ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Niestety, a może na szczęście nie zdołali ich doścignąć. Nie ulegało bowiem wątpliwości, że nie sprostaliby wrogom, gdyż ich było tylko dwudziestu, a Bakkarów znacznie więcej. To wszystko opowiedział mi dowódca Abu Djom, podczas gdy jego ludzie siedzieli dokoła w głuchym milczeniu. Kiedy skończył, zerwał się i zawołał: — Siadajcie na konie, mężowie! Musimy śpieszyć dalej, bo inaczej przyjdziemy za późno. — Stać! Zaczekajcie! — poprosiłem. — Macie jeszcze czas! — Czekać? Emirze, czy nie żartujesz? Gdy jeńcy dostaną się za rzekę, będą dla nas straceni! — Nie. Trop, który tutaj widzimy ma przeszło dzień. Karawana przeszła tutaj wczoraj w poradnie i wieczorem dotarła do rzeki. Jeśli niewolników przeprawiono przez Nil, to teraz nie zdołamy już temu przeszkodzić, jeśli zaś były powody do tego, żeby zatrzymać ich jeszcze na tym brzegu, to powody te z pewnością trwają jeszcze. — Dlatego właśnie musimy się spieszyć! Dusza moja pragnie zanurzyć nóż we krwi zbójów i morderców! — Czy chcesz, żeby ich nóż zanurzył się w twoim sercu? Znajdujemy się w kraju Bakkarów, których tutejszy oddział liczy przynajmniej pięciuset ludzi; a was jest tylko dwudziestu. — Sądzę, że nam dopomożesz, emirze? — Dopomogę wam, gdyż jesteście moimi braćmi. — Słyszałem o was, że nigdy nie liczycie nieprzyjaciół, chociażby setki ich były. Jeśli przy nas staniecie do walki, nie będziemy potrzebowali się obawiać. Wiem, że ty masz strzelbę czarodziejską, z której możesz ciągle strzelać, nie nabijając. Czymże są wobec nas Bakkarowie, choćby nawet w liczbie pięciuset? Mówiąc o strzelbie czarodziejskiej, miał na myśli mój sztucer Henry’ego na dwadzieścia pięć strzałów. — Istotnie nie mamy zwyczaju liczyć naszych nieprzyjaciół — odpowiedziałem — ponieważ zdajemy się mniej na siłę, a więcej na podstęp. Strzelba moja daje mi wielką przewagę, nie mogę jednak zabijać ludzi, jeśli to nie jest potrzebne i jeśli mogę osiągnąć swój cel bez rozlewu krwi. — Nie możesz zabijać? — zapytał zdumiony. — Na cóż innego zasłużyły te psy, jeżeli nie na śmierć dziesięćkrotną? — Jestem chrześcijanin, a my chrześcijanie pozostawiamy karanie Bogu i władzy. W dodatku nie zrobili mi Bakkarowie nic złego, dlatego nie myślę przelewać ich krwi niepotrzebnie. Jeśli chcesz naszej pomocy, to słuchaj mnie, a skoro ocalenie waszych będzie możliwe, to ich ocalę. Jeśli zaś nie chcesz nagiąć się do mnie, to jedź dalej bez nas, ale pamiętaj, że jeszcze dzisiaj wieczorem możecie paść w objęcia śmierci. Was będzie niewielu pomiędzy Bakkarami, jak dwadzieścia szakali wśród pięciuset hien. Abu Djom patrzył długo i posępnie przed siebie, nikt nie rzekł ani słowa. Nuerowie nie są mahometanami, lecz poganami, dlatego wódz nie mógł pojąć moich chrześcijańskich przekonań. Zdaniem jego czyn Bakkarów wołał o krew, którą powinna przelać jego własna ręka. Starałem się wpłynąć na jego postanowienie, nalegając: — Wybieraj pomiędzy podstępem a przemocą i bądź albo z