ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Ale taka straszna groza śmierci biła od niego i taka przejmująca lutość, jaże go płachtą przykryli. we zaś w mig rozniesło się po wsi, to ledwie co słońce wyniesło się chyla tyla nad chałupy, a już ludzie lecieli na przewiady; raz po raz wchodził ktosik, unosił płachty, zazierał mu w oczy, przyklękał i pacierz mówił, zaś drudzy łamiąc rozpacznie ręce przystawali w żałobnej cichości, do cna w sobie struchleli z onej Bożej przemocy nad człowiekowym żywotem. Jeno te żałosne lamenty sierot nie ścichały ani na chwilę, roznosząc się na całą wieś. Dopiero kiej Jambroż nadszedł, wypędził wszystkich przed dom, a izbę zamknął, by wespół z Jagustynką i Jagatą, która się była przywlekła z tym ochfiarnym pacierzem, wziąć się do obrządzania umarlaka. Ochotnie on to zawdy robił i z niemałymi przekpinkami, ale dzisia było mu czegoś na sercu ciężko. - Tyla ano człowieczej szczęśliwości! - mamrotał rozdziewając zmarłego. - Kostucha, kiej się jej spodoba, ułapi cię za grdykę, praśnie w pysk, zadrzesz giry na księżą oborę i oprzej się! Nawet Jagustynka była jakaś markotna, bo wyrzekła żałośnie: - Tyrał się jeno chudziaczek po świecie, to lepiej, co i pomarł. - A juści, bo mu to jaka krzywda była! - Ale i dobrości też nażył niewiela. - Któż to jej zażywa do syta! Coby największy dziedzic, coby nawet sam król, a kłopotał, a zabiegał, a cierzpiał będzie. - Tyle jeno było jego, co głodu nie zaznał a chłodu. - Co to głód, matko. Turbacje gryzą barzej wszystkiego. - Prawda, czym to sama nie praktyk! A jemu Jagusia zapiekała do żywego mięsa, dzieci też nie żałowały. - Dzieci miał dobre i nijakiej krzywdy od nich nie zaznał - wtrąciła Jagata przerywając głośne modły. - Pilnujcie lepiej pacierza. Hale, żałoście wyciąga za nieboszczyka, a uszów dobrze nadstawia na nowinki- warknęła Jagustynka. - Bo złe dzieci tak by się nie biadoliły. Posłuchajcie ano... - Bych się waju tylachna ostało po kim, to byście się do siódmego potu wydzierali nie żałując gardzieli. - Cichajta! Jagusia bieży! - przyciszył Jambroż. Jaguś wnet wpadła do izby i stanęła w pośrodku kiej wryta, nie mogąc wykrztusić ani słowa. Właśnie byli Macieja przyodziewali w czystą koszulę. - Pomarli! - jęknęła wreszcie wtapiając w niego zestrachane, nieprzytomne oczy. Strach ją chycił za gardło i serce jakby się zakrzepło na lód, że ledwie dychać poredziła. - Nie wiedzieliście to? - pytał Jambroż łagodnie. - U matki spałam, a Witek co ino przyleciał powiedzieć. Nie żyje to naprawdę? - zapytała nagle, przystępując do niego. - Juści, co nie do ślubu go rychtujem, a jeno do trumny. Nie mogła jeszcze zrozumieć, wsparła się o ścianę, gdyż się jej widziało, jakoby ją morzył ciężki śpik i zmora dusiła, a ona nie poredzi się przebudzić, jeno się kala cała w potach i w męce strachu. I co trochę wychodziła z izby i powracała nie mogąc oderwać oczów od trupa, i co trochę zrywała się kajś uciekać, a ostawała, i co trochę leciała za dom, na przełaz i nic nie widzący patrzyła po polach albo siadała na przyźbie wpodle Józki, która buczała drąc włosy i krzycząc żałośnie: - O mój tatulu jedyny! O mój tatulu! Juści, co wszystko obejście i dom pełne były tych płaczów i lamentliwych szlochań, a ona tylko jedna, chocia się w niej trzęsła każda kosteczka i jakieś ciężkie bolenie spierało pod piersiami, nie puściła ni jednej łzy, nie poredziła krzyczeć, a jeno chodziła błędna, świecąc oczami zapiekłymi w zgrozie. Szczęściem, że Hanka wrychle się opamiętała i chociaż jeszczech popłakujący, a już dawała baczenie na wszystko i rządziła jak zwykle, że kiej przylecieli kowalowie, całkiem była ostygła. Magda wybuchnęła płaczem, a jeno kowal rozpytywał. Opowiedziała po porządku, jak się to stało. - Dobrze, co mu Pan Jezus dał lekką śmierć! - szepnął. - Tylachna wycierzpiał, to mu się należała - Chudziaszek, na pole jaże uciekał przed kostuchą! - A z wieczora zaglądałam do niego, to leżał se cicho jak zawdy. - I nie przemówił, co? - pytał trąc suche oczy. - Ani tego słowa, ogarnęłam mu pierzynę, dałam pić i poszłam. - I sam wstał! Może by jeszczech nie pomarli, żeby go kto pilnował - jęknęła Magda przez głębokie szlochania. - Jagusia sypiała u matki, bo stara ciężko chora, zawdy tak. - Tak już miało być, to i tak się stało! Tyla się nachorzał, jakże, toć więcej niźli kwartał! A komu nie do zdrowia, to lepsza prędka śmierć. Trza Panu Bogu dziękować, co się już nie morduje - wyrzekł. - Juści, a sami wiecie, co to zrazu kosztowały dochtory, co leki, a na nic poszło wszystko. - Bo jak kto na śmierć chory, temu nie pomogą dochtory