Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
.: śmiertelnego, nie wyobrażaj sobie, że lecę na twoich parę groS2y! Ja nie jestem stręczycielem, ty dziewko bezwstydna! Ja wszystko robię tylko przez współczucie dla ciebie, skoro już upadłaś tak nisko, żebyś nio musiał a hańbą swoją świecić publicznie ludziom w oczy i żeby cię W nocy nie zaaresztował patrol i żebyś nie musiała potem siedzieć trzy dni w komisariacie! Przynajmniej odbywa się wszystko w sekrecie i nikt nie potrzebuje wiedzieć, że się puściłaś,na lekki chleb!" On sobie tę: moralność wynagradzał na gościach, bo od tych kobiet nie chciał brać wynagrodzenia jak jaki pastuch. Miał swoją taksę: za niebieskie oczy liczyi dZisiątkę, za czarne piętnaście grajcarów, a wyliczał wszystko szczegółowo tla kawałku papieru, jak się to robi na każdym rachunku, i przedstawