ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

NIektórzy poczęli chwytać Elzewir za ręce, inni padali na pokład, czepiając się jego kolan i błagając, by pokazał, jak ją na morze spuścić. - Przyjaciele - krzyknął głośno, aby go wszyscy dosłyszeli - każdy, kto do tej szalupy wejdzie, będzie stracony. Znam tę zatokę, urodziłem się tutaj i wiem, że nigdy żadna łódź przy takiej fali na tym brzegu nie wylądowała, chyba, że dnem do góry. Więc jeśli mojej szukacie rady, pozostańcie na statku. Za pół godziny znajdziemy się na rafach. Stanę przy sterze i będę próbował wprowadzić bryg dziobem na piaszczysty brzeg: wtedy każdy z nas osobno będzie o własne życie walczył i niech Bóg zmiłuje się nad tymi, co zatoną. Wiedziałem, że prawdę mówi i że nic innego zrobić nie możemy, jak tylko na pokładzie pozostać, choć mała była możliwość ocalenia. Ale ci zdjęci strachem nieszczęśNicy nie słuchali rady i koniecznie chcieli w łodzi się ratować. Zaraz też nadeszli inni, którzy odwiedzili skład okrętowy i pełni byli trunku i trunkiem zaprawionej odwagi; poczęli towarzyszy swych na duchu pokrzepiać, mówiąc, że łódź spuszczą i wszyscy się uratują. Sam los jakby ich do tego popychał, bo oto wielka fala przewaliła się przez pokład, wyryawając kawał lewej burty statku i otwierając drogę dla spuszczenia łodzi. Elzewir dalej ich przekonywał, by na statku zostali, lecz odwrócili się od niego i ruszyli ku łodzi. Choć spoczywała na samym śródokręciu i bardzo była ciężka, jednak wspólnymi siłami dopchnęli ją do wyrwy w burcie. Wówczas Elzewir widząc, że innej rady nie ma, pokazał im, jak wykorzystać falę przy opuszczaniu łodzi; poruszył koło sterowe i "Aurungzebe" wykonał zwrot w lewo, tak, że wyrwa w burcie znalazła się po zawietrznej. W parę minut szalupa była już na morzu, osłonięta kadłubem statku i wyładowana trzydziestoma ludźmi, którzy nawet wiosłować nie umieli. NIm odbili, paru z nich krzyknęło do Elzewir i do mnie, abyśMy póki czas za nimi do łodzi skoczyli; po części dlatego, że lubili Elzewira, a po części - że chcieli mieć ze sobą doświadczonego żeglarza, który by łodzią i nimi kierował. Ale inni odpychali już szalupę, klnąc nas, że jesteśMy uparci Anglicy i najlepiej będzie, jak się potopimy. ZOstaliśmy więc tylko we dwóch na brygu, który wolno dryfował do tyłu. Szalupa szybko nam z oczu znikła; widzieliśMy, jak ludzie przy wiosłach wściekle pracowali, gdy wyszła za osłonę statku i starali się utrzymać ją dziobem w kierunku otwartego morza. Elzewir podszedł do steru, przywołał mnie i wspólnymi siłami udało się nam go naprostować. Zrozumiałem wówczas, że nie liczy już na zmianę wiatru i próbuje skierować bryg na wybrzeże. NIesiony falami statek zwrócony był dziobem na wiatr, lecz stopniowo, gdy żagiel zaczął się wydymać, obrócił się i szliśmy teraz wprost na brzeg. Zapadła listopadowa noc, zrobiło się ciemno i widoczna była tylko linia białej piany, tam gdzie fale rozbijały się na rafach, ku którym wciąż płynęliśMy. Wściekłość wichru wzrosła jeszcze i fala, im bliżej brzegu, tym była gwałtowniejsza. Gdy pociemniało, woda straciła swój brudnożółty kolor i toczyły się na nas wielkie, czarne góry o rozwianych białych grzywach, które, jak się wydawało, w każdej chwili przygnieść nas mogły. Dwukrotnie już zwały wód zalały nas i staliśmy po pas w lodowatej topieli, lecz wciąż trwaliśmy uczepieni sterowego koła, walcząc o życie. Białe pasmo zbliżało się nieuchronnie i ponad huk rozszalałego wichru i morza wdarł się okrutny ryk i zgrzyt fali powrotnej, której podwodny prąd wciągał kamienie z brzegu. Ostatni raz słyszałem ten charakterystyczny zgrzyt, gdym jeszcze był chłopcem, kiedy leżałem senny pewnej letniej nocy w bielonym pokoiku u mojej ciotki. POmyślałem teraz, że pewnie ktoś tam na lądzie siedzi sobie bezpiecznie przy kominku i słysząc odległy huk, dorzuca drew do ognia i Bogu dziękuje, że nie musi zmagać się z morzem w zatoce Moonfleet