They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

 ?V; to jednak wysBali  powiedziaBa spokojnie, ale mierzyBa mnie spojrzeniem, które wprost fizycznie kBuBo.  I on odpowiedziaB. Przeczytaj. SignBam po telegram.  Przyje|d|am poniedziaBek. Mam nadziej. Stefan".  Ma nadziej  wypaliBa babka.  Ciek wam na co? NamciBa[!  Ju| nie potrzeba  mruknBam odkBadajc telegram.  On ju| tu nie jest potrzebny. Adam zniósB sieroctwo. I ma Alicj. ZaskoczyBam j, ale tylko na chwil.  ZniósB? Zobaczymy. A ty namciBa[. Trzeba my[le, kiedy si co[ robi. Po co go wzywaBa[? Nie odpowiedziaBam. DzieD, w którym wysBaBam telegram, wydawaB si odlegBy. Jakby nie byBo go nigdy. ZapomniaBam o telegramie. Wszyscy zapomnieli, bo tak wiele zaczBo si dzia. Ale telegram wyruszyB i zrobiB swoje.  Bdzie was chciaB zabra. A my[laBam, |e naciesz si córk i wnusi. Nagle miaBa Bzy w oczach. WisiaBy i nie spadaBy.  Ja niedBugo umr  powiedziaBa, otarBa Bzy palcem, otrzsnBa rk i spojrzaBa na mnie groznie:  Co si tak gapisz? Nie jestem z dBugowiecznych. Twój dziadek byB z dBugowiecznych i |yBby jeszcze sto lat, gdyby nie pozwoliB si zabi temu motocykli[cie. Aleja nie, ja nie po|yj. Chora jestem i chciaBam mie kogo[ przy sobie, kiedy bd umieraBa. StaBam na baczno[ i troch wytrzeszczaBam oczy, bo babka nigdy tyle naraz nie mówiBa.  Dziecko nadaje telegram, a on przyje|d|a, jakby uwierzyB. Tfu. A córka zaraz z nim wychodzi i nie wiadomo, co si dzieje.  On nie jest zBy  szepnBam.  I nie zabierze nas. MachnBa rk.  Nie wiesz, co zrobiBa[. Tu jeszcze nic nie jest zdecydowane.  ZamilkBa, ale po chwili wybuchnBa:  Marta si waha. Twój ojciec chce, ale Marta nie jest Batwa, waha si, nie chce si sparzy drugi raz. I jeszcze ten drugi si zjawia. StknBa nagle i trzepnBa si dBoni w usta.  I cicho  powiedziaBa.  Nie wycigaj mnie na sBowa. ZastanawiaBa si, skubic doln warg.  PrzestraszyBa si, kiedy go zobaczyBa. Nigdy nie lubiBam tego Stefana, a on dzi[ do mnie podszedB jak do prawdziwej matki.  ZapomniaBa o mnie, ale tylko na chwil.  Do caBowania si braB. I Marta si zlkBa. Przez ciebie. Dostaniesz za to. PoruszyBa si, szukajc [cierki, ale byB to niemrawy gest i natychmiast zrezygnowaBa. Jej workowata suknia osunBa si na wtBym ciele, spod wysokiego koBnierzyka wychynBa pomarszczona, brunatna szyja. 174  Nawet nie chce mi si ciebie uderzy  wyszeptaBa.  Ale odpowiesz za to, je[li Marta si zaBamie. Bdziesz winna. TrzsBam si ze zdenerwowania i strachu. Nie wszystko rozumiaBam, co babka do mnie mówiBa, ale to jedno sobie u[wiadomiBam: pojawienie si m|a mojej mamy mo|e mi odebra ogród. I ojca, pomy[laBam po chwili. I dodaBam sobie: ju| go straciBa[. Potem zebraBam wszystkie siBy.  Bd czarowa  powiedziaBam.  Odczaruj to. Nikt mamy nigdzie nie zabierze. Ani mnie. Zostaniemy z tob. PrzypadBam do babki, ale odsunBa mnie i zerknBa chytrze.  Chcesz, |eby twoja matka przez caBe |ycie pozostaBa samotna?  O, do licha  jknBam.  I niech to diabli. Nie uderzyBa mnie. ZmiaBa si, szeroko rozchylajc usta, [miaBa si okropnym, gBo[nym [miechem