Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Ruszył szybko wielkimi krokami w stronę ścieżki. Do widzenia powiedziała. Ja też już pójdę. Szła tuż za nim. Kiedy go mijała odwrócił się szybko i znów dotknął kapelusza. Potem szedł za nią w pewnej odległości, wąską ścieżką, aż do źródła, gdzie drogi ich się rozchodziły. Ale gdy miał ponownie skręcić w inną boczną ścieżynkę, obejrzał się i przez chwilę za nią patrzył. Ona też się odwróciła i zobaczyła, że zrobił to samo. Zniknął między drzewami, a ona, uśmiechając się sama do siebie, powoli poszła do domu. Mimo wszystko jest bardzo zabawny" pomyślała. Spóźniła się na herbatę. Bardzo przepraszam powiedziała. Ślicznie było dziś w lesie. Patrzyłam jak Parkin przygotowuje kojce dla ba-żancików. Już naprawdę zaczęła się wiosna. Położyła na stole bukiecik z dzikich żonkili, fiołków oraz pierwiosnków i kilka gałązek srebrnych wierzbowych bazi. Muszę wybrać się tam jutro. Pewnie już obeschnie na tyle, żeby mój wózek przejechał odparł Clifford. Zrób to koniecznie! wykrzyknęła. Będziesz zachwycony. Następnego dnia razem wybrali się po południu do lasu i Konstancja wydawała się zupełnie szczęśliwa. Przynosiła Cliffordowi różne kwiatki i okryte pączkami gałązki. 41 O Ty, niezgwałcona ciszy oblubienico" powiedział, patrząc ze wzruszeniem na leżące na jego dłoni zawilce i fiołki. Wiosenne kwiaty zawsze przypominają mi ten werset. O wiele bardziej niż grecka urna. A tobie? Tak odparła niepewnie. I po chwili dodała: Ale dlaczego miałaby być zgwałcona? To takie brutalne słowo. Kiedy siadają na nich pszczoły lub jakieś inne drobne owady, nie czują się chyba zgwałcone, prawda? Być może odparł. Są bardzo dziwne. Takie na przykład fiołki. Myślę że dużo mniejszą uwagę zwracalibyśmy na kwiaty, gdyby poeci nie napisali o nich tylu pięknych wierszy. Zatrzymała się w miejscu. Czy to prawda? Nie, tylko w połowie. To, co napisali poeci, istotnie otwarło pewne drzwi, małą furteczkę do kwiatów. Ale kiedy się przekroczyło tę furtkę poetów, kwiaty stawały się jeszcze bardziej kwieciście taje-tnnicze. Nie była w odpowiednim nastroju, by słuchać literackich aluzji i sposób, w jaki Clifford abstrakcyjnie zalecał się do niej przy pomocy słów i rozmaitych aluzji, tego popołudnia szczególnie ją irytował. Nie, nie! Tylko nie to" powtarzała w duchu bezwiednie. Spędzili przepisową godzinę wśród drzew. Niebo było szare i zimne. Czuli się trochę nieswojo i czas wlókł się w nieskończoność. Oboje chętnie wrócili do domu i rozstali się na kilka godzin. Konstancja czuła, że czasem musi być sama. Nazajutrz padał ulewny deszcz, mogła więc pójść sama do lasu. Błądziła po nim jak najciszej, wypatrując bażantów. W końcu, gdy znów rozpadało się na dobre, zawędrowała do chatki. Zastała ją zaryglowaną i opuszczoną. Usiadła na pieńku pod wysuniętym daszkiem, patrzyła na padający deszcz i słuchała jego szumu. Cudownie było tak siedzieć samotnie w ciszy lasu, patrzeć na deszcz i słuchać szumu wiatru wśród drzew, jednocząc się z przyrodą w odwiecznym leśnym półmroku. Gdy ulewa osłabła, cicho podbiegł do niej brązowy spaniel i położył łapę na jej kolanach. W ślad za nim nadszedł gajowy. Zobaczywszy ją, podniósł rękę do kapelusza. Tak przyjemnie jest być na powietrzu i chodzić samotnie po lesie powiedziała wstając i odsuwając się na bok, żeby mógł otworzyć drzwi. Ano! mruknął, jakby nie rozumiejąc tego co powiedziała. Usiadła z powrotem w milczeniu, raczej żałując, że 42 przyszedł i jej przeszkadza. Dzisiaj nie chciała go widzieć. Taka się czuła szczęśliwa, wpatrując się samotnie w widmowe postacie, które deszcz wyczarowywał wśród starych dębów. Ale pomimo wszystko jego obecność nie przeszkadzała Konstancji. Pracował cicho w szopie. Przynajmniej nie będzie się do niej odzywał, ani robił literackich aluzji. Czy jest drugi klucz od tej chatki? zapytała. Czy mogę go dostać? Chciałabym tu przychodzić w deszcz, posiedzieć i patrzeć jak pada. Gajowy spojrzał na nią zaciekawiony, usiłując odgadnąć do czego zmierza