Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
.. Dolores rzuciła ku mnie urągliwy uśmiech, pełen powątpiewania i cichego triumfu: W takim razie jednak był cud! Wyszło na moje! Potem o rybkach zapomnieliśmy. Następnego dnia była pogoda i kałuża wyschła. Na trzeci dzień padał od nowa deszcz. Kałuża znów się wypełniła wodą i o dziwo! znów pojawiły się te same rybki. Teraz z kolei ja zacząłem się zapalać: oczywista, że dowcipne rybki po prostu spały w czasie posuchy w ziemi i czekały na deszcz. Cieszmy się z odkrycia, Dolores! To nie byle jakie ryby: to mądre urwisy, które doskonale umiały sobie radzić w przeciwnościach życia, pomimo że za świat swój wybrały maleńką kałużę przed naszą chatą. Niekiedy słońce przedzierało się zza chmur i nagle robiło się 300 bardzo jasno, aż oczy bolały, i bardzo gorąco. Poprzednio, podczas deszczu, termometr spadał prawie do dwudziestu stopni ciepła i trzęsło nas chłodem. Teraz nagle świat doznawał cudownych zmian. Puszcza, od ziemi do wierzchołków drzew nasiąknięta jak gąbka wodą, iskrzyła się w słońcu miliardem brylantów i tęcz. Wygłodzone ptactwo rzucało się na żer. Z liści buchała para. W powietrzu roznosiły się krzyki i śpiewy stworzeń i zewsząd tajemnicze odgłosy bulgocącej wody. Było uderzająco rojnie i gwarnie, i przy tym nienaturalnie jasno od refleksów. Od razu wszędzie dudniło życie tak gorączkowym tętnem, jak gdyby chciało rozsadzić wszelkie więzy i kształty. Żarliwy wybuch na cześć światła! Ale znienacka zjawę gasiła następna chmura i znów padał deszcz. Pewnego dnia wyruszyłem na polowanie do lasu, lecz drogę zamknęła mi nagle szeroka rzeka, tocząca wzburzone nurty pomiędzy drzewami. Dnia poprzedniego przechodziłem tędy suchą nogą. Dziś pieniły się dzikie masy wód, szumiały wśród wirów I trzęsły pniami rozłożystych drzew. Nowa rzeka nie czerpała swych wód ani z Ukajali, ani z jej dopływów Binul lub Kumarli. Płynęła wprost z głębi puszczy. Lecz skąd? Jak powstała, gdasle pękły nieznane tamy, jakie sprzęgły się żywioły, że oto biły sagle poprzez gęsty las tak rozhukane fale? A woda wciąż jeszcze przybierała. Trzeba było szybko wracać, ażeby jakie rozgałęzione wylewisko nie odcięło mi odwrotu. W mokrej puszczy czaiły się niezmierzone rezerwuary wody; stale groziły ludziom niepewnym jutrem. Znów padały deszcze. Pożerała mnie coraz czarniejsza rozpacz ť i dławiła najboleśniejsza ze wszystkich chorób wędrowca: udręka osamotnienia i bezbronności. Strugi deszczu zasłaniały mi nie tylko świat ukajalski, lecz i tamten, z którego pochodziłem, mój świat. Odsuwały go tak daleko, że w osłabionych nerwach lęgło się pytanie, czy jeszcze kiedykolwiek go ujrzę. Nieprzebyta obcość tkwiła we wszystkim dokoła: w dachu nade mną z palmy jariny, w ścianie z bambusu kania brawa, w wrogim zapachu ziemi, i nawet w Dolores z jej hiszpańskim iszczebiotem. W chwili największego przygnębienia przypomniałem sobie, te Tfideusz Wiktor w ląuitos dał mi na drogę kilka numerów Światowida". Dobyłem je teraz z dna walizy i przeglądałem. Przeglądałem stronicę po stronicy, powoli i coraz uważniej, aż w końcu drżała mi ręka. Zobaczyłem w Światowidzie" cuda niewiarygodnej egzotyki: wysokie, murowane domy, proste ulice, asfalt, zobaczyłem ubranych po miejsku ludzi, krajobrazy z topolami i wiele białych kobiet. Tak wiele białych kobiet! Do czego się tak uśmiechasz? spytała mnie zaciekawiona Dolores. Co tam masz? Obrazki z mego kraju! odpowiedziałem, lecz z trudem, bo coś ściskało mi gardło. Były nawet nowiny z mej parafii. Przynosił je uroczy rzeźbiarz Ludwik Puget. Wielki czarodziej i dostojny cygan w dowcipnym felietonie wieścił najrozkoszniejsze plotki o Różowej Kukułce", artystycznym 'kabarecie w Poznaniu, o malarzach wielkopolskich, o obrazach i bliskich sercu rzeczach. Pisał także o wesołym balu w Szkole Zdobniczej i o tym, jak szczęśliwe bractwo hulało do rana. Gdy człowiek siedział w chacie nad Uka-jali, a ryby wyłaziły z ziemi, to dziwnie wielkiej wagi nabierał daleki bal w Szkole Zdobniczej i tańcząca do rana studenteria. A w Dolores jakby piorun uderzył. Po raz pierwszy w życiu ujrzała ilustrowane czasopismo i spoglądała na gwiazdy filmowe