbrzy- mimi posągami bogów i bogiń. Koniec sali, w formie półkola, zakrywała ciężka, lecz elastyczna jakby metalowa zasłona, a z jednej strony znajdowały się dwa szerokie, kamienne stopnie. Na jednym z nich usadpwiły się przybyłe kobiety. Różnymi przejściami przybywały wciąż nowe i nowe procesje. Weszli młodzi ludzie we wschodnich strojach i muślinowych hełmach na głowach; następnie długim szeregiem popłynęła fala rycerzy w sre- brzystych zbrojach, skrzydlatych hełmach i szerokich białych płaszczach, spływających z ramion, a za nimi postępowały niewiasty bractwa Graala; na piersi każdej z nich jaśniał wyszyty złotem kielich, uwień- czony krzyżem. Dalej ukazał się pochód dzieci magów - obojga płci, z maleńkimi złotymi harfami i inny- mi instrumentami muzycznymi. Następnie weszły kobiety - maginie, prawdziwie anielskiej piękności; ich śnieżno - białe okrycia i długie woale, były usiane jakby brylantowym pyłem. Wszyscy wchodzący, w liczbie kilku tysięcy ludzi, tłumnie rozmieszczali się w świątyni, a gdy tylko ostatni pochód zajął swoje miejsce - z otwartej naprzeciwko galerii ukazała się procesja magów. Ota- czała ich szeroka aureola złocistego światła; liczba promieni nad głowami oznaczała stopień osiągnięte- go wtajemniczenia, a na piersiach każdego z nich jaśniała magiczna gwiazda. Kiedy przedstawiciele wielkiej nauki rozmieścili się półkolem przed opuszczoną zasłoną, wówczas rozsunęła się ona na dwoje, odsłaniając estradę na wysokości kilku stopni i w tej samej chwili cała sala zajaśniała miękkim, błękitnawym światłem. U Na estradzie zasiadł aeropag wyższych magów; od całych ich postaci, a szczególnie od głów - bił oślepiający blask, lecz białawy obłok zakrywał ich rysy. Nad czołem maga zasiadającego po środku ae- ropagu jaśniało siedem promieni. W miarę, jak się rozsuwała zasłona, zaczęła płynąć i rozlegać się niewypowiedzianej harmonii i przedziwnej piękności muzyka. Najwyższy mag powstał i pobłogosławił obecnych, po czym wszyscy zebrani chórem zaśpiewali hymn, a następnie skupili się w krótkiej modlitwie. Potem najwyższy mag zbliżył się ku brzegowi estrady. Rysów twarzy jego nie można było rozpo- znać, lecz dźwięczny i metaliczny głos jego brzmiał harmonijnie i wyraźnie dochodził do ostatnich rzę- dów. - Bracia i dzieci moje! Jednoczy nas dzisiaj wielkość nadchodzącej chwili. Zbliża się czas końca pla- nety, na której żyjemy. Umiera nasza ziemia, nasza wspólna matka, która nas wykarmiła, która była dla nas szkołą w naszych młodzieńczych latach i gdzie przechodziliśmy wszystkie ciężkie próby na drodze długiego postępowania ku światłu. W tym wypadku, nasza ziemia podlega oczywiście tylko powszechnemu prawu; albowiem wszystko, co rodzi się - musi umrzeć. Służąc jako schronisko miliardom ludzkich pokoleń i żywiąc je, planeta wy- czerpała się. Życiodajne soki jej wyschły i nie może już ona ofiarować swoim niewdzięcznym dzieciom nic więcej, oprócz śmierci i mogiły. Nazywam niewdzięczną, a nawet ślepą ludzkość ziemską, ponieważ po barbarzyńsku wyeksploato- wała ona matkę - karmicielkę, wyssała szpik z jej kości i zburzyła równowagę sił, podtrzymujących jej życie; zbezcześciła wreszcie i skalała ją występkami, bezbożnością i nieprawością, w następstwie cze- go rozpętały się chaotyczne żywioły, które ją dobijają... na długo jeszcze przed kresem, którego z prze- znaczenia powinna była dosięgnąć. Nas, nieśmiertelnych, żyjących życiem planety, nadchodząca chwila powinna szczególnie wzru- szać. Musimy porzucić ziemię, która służyła nam za kolebkę, lecz nie będzie mogiłą naszą; musimy ze- rwać tysiące wiążących nas więzów i w innym świecie szukać sobie nowej ojczyzny. Tam, bracia dro- dzy, staniemy się już śmiertlenymi i zrzucimy powłokę, którą rozkazało nam nieść nasze dziwne prze- znaczenie