nami, albo bez nas! W pierwszym wypadku ocalisz prawdopodobnie niewolników, w drugim będą zgubieni, a wy razem z nimi. — Pozwól mi, emirze, pomówić wpierw z moimi wojownikami! — prosił. — Dobrze, zaczekam — odpowiedziałem, powstawszy i oddaliłem się nieco z Halefem. Po pewnym czasie zawołano nas z powrotem. Nuerowie podnieśli się z ziemi, a dowódca rzekł do mnie: — Emirze prosimy cię, żebyś nas nie opuszczał. Chcemy odzyskać nasze żony, córki i synów i zastosujemy się do twych rad. Nie chcemy przelewać krwi, lecz umówimy się z Bakkarami o cenę. Jeśli jednak odrzucą jedno i drugie, będziemy walczyć, chociażbyśmy mieli w tej walce wszyscy wyginąć. Jak ty postąpisz w tym drugim wypadku? — Dopomogę wam, gdyż jesteście moimi braćmi! — Bądź panie, naszym szejkiem i emirem! Będziemy tobie posłuszni! — W takim razie żądam, żebyście wykonali każdą moją wskazówkę. Jeśli się tak nie stanie, przedsięwzięcie skończy się naszą zgubą. Wszyscy dosiedliśmy koni i odjechaliśmy za tropem, ja na czele, a obok mnie Halef. Nuerowie rozmawiali z sobą po cichu, a ilekroć się odwróciłem, widziałem po ich znaczących spojrzeniach, że nasze osoby były przedmiotem ich rozmów. ABU EL MAWADDA. Aby pojąć wrażenie, jakie z hadżim Halefem Omarem wywarliśmy na Nuerach i zrozumieć gotowość, z jaką oddali się oni pod moje rozkazy, należy wziąć na uwagę to, że rodowity afrykański Murzyn, ten nie urodzony i wychowany w Ameryce, zwykł białego, a zwłaszcza Europejczyka, uważać za wyżej uzdolnioną, wyżej stojącą istotę. Do tego wypada dodać, że nad Bar el Dżebel okazaliśmy pewną odwagę, a ponadto miał Halef zwyczaj — chociaż zakazywałem mu tego surowo — przedstawiać mnie zawsze jako największego uczonego i najsłynniejszego bohatera. To powtarzano sobie potem z ust do ust, wszędzie wdmuchiwano trochę powietrza w tę bańkę naszej sławy i tak powiększała się ona coraz bardziej. Nic więc dziwnego, że Nuerowie okazali tyle przychylności i gotowość poddania się moim rozkazom. Było to dla nich szczęściem, gdyż w przeciwnym razie popędziliby na własną zgubę. Po godzinie może od naszego wyjazdu spostrzegłem trop jednego jeźdźca, łączący się z naszym od lewej strony. Zsiadłem z konia, aby mu się przypatrzeć i natychmiast zauważyłem, że koń tego jeźdźca nie miał prawej tylnej podkowy. Gdy to powiedziałem Halefowi, zawołał: — To ten Bakkar, z którym dopiero co rozmawialiśmy! Wrócił do rzeki. Ale po co zakreślił łuk, dlaczego tak daleko ją okrążał? — Aby się ukryć przed nami — odrzekłem — Usiłuje zwrócić na nas uwagę swoich, chce ostrzec ich przed nami, ale w ten sposób, żebyśmy nic o tym nie wiedzieli. — Dlaczego? W takim razie musimy, sidi, mieć się dobrze na baczności. Będą na nas czekali, ażeby napaść na nas. — Napaść na nas! — stęknął Marraba, pełen strachu. — O Allah, Allah, chroń nas przed diabłem o dziewięciu ogonach! Jeszcze nas zastrzelą, zakłują lub nawet zamordują! — Nie bój się! — pocieszyłem go. — Bakkar sądzi, że jedziemy prosto na wyspę Aba, do angielskiego misjonarza