ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Ulga, nie lekarstwo. Który nerw? Calvin nie wyrysował ich. Takie metodyczne działanie było sprawą Alvina. W Anglii Calvin uświadomił sobie, że to jedna z podstawowych różnic między nim a bratem. Istniało nowe słowo, właśnie wymyślone w Cambridge, określające ludzi tak nudnie metodycznych jak Alvin: naukowiec. Podczas gdy Calvin, mający zapał i styl, werwę, a nade wszystko ducha improwizacji, był artystą. Problem w tym, że w kwestii nerwów w nodze Bonapartego nie mógł właściwie eksperymentować. Trudno byłoby liczyć na przyjaźń między nimi, gdyby cesarz nagle zaczął piszczeć i wyć jak udręczona wiewiórka. Myślał nad tym, kiedy kolejny sekretarz poderwał się i wybiegł. Calvinowi przyszło wtedy do głowy, że nogi Napoleona nie są jedynymi w komnacie. Teraz, kiedy musiał dokładnie ustalić, który nerw za co odpowiada, żeby jego zaciśnięcie uśmierzyło ból, zamiast go sprawiać, musiał zachować się jak naukowiec, badając wiele nóg. Zaczął od następnego w kolejce sekretarza, niskiego człowieka (niższego nawet od cesarza, mającego skromną posturę), który wiercił się trochę na stołku. Niewygodnie? - zapytał go w myślach Calvin. Zobaczymy, czy znajdzie się na to rada. Posłał przenikacz do prawej nogi sekretarza, znalazł najgrubszy nerw i zacisnął. Nic, ani skrzywienia, ani grymasu. Zacisnął mocniej. Wciąż nic. Pierwszy w linii sekretarzy poderwał się i wybiegł pędem. Przyszła kolej na niskiego. Spróbował się przesunąć, poprawił ułożenie pulpitu, ale - ku zachwytowi Calvina - na jego twarzy pojawił się wyraz zdumienia, a potem rumieniec; sięgnął w dół i rękami przesunął nogę. No tak... Ten gruby nerw, czy może wiązka bardzo cienkich nerwów, nie ma nic wspólnego z czuciem. Natomiast wydaje się, że kieruje ruchem. Ciekawe. Niski człowiek pisał w milczeniu, ale Calvin wiedział, że myśli tylko, co się stanie, kiedy będzie musiał wstać. I rzeczywiście, gdy edykt został zapisany - chodziło o przyznanie wyjątkowego zwolnienia od podatków pewnym właścicielom winnic na południu Francji ze względu na nieurodzaj - sekretarz poderwał się, obrócił i rozciągnął na podłodze; obie nogi splątały mu się niczym linki od wędek u dzieciaków. Wszystkie oczy zwróciły się ku biedakowi, ale nie padło ani jedno słowo. Calvin obserwował z rozbawieniem, jak sekretarz podnosi się na rękach i lewym kolanie; prawa noga zwisała bezwładnie. Oczywiście, kolano mogło się zginać, więc wyglądało na to, że jednak wstanie. Dwa razy jednak próbował się na nim oprzeć i dwa razy upadał. Wreszcie odezwał się wyraźnie zirytowany Bonaparte: - Jest pan sekretarzem, mój panie, czy klaunem? - Moja noga, sire - wykrztusił urzędnik. - Moja prawa noga w tej chwili nie działa. Bonaparte zwrócił się do strażników pilnujących Calvina. - Pomóżcie mu wyjść. I przyślijcie kogoś, żeby starł rozlany atrament. Strażnicy podnieśli sekretarza i ruszyli z nim do drzwi. Przyszła pora, by Mały Napoleon przypomniał o swojej obecności. - Weźcie jego pulpit, durnie - polecił. - I kałamarz, i pióro. I edykt, jeśli nie jest poplamiony. - A jak mają to zrobić? - spytał kwaśno Bonaparte. - Przecież muszą podtrzymywać tego jednonogiego durnia. I spojrzał wyczekująco na bratanka. Chwilę trwało, nim Mały Napoleon zrozumiał, czego cesarz od niego oczekuje, i jeszcze dłuższą, nim zdołał przełknąć swą dumę i to zrobić. - Oczywiście, stryju - rzekł z wystudiowanym spokojem. - Chętnie sam je podniosę. Calvin uśmiechnął się skrycie widząc, jak dumny człowiek, który go aresztował, teraz klęka, zbiera papiery, pulpit, pióro i kałamarz, pilnie uważając, by nie poplamić się ani kroplą atramentu. Sekretarz, którego nerw Calvin zacisnął, został wyprowadzony z pokoju. Calvin pomyślał, czy wysłać za nim przenikacz i uwolnić biedaka. Ale nie był pewien, dokąd go odprowadzono, zresztą czy warto? Przecież to tylko sekretarz. Kiedy Mały Napoleon wyszedł, Bonaparte znowu zaczął dyktować, ale teraz już nie tak ostro i szybko. Przerywał często, poprawiał się od czasu do czasu, niekiedy milkł na długą chwilę, a sekretarz czekał z piórem zawieszonym nad papierem. W takich chwilach Calvin sprawiał, że atrament ściekał z pióra na sam czubek i spadał nagle na papier... Ach, to wściekłe osuszanie kleksa... Oczywiście, wszystko to jeszcze bardziej rozpraszało cesarza. Pozostała jednak kwestia nóg. Calvin zbadał każdego z sekretarzy po kolei, szukając innych nerwów i zaciskając je lekko. Nerwy ruchu pozostawił na razie w spokoju; teraz szukał nerwów bólu, znacząc postępy badań szeroko otwartymi oczami, zaczerwienionymi twarzami i czasem syknięciami nieszczęsnych sekretarzy. Bonaparte dostrzegał to i coraz trudniej było mu się skupić. Wreszcie, kiedy któryś z sekretarzy głośno jęknął po wyjątkowo mocnym zaciśnięciu - Calviowi brakowało precyzji z obiektami tak cienkimi jak nerwy - skrzywiony Bonaparte odwrócił się w fotelu i, o ile Calvin dobrze zrozumiał jego francuski, powiedział: - Czy drwicie ze mnie tymi sykami i jękami? Siedzę tu i cierpię, ale nie wydaję żadnych dźwięków. Tymczasem wy, którym dolega co najwyżej zbyt długie siedzenie w miejscu, jęczycie, sapiecie i wzdychacie, aż wydaje mi się, że wpadłem między stado hien! W tej właśnie chwili Calvin znalazł to, czego szukał. Zaaplikował akurat odpowiedni nacisk na nerw bólu jednego z sekretarzy i wszelkie czucie zniknęło. Zamiast skrzywienia, na twarzy mężczyzny pojawił się wyraz ulgi. Mam, pomyślał Calvin. Tak się to robi