ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Dwa lata i dwa miesiące. ' Ogólnie jest zdrowy? Tak. Wszystkie szczepienia w terminie? Tak. Nazwisko pediatry w mieście. Bernie podał nazwisko lekarza Alexa. Taki dialog ułatwiał sprawę. Nie musiał nawet na nią patrzeć. Imiona pozostałych członków rodziny. Gdy skończyła pisać, obrzuciła go życzliwym spojrzeniem. Pan nazywa się Bernard Fine? Chciała się upewnić, czy dobrze zapamiętała z poprzedniej wizyty. Bernie wyraźnie się rozluźnił. Tak. Alex ma dziewięcioletnią siostrę, Jane. Pamiętam. Wpatrywała się w niego wyczekująco z ciepłym uśmiechem. I...? To wszystko. Chcieli mieć jeszcze jedno dziecko z Liz, może nawet dwoje, ale już nie zdążyli przed wykryciem u niej raka. Imię pańskiej żony? W jego oczach dostrzegła przejmujący smutek i natychmiast pomyślała o nieprzyjemnym rozwodzie. Bernie pokręcił głową. Ból wywołany tym pytaniem obezwładnił go jak cios zadany znienacka. Uch... nie... nie mam żony. Lekarka była zaskoczona. Jakoś dziwnie to powiedział, a i patrzył przy tym też osobliwie. To znaczy? Nie żyje wykrztusił z trudem. Zrozumiała nagle, jak wielki ból musiała mu sprawić, i zrobiło jej się ogromnie przykro. Cierpienie wywołane czyjąś śmiercią było czymś, na co nigdy nie zdołała się uodpornić. Bardzo mi przykro... głos jej zadrżał, gdy spojrzała na dziecko. Jakież to musiało być dla nich wszystkich straszne, zwłaszcza dla dziewczynki. Alex był zbyt mały, by rozumieć, ale ojciec, gdy o tym mówił, sprawiał wrażenie zdruzgotanego. Bardzo przepraszam za to pytanie. W porządku, przecież pani nie wiedziała. Jak dawno to się stało? Nie mogło być zbyt dawno, skoro Alexander miał zaledwie dwa lata. Współczuła im całym sercem, a kiedy napotkała jego spojrzenie, dostrzegła, że ma w oczach łzy. W czerwcu ubiegłego roku. Było oczywiste, że Bernie nie zdoła powiedzieć ani słowa więcej. Kończyła więc w milczeniu wypełnianie ankiety, czując ciężar w sercu. Nie przestało jej to dręczyć, nawet kiedy już poszli. Gdy Bernie mówił o śmierci żony, widać było, jak bardzo cierpi. Biedny człowiek. Przez cały dzień wracała myślą do tej rozmowy i kiedy jeszcze w tym samym tygodniu całkiem niespodziewanie wpadła na nich w supermarkecie, była szczerze zaskoczona. Alexander siedział jak zwykle w wózku na zakupy, obok Berniego zaś szła Jane. Szczebiotała szybko, a Alexander wskazywał coś palcem i wrzeszczał na całe gardło: Guma, tata, guma! Doktor Jones prawie na nich wpadła. Zatrzymała się w pół kroku, z uśmiechem ogarniając wzrokiem całą gromadkę. Nie wyglądali wcale na takich przygnębionych, jak sobie wyobrażała, a prawdę mówiąc, sprawiali nawet wrażenie bardzo szczęśliwych. No, no, witajcie. Jak się ma nasz przyjaciel? Zwróciła się do Alexa, a kiedy spojrzała na Berniego, dostrzegła w jego oczach cichą radość. O wiele lepiej. Myślę, że antybiotyki pomogły. Nadal je bierze, prawda? Nie pamiętała już dobrze, jak długą kurację mu zapisała, ale powinien był chyba jeszcze brać leki. Tak, jeszcze bierze, ale widzę, że już doszedł do formy wyjaśnił Bernie z uśmiechem. Wyglądał normalnie, to znaczy na zmęczonego, mimo to w krótkich spodniach, odsłaniających brązowe nogi, prezentował się bez wątpienia bardzo atrakcyjnie. Doktor