ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Świat Nie tracić ani chwili, na wieki gasnącej! Co krok zdejmuje podziw i ogarnia trwoga! Świat, tak bliski a obcy, jest zdumiewający Jak dla dziecka w kołysce jego własna noga! W każdym miejscu i czasie głód wnętrze przeszywa! Wpijać się, wsysać, wżerać, wchłonąć, wykorzystać! Żądza nieustępliwa, rozkosz zapalczywa: Tutaj żyć, tutaj umrzeć i tutaj zmartwychwstać! Ani chwili wytchnienia! Praca sercem, głową: Wszystko się z sobą stapia i w siebie przecieka. W wysiłku, w trudzie, w męce, ciągle i na nowo Człowiek uczy się Boga, a Bóg znów człowieka. Los Boży W sierpnia otchłannie bezmiesięczną noc, Gdy świat biczują meteorów grady, W błyskawicowych mgnieniach Boża Moc Twarz ukazuje z mroku. Bóg jest blady. Z oblicza Jego tchnie zgroza i strach Trwania przez wieczność samotnie, bezdomnie. Bóg poprzez gwiezdny, niezliczony piach Z nieskończoności chce przedrzeć się do mnie. Lecz w niebo bije mej tęsknoty głos, Jak o obłędu nieobjęte ściany. I to jest Boga niewzruszony los, Że musi wiecznie być nierozumiany. Most Tyś mi obiecał obraz doskonały, A jednak w każdej nieproszonej porze Świat mi rozbijasz jak posąg w kawały I mieszasz we mnie pustynię i morze. Z wysiłkiem sprzęgam odczynione złudy, By widzieć strzępy i sprzeczne ogniwa. I niecierpliwią mnie te próżne trudy: Bo jakaś prawda musi być prawdziwa! Zrywam zasłonę dnia, co mnie czaruje, Aby się przedrzeć pozorów zasiekiem Na ten most straszny i boski, gdzie czuję, Że mniej i więcej jestem niż człowiekiem. Słońca wieczorny blask w rzece Dumając o istocie Twej i Twoim dziele, W mozole, co się w księgach opylonych grzebie, Badano Cię tak bardzo, zgłębiano tak wiele, Że w końcu się zaczyna nie rozumieć Ciebie. Spiętrzono z myśli górę mądrości uczoną Wśród nocy na ślęczeniu spędzanych bezsennie I dociekając cudu Twego, przeoczono Cud największy, że cudy dzieją się codziennie. Czasem słońca wieczorny blask w rzece, jak słowo Objawienia, olśniewa wiedzą tajemnicy I przez chwilę Twój wszechświat zda się jednakowo Prosty i niepojęty, jak ziarno pszenicy. Dajmonion Nie dawaj mi wskazówek, Bo mam swe niepokoje Stroskane jak przednówek, Ale i żniwo swoje. Mam widmo-towarzysza, Choć go nie dotknę ręką, On serce me ucisza, On je obdarza męką. Przygnębia mnie i krzepi, Czasem snem, czasem jawą, Nie mówi, gdzie iść lepiej, Na lewo czy na prawo. Tu dobrze, tam niezgorzej, Uda się lub nie uda - Zawód mnie mało trwoży I nie przeraża złuda. - Nie pyta, czy ma dusza Pijana snem się słania, Rozsądnym być nie zmusza I szału nie zabrania. Jest przy mnie każdej chwili, W spoczynku czy w pochodzie, I choć mi brok się zmyli, Jestem ze światem w zgodzie. Darmo jej szuka wszędy, Kto myśli, że na świecie Są tylko prawdy i błędy. Jest jeszcze trzecie. Zenit W wysokich, chłodnych obłokach, Co nieruchomo płyną, Upajająca pogoda, Jak w śniegu mrożone wino. Trzeźwieję zachwyceniem, Wzbity w natchnienie święte, I bystry przeraźliwie, Pojmuję niepojęte. Przenikam jasnowidczo Najlżejszy ciszy szelest I czuję ekstatycznie, Czym wszystko jest i czym nie jest. Depcę złe duchy, demony Obłędu i złudy cienie I rosnę sam - szalony, Ciemny jak Objawienie. Prośba I złuda, i prawda boli, Jawa się ze snu natrząsa. Nędzarzy mrących w niedoli Krzywda, jak wściekły pies, kąsa. Świat: dzieło zhańbione Boga, Doskonałości ruina. Z jutra wylęga się trwoga I życiem śmierć się zaczyna. Lecz choć przekleństwem jest chwila, Ciężka jak łez stulecie, I czyn się po to wysila, Aby nieść klęskę na grzbiecie; Choć słusznie smaga gniew twardy Tych, którzy chodzą w mądrości, Odejmij mi pychę pogardy I daj pokorę radości. Biedaczyno asyski! Biedaczyno asyski, któryś kochał brata Trędowatego, nędzarza, Zbrodniarza, Kumając się z hołotą, I w wilki wklinał miłosierne duchy! Świat jest bogaty, kiedy chleb je suchy. Nie zubożyło nic tak bardzo świata, Jak złoto. Kiedyś, gdy na coś znów miłość się przyda - Choć my legniemy w śmiertelnej koszuli, Co skryje serca rany - Wnucy, wcielając wreszcie jasnowida Śnienia wróżebne, Będą ze złota kuli Kajdany, Już niepotrzebne. Przedwiośnie Przemija szarość wielkopostna, Budzi się ziemia letargiczna. Połowa marca. Idzie wiosna, Nie tylko już astronomiczna