They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

— Wiem, co to znaczy niepokój prawdziwego sportowego kibica, zanim dowie się o wynikach. Nie mogę pozwolić, by się pan dręczył, i dlatego rezygnuję ze swego incognito. Oczywi¶cie — wiem, co było na trasie. Polacy przegrali etap. Nadal przegrywaj±. Ale ja wierzę, że już niebawem zaczn± zwyciężać. Odrabiać teren. — Bardzo chwalebna wiara. Patriotyczna. No, zobaczymy… Robert, papierosa! Robert Kruszyna wynurzył się z k±ta i podał leż±cemu pudełko. Ognik przytkniętej do papierosa zapałki o¶wietlił na ułamek sekundy twarz pod kapeluszem. Była Kubusiowi zupełnie nieznana. — Mój przyjaciel Kruszyna… — westchn±ł ciężko Kubu¶ — czyżby to on mnie tak oporz±dził? — Musi mu pan to wybaczyć — rzekł grzecznie facet z łóżka. — Uczynił to na moje polecenie i raczej z ciężkim sercem. Chociaż uraził go pan dotkliwie, odmawiaj±c spotkania się z nim. To traktowanie jest wył±cznie skutkiem pańskiego uporu, redaktorze Wirus. Od dawna pragnę zobaczyć pana, wobec tego poprosiłem naszego wspólnego przyjaciela, pana Kruszynę, aby mi to ułatwił. Niestety, wykazał pan brak chęci w tym kierunku, co poci±gnęło za sob± chwilowe gwałty. Widać było, że mówi±cy syci się swymi słowami. „W tym może być ratunek — pomy¶lał bystro Kubu¶ — trzeba z tego korzystać”. — A więc widzi mnie pan, prawda? — rzekł z prób± u¶miechu. — Czy nie wystarczy na dzisiaj? Mogę już i¶ć do domu? — Jeszcze nie — rozległ się głos z łóżka — pragnę się panu przyjrzeć dokładniej. W tej chwili nad głow± Kubusia zapaliło się ¶wiatło, silne i skierowane pionowo w dół. Przez chwilę Kubu¶ siedział jak pod filmowym jupiterem, po czym rzekł swobodnie: — Co¶ pięknego! Mocna rzecz! Niezapomniane efekty ¶wietlne! Jestem Panu wdzięczny za tę ol¶niewaj±c± iluminację, panie… niestety, nie znam Pańskiego nazwiska? — Całe szczę¶cie — rzekł facet z łóżka — i nie pozna go już pan. — Obserwował pilnie opuchnięt± twarz Kubusia i zmierzwione blond włosy. Podarta, barwna muszka i wymiętoszona marynarka dopełniały obrazu klęski i tylko nieugięte, piwne oczy Kubusia ¶wiadczyły o tym, że walka trwa i toczy się dalej. — Szkoda takiego utalentowanego młodzieńca jak pan… — dodał z nagłym rozdrażnieniem w głosie. — Nie rozumiem — rzekł Kubu¶ i spytał: — Czy mogę zapalić? — Proszę — rzekł głos z łóżka — i proszę wypić kieliszek wódki. Stoi przed panem. To panu dobrze zrobi — dodał przyjaĽnie. Chrapliwe zawodzenie za deskami wzniosło się na moment do ogłuszaj±cego ryku. Człowiek na łóżku nie zwracał na nie najmniejszej uwagi, wobec czego Kubu¶ nalał sobie drż±c± ręk± kieliszek wódki i wychylił go, przetrzymuj±c przez chwilę alkohol w jamie ustnej. Ostry płyn piekł rany, lecz przynosił ulgę. „Widocznie należy tu do dobrego tonu nie zwracać uwagi na wycie dzikich zwierz±t lub krwiożerczych obł±kańców” — pomy¶lał Kubu¶ i ostry dreszcz przeleciał mu mrowiem po plecach. — Szkoda, że się pan marnuje — rzekł facet z łóżka. — Ile pan zarabia w tym swoim „Expressie”? — Zależy — rzekł wymijaj±co Kubu¶, zapalaj±c papierosa; jupiter nad głow± parzył niezno¶nym gor±cem. — Nie mógłby pan zgasić tej nocnej lampki? — spytał niedbale Kubu¶. — Będzie przytulniej. — Mógłbym — rzekł facet, nie gasz±c. — Ile pan trafia miesięcznie w tej gazetce? — Raz gorzej, raz lepiej — u¶miechn±ł się Kubu¶; był to bardzo wymuszony u¶miech, reflektor roztapiał mu mózg. — A ile panu daje Nowak? — Nowak? — zdziwił się szczerze Kubu¶. — Kto to jest Nowak? — Nie wie pan? Aha, nie wie pan… W porz±dku. No, mniejsza o to. Chciałem, żeby pan obj±ł robotę po Morycu. Trafiałby pan wtedy co¶ z dziesięć tysięcy miesięcznie… — w głosie faceta zabrzmiała żałosna melancholia. — No, ale teraz… Więc czego pan chciał od Kruszyny? — dorzucił nieoczekiwanie ostro. — Ja? — odparł obronnie Kubu¶ — niczego specjalnego nie chciałem. Lubię nowe znajomo¶ci, zawieram je bardzo chętnie. — Chciał zarobić parę złotych — wtr±cił zupełnie niespodziewanie Kruszyna; głos miał schrypły ze zdenerwowania i długiego milczenia. — Chciał trafić jak±¶ dolę… Tak mówił… — dodał usprawiedliwiaj±co. — Nie wtr±caj się — warkn±ł człowiek na łóżku i Kruszyna zamilkł, cofaj±c się jeszcze bardziej w swój k±t. — Dlaczego? — rzekł zuchwale Kubu¶ — to racja! Nawet należy mi się wypłata za reklamę waszego kiermaszu, panowie… — Należy ci się — głos z łóżka stał się naraz ujadaj±cy i w¶ciekły — należy ci się! Za to, że tamten się nie zjawił… Dobra robota. Na medal. Kto napisał ten artykuł o zabójstwie Mechcińskiego? — dorzucił nagle, zaskakuj±co. Kubu¶ zawaHal się. Przeszyła go krótka, jasna pewno¶ć, że tak trzeba. Zmrużył z wysiłkiem oczy i rzekł dobitnie: — Ja. — Tego się mogłem spodziewać. No, synku, zasłużyłe¶ sobie. Z pocz±tku my¶lałem, że ten artykuł wart będzie dla mnie ładne parę tysięcy, ale się przeliczyłem. Teraz to widzę. Wykołowałe¶ mnie, nie można powiedzieć. Ten artykuł pomógł, ale nie mnie