ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Uczciłbym to, gdybym pamiętał, jak to się robi. Miał przystojne rysy — wysokie kości policzkowe, szczękę i czoło niczym wyrzeźbione z tego samego granitu, z którego stworzono jego więzienie, krótko przycięte, gęste siwe włosy i brodę. Otaczała go pełna godności aura, lecz nie widziałem w nim śladów złej natury, poza zgryź—liwością. W jego rysach nie było nienawiści ani okrucieństwa, choć bardzo starałem sieje znaleźć. A jego ciemne, inteligentne oczy mówiły to samo. Były głębokie i czyste, niczym górskie jeziora w księżycową noc, i zdawały się młodsze od jego ciała. Nie zmieniłem wzroku, by spojrzeć głębiej. Nie sądziłem, by jego duszę dało się badać bez konsekwencji. Usiadł przy piecu na krześle z wysokim oparciem, owinął się mocniej zielonym płaszczem i wyciągnął nogi w stronę ognia. Ten mężczyzna i to miejsce mogli stanowić tylko wytwór mojego chorego umysłu. To doświadczenie z pewnością przypominało swego rodzaju sen… tylko w snach i wizjach można przejść przez deszcz i pozostać suchym. Nie wierzyłem jednak, by jakikolwiek sen mógł być tak sprzeczny z przekonaniami śniącego. — Kim jesteś? — spytałem, jakby prosta odpowiedź wszystko wyjaśniła. — Jesteś bezpośrednim gościem. — Znów gestem wskazał mi krzesło. — Cóż, ja ostatnio też, jak widać. Ale przynajmniej bądź miły i udawaj uprzejmość. Pozwól mi pokazać, że przypominam sobie, jak należy się zachowywać w cywilizowany sposób. Jak we śnie przeniosłem się na twarde krzesło naprzeciw niego. Między nami znajdował się stolik z planszą do gry. Około połowy pionków w obu kolorach — białym i czarnym — stało z boku, jakby grę przerwano w połowie. — Grasz? — Proste pytanie zostało wypowiedziane burkliwie, jak wszystkie jego słowa. — Znam zasady, ale nie jestem w tym dobry. — Nie odpowiedział na moje pytanie, ale nie wiedziałem, co innego mógłbym rzec. Bawił się czarnymi pionkami — obsydian, czarne szkło znajdowane w pobliżu starych wulkanów. Białe wykonano z alabastru. — Nakłoniłem Kaspariana, by się nauczył, ale on gry traktuje z podobną niechęcią, jak rozmowy. Co kilka dni zmusza się, by zaproponować mi partyjkę, lecz ja dziękuję mu i odmawiam. Dręczenie go nie sprawia mi przyjemności. Często zastanawiam się, czy dobrze pamiętam reguły. — Zagram, jeśli chcesz. Gwałtownie podniósł wzrok i po raz pierwszy spojrzał mi prosto w twarz. — To miło z twojej strony. Bardzo miło. — Zadziwiające oczy. Przysunęliśmy krzesła bliżej do stolika i ustawiliśmy pionki na odpowiednich miejscach. Ja, jako biały, zacząłem. Po kilku ruchach znów się odezwał. — Możesz nazywać mnie Nyel. Nyel. W języku rai—kirah słowo to oznaczało „zapomniany”. — Wygląda na to, że mnie już znasz — powiedziałem i popchnąłem jeden z zamków dwa pola do przodu. Potwierdził skinieniem głowy i rozważył mój ruch. Po chwili przesunął czarnego jeźdźca i wziął w niewolę jednego z moich wojowników. — Nie chciałem cię przerazić. — Nie chciałeś przerazić… nie wierzę w to. Jego stwierdzenie było tak absurdalne, że wyrwało mnie z ostrożnej powściągliwości. Myślałem o snach, których dotknął — śmiertelnych wizjach tej właśnie fortecy, które nawiedzały moje koszmary, i snach, które sprowadziły mnie do krainy demonów — obraz wojownika w czerni i srebrze, którego moc napełniała mnie rozpaczą i przerażeniem. Obie wizje sugerowały, że sprowadzę zniszczenie na wszystko, co dla mnie ważne. Jaki człowiek nie byłby przerażony? — Moc jest przerażająca — powiedział. — Wielka moc wyjątkowo. Ale nie zamierzałem cię straszyć. — W takim razie się przeliczyłeś. — Twój strach w niczym nie umniejsza mojej opinii na twój temat. Wiem, jak jestem postrzegany w obu światach. Nawet najmężniejsze serce musi zblednąć w obliczu najgłębszego zła. — Równie dobrze mógłby mówić o wyższości cebuli nad rzepą. Ta sucha ironia wobec samego siebie nie pomogła mi odzyskać równowagi, z której wytrąciła mnie ta dziwna wizyta. Przez chwilę przyglądałem się sytuacji na planszy i zbierałem myśli. Położyłem palec na jednym z wojowników… i cofnąłem go, widząc niebezpieczeństwo ruchu. Miast tego przesunąłem jednego z kapłanów, by chronił królową. — Jeśli nie chciałeś mnie zastraszyć, to po co to wszystko? Bez wahania wykorzystał jeźdźca, by uwięzić kolejnego białego wojownika. — Ponieważ chcę się uwolnić. Nie jestem nieśmiertelny, wbrew temu, co twierdzą opowieści