ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Wic musiaB i[ prastarym, nieco strasznym pBajem, który zaraz za Berezowem wspina si na poBoniny i biegnie szerokim pustkowiem poBoniDskim a| pod Hordje, cigle dziaBem wód midzy Prutem a Czeremoszem, czasami wchodzi w puszcz, a wreszcie przez przeBcz Maryszewsk wpada na Czarnohor. A tam na poBoninie krzywdzono biedaka. Pot|ny i srogi watah praB go nieraz niemiBosiernie, bo wiedziaB, |e nikt si za nim nie ujmie. W[ród najwikszej burzy, w[ród gradu i piorunów zmuszaB go, by szedB szuka kóz. I opowiadaj, |e maBy OBeksa nie odzywaB si butnie, ani sprzeciwiaB si watahowi. Ale patrzyB tak jako[ [miaBo i twardo szarymi oczyma, |e tym wiksza zBo[ wzbieraBa w wa-tahu przeciw chBopcu. W tym samym czasie starszy brat OBeksy sBu|yB u pana na doBach. Gdy po dBugoletniej sBu|bie miaB otrzyma wedBug umowy par siwych woBów, chciwy i niecny panek oddaB go do wojska, aby go si pozby i nie da mu nale|nej zapBaty. I nikt nie wiedziaB odtd, co si z nim dzieje. Wic tylko w gszczach kosodrzewiny w towarzystwie owiec i kóz i gdzie[ na ogromnej trawiastej poBoninie Munczela w samotno[ci i ukryciu maBy OBeksa czuB si bezpieczny przed tym strasznym [wiatem. Ale OBeksa, cho smutne byBo dzieciDstwo jego, siedzc w schowkach, rado[nie wy[piewywaB, graB i taDczyB do [piewu, uganiaB si za kozami. WygrywaB bardzo piknie na listku i fujarce, wymy[liB sobie kozi taniec: grajc na listku i wznoszc topór do góry, mocowaB si, taDczyB i niby to bódB si z capkiem, umy[lnie przezeD wyuczonym. Tak wygldali jak dwa capki na mikkim trawiastym gruncie, walczce i taDczce w rytm melodii. A potem OBeksa obejmowaB capka i okrciwszy go jakby w hoBubcu w kóBko, rzucaB go gdzie[ na traw, a sam wyczerpany taDcem i mocowaniem, przewracaB si zanoszc si rado[nie [miechem. To znów, gdy wy[ledziB niedzwiedzia, zbieraB owce i chowaB je w jakiej[ kotlince, a sam przy ledwo dostrzegalnej [cie|ynie, w zaro[lach kosodrzewiny czatowaB, wyczekiwaB niedzwiedzia, aby go paln ze samostrzaBu. Ale niedzwiedz, nie gBupszy od chBopczyny OBeksy, gdy go raz z bliska zwszyB, tak pot|nie parsknB, |e chBopcu na razie odechciaBo si zasadzek. Lecz nie daB za wygran. I z czasem ju| w chBopicym wieku wyrósB na my[liwca. KBadB celnym strzaBem niedzwiedzia, gdy ju| ju| dosigaB go Bap, uprzedzaB rysia bByskawicznym uderzeniem rohatyny lub oklep dosiadBszy konia, bosy i z rozwianymi czarnymi wBosami, ze strzelb w rku, goniB konno za |ubrem po poBoninie. A czasem spBywaBy doD, wstawaBy przed jego oczyma jak |ywe, zasByszane wieczorami w kolibie przy watrze, opowie[ci o dawno[ci, o Wielitach i o skarbach, których - podobno - peBno byBo wszdzie po zaktkach i komorach skalnych. WdrapywaB si i w[lizgiwaB na brzuchu wysoko na skaBy i wiszc uczepiony na O SYNU BIEDAKÓW DOBOSZU jakiej[ stromej pBycie wypisywaB na skaBach czarodziejskie litery, znaki i rewasze