Jones próbowała nie zwracać na to uwagi, lecz nie mogła. Był przystojnym mężczyzną. On też patrzył na nią z przyjemnością. Tym razem znowu miała na sobie dżinsy, płócienną koszulę i czerwone espadryle. Jej włosy błyszczały. Jane nie mogła się domyślić, kim jest nieznajoma, doktor Jones była przecież bez fartucha. W końcu Bernie przedstawił je sobie i Jane wyciągnęła rękę, ale zrobiła to szalenie oficjalnie, jakby broniąc się przed poufałością. Obserwowała kobietę podejrzliwie i nie wspomniała o niej, dopóki nie wsiedli do samochodu. Kto to taki? zapytała. Lekarka, u której byłem wtedy w nocy z Alexandrem. Starał się mówić obojętnie, miał jednak wrażenie, że jest pięcioletnim chłopczykiem i znowu ma do czynienia ze swoją matką. To skojarzenie rozbawiło go. Ruth zadałaby mu dokładnie takie same pytania. Dlaczego byłeś właśnie u niej? Po błyskach w jej oczach zorientował się, co podejrzewa i zaczął się zastanawiać, dlaczego w Jane jest tyle niechęci. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że może być zazdrosna. Doktor Wallaby dał mi jej numer, zanim tu przyjechaliśmy, na wypadek gdyby któreś z was się rozchorowało, tak jak wtedy Alexander. Naprawdę byłem bardzo zadowolony, że ją znalazłem. Okazała się bardzo miła i bez problemu przyjęła nas w szpitalu w środku nocy, a właściwie to już tam była i badała kogoś innego, co dobrze o niej świadczy. Pamiętał też, że studiowała w Stanford. Jane tym razem ledwo coś mruknęła i ucięła rozmowę. Kiedy jednak w kilka tygodni później znowu się na nią natknęli, całkiem ją zignorowała i nawet nie raczyła powiedzieć "dzień dobry". Już w samochodzie Bernie zbeształ dziewczynkę. Wiesz, że byłaś wobec niej bardzo niegrzeczna? No dobra, a cóż w niej jest takiego nadzwyczajnego? Nadzwyczajne jest to, że to lekarz i możesz jej pewnego dnia potrzebować. A poza tym nie zrobiła ci, na litość boską, nic złego. Nie ma powodu, abyś była dla niej nieuprzejma. Cieszył się, że chociaż Alex ją lubił. Gdy tylko dostrzegł ją w supermarkecie, wydał głośny pisk i natychmiast wykrzyknął "dzień dobry". Tym razem poznał ją od razu, a ona w ferworze powitania wręczyła mu lizaka, przypominając, że nazywa się doktor Meg. Zaproponowała lizaka również Jane, lecz ta odmówiła, z czym Megan poradziła sobie bez problemu, nie zwróciwszy nawet na to uwagi. Postaraj się chociaż nie być wobec niej niegrzeczna, kochanie. Jane była ostatnio piekielnie wrażliwa. Bernie zastanawiał się, czy po prostu dojrzewa, czy też wciąż tak bardzo tęskni za Liz. Niania twierdziła, że prawdopodobnie i jedno, i drugie, a Bernie przypuszczał, że jak zwykle ma rację. Mary Pippin była ich ostoją i Bernie bardzo się do niej przywiązał. Od tego dnia aż do zabawy w dniu Święta Pracy nie spotkał Megan. Prawie od trzech lat, to znaczy od czasu, kiedy Liz zachorowała, a tym bardziej po jej śmierci nie bywał na żadnych imprezach, lecz pośrednik, który załatwił mu dom, zadbał o to, by Bernie znalazł się na liście gości organizowanego tego wieczoru festynu, i Bernie uznał, że byłoby nieładnie, gdyby nie wstąpił choć na małą chwilkę. Poszedł i wydał się sobie przybyszem z obcego miasta. Nie znał tam nikogo, w dodatku jak tylko wysiadł z samochodu, poczuł się przesadnie wystrojony