Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Chodźmy więc. Nagle podjął decyzję i wstał od stołu. Czy z tą młodą damą wszystko w porządku? Monty wskazał na Philly. Och, jasne. Trochę jednak wczoraj przedobrzyła i to w każdej dziedzinie. Monty zrobił kwaśną minę. Te dzisiejsze dziewczęta westchnął. W moich czasach młode damy były zupełnie inne. Czasy się zmieniają mruknął Harry i zapytał: Którędy? Schodami na górę, niestety. Podczas dużych przechyłów statku nie używamy wind ze względów bezpieczeństwa. Dotarli do wyjścia na pokład spacerowy drugiej klasy, gdzie steward ubrał Harryego w nieprzemakalny kombinezon. Po chwili Monty wypchnął go na otwarty pokład i natychmiast obaj znaleźli się w samym sercu szalejącego żywiołu. Czekali już na nich Derek Holdsworth, Mark Beeney i Catriona; wszyscy troje wykrzykiwali coś do Lucille, starając się dodać dziewczynce odwagi. Harry był kompletnie nie przygotowany na hałas i gwałtowność huraganu, który na niego natarł. Przez moment stał sztywno, kurczowo trzymając się poręczy, z ramionami uniesionymi wysoko, by osłonić twarz przed wodą i wiatrem. Po raz pierwszy w życiu widział naturę w tak szaleńczym działaniu i po raz pierwszy w życiu naprawdę się bał. Najbardziej jednak przeraziło go poczucie własnej bezradności wobec żywiołu, świadomość, że choćby nie wiadomo kim był, wichura i fale gotowe są zmieść go z pokładu Arcadii jak każdego, niezależnie od przynależności klasowej. Czy to ten człowiek? krzyknął Mark Beeney prosto do ucha Montyego. Tak, proszę pana! To pan Pakemoff! Pakenow! wrzasnął Harry. Co? zawołał Mark. Nieważne! odkrzyknął mu Harry. Gdzie jest dziewczynka? Mark ścisnął jego ramię i wskazał na zwoje lin. Widzi ją pan? krzyknął. Harry kilkakrotnie zamrugał oczyma, a potem skinął twierdząco głową. Musimy namówić ją, żeby wychyliła się mocniej z tego zwoju krzyczał nadal Mark. Jeżeli posłucha, wówczas obwiązany liną zbliży się do niej i zdoła ją wyciągnąć! Harry nagle uprzytomnił sobie, że obok niego stoi wysoka dziewczyna w mokrym kombinezonie i kaloszach. Mimo wiatru i wody pryskającej dookoła, wyczuł delikatny zapach jej kosmetyków, oznaczający pieniądze, mnóstwo pieniędzy. Twarz dziewczyny była uderzająco piękna. Niech pan jej powie, że wszyscy rozumiemy, co ona czuje powiedziała dziewczyna. Niech pan jej powie, że wcale nie musi się poddawać. Harry posłał pytające spojrzenie Markowi, który natychmiast zareagował: Och, przepraszam. Przedstawiam panu pannę Keys. I Catriono, oto jest pan Pakemoff. Cieszę się, że pan do nas dołączył powiedziała Catriona. Nie mamy pojęcia, jak długo jeszcze ta dziewczynka jest w stanie tam wytrzymać. Czy to pani jest tą panną Keys z Keys Shipping? zapytał Harry. Catriona pokiwała głową. Aha mruknął Harry. Nie wiedział, o czym właściwie powinien rozmawiać z tymi młodymi i egzaltowanymi kapitalistami. Znał, oczywiście, Marka Beeneya. Widział jego fotografie w gazetach dziesiątki razy. Jednak te kilka zdjęć Katriony, które dane mu było obejrzeć wcześniej, nie przygotowało go na spotkanie z osobą tak śliczną. Ze szczególną mocą odczuł w tej chwili niechlujność swego brudnego ubrania i to, że jest nie ogolony i właściwie zupełnie nie pasuje do tego miejsca. Czy moglibyście dać mi tubę? poprosił grzecznie. Potrzebna jest tuba, panie Holdsworth! zawołał Mark Beeney. W jaki sposób udało się panu poznać kogoś takiego jak Lucille Foster? zapytała Harryego Catriona niespodziewanie ostro. Czy to takie zdumiewające? zdziwił się Harry, po czym wzruszył ramionami i sam sobie odpowiedział: Właściwie tak. Nasze życia toczą się na zupełnie różnych obszarach. Pan Willowby mówił coś, że uratował pan jej lalkę. Zgadza się. Cóż, ona spadła z pokładu. Chwyciłem ją i oddałem dziewczynce, to wszystko. Właściwie to próbowałem jej oddać, ale przecież zna pani przepisy panujące na tym statku. Nie wypuszczono mnie z tej części, która przeznaczona jest dla pasażerów trzeciej klasy. Catriona popatrzyła uważnie na Harrygo. Był nawet przystojny i taki dziwnie chłopięcy; przypominał jej jednego z młodych aktorów, którego poznała, kiedy żyła z Nigelem. Złośliwego, sarkastycznego, utalentowanego młodego człowieka, ciągle denerwującego się niesprawiedliwościami tego świata. Pomyślała jednak, że Harry ma łagodniejszy charakter i może go polubić. Hej, Catriono, popatrz! krzyknął w tym momencie Mark. Dziewczynka macha do nas. Patrz! Ona do nas macha! Wszyscy spojrzeli w kierunku dziewczynki, osłaniając oczy przed wiatrem. Rzeczywiście, niczym mechaniczna lalka, dziewczynka powoli wymachiwała ramionami. Catriona odniosła wrażenie, że przez wycie wiatru przebija się jej głosik: Harry! Harry! Harry? zapytała Catriona. Czy to pańskie imię? Harry z trudem przełknął ślinę. Z jakiegoś dziwnego powodu ogarnęły go nagle sentymentalne uczucia. Wytarł nos, chrząknął, a potem zaczął wymachiwać ramionami, krzycząc: Lucille! To ja! Zaraz cię uratuję! Cały czas machając, Lucille odkrzyknęła mu: Harry! Przyjdź po mnie! Nie mogę się stąd wydostać! Harry popatrzył na Catrionę. Ona jest tam uwięziona powiedział poważnym tonem Ktoś musi jej pomóc, inaczej nie wydostanie się z tego zwoju. Tymczasem powrócił Derek Holdsworth z tubą. Pan Pakemoff twierdzi, że dziewczynka jest przytrzaśnięta w tym zwoju lin. Ktoś musi ją z nich uwolnić powiedział do niego Mark. Pakenow powiedział Harry. Co? zdziwił się Mark. Derek Holdsworth nie miał najszczęśliwszej miny. Miałem nadzieję, że sama jest w stanie wydostać się na zewnątrz i złapać ratownika powiedział. Miał chudą, trójkątną twarz, mały wąsik, a nad nim wielki nos. Harry ściągnął kaptur z głowy. Włosy miał już i tak mokre. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej ją stamtąd ściągniemy powiedział. Przywiążcie mnie do liny. Jasne pokiwał głową Mark Beeney. Jednak już tego próbowaliśmy; właściwie to próbował Douglas Fairbanks. A skoro on nie dał rady Harry westchnął i ściągnął okulary. To może pan da radę? zapytał. Mark popatrzył na niego, potem na Catrionę i na Dereka Holdswortha. W porządku zdecydował. Niech pan idzie, skoro pan tego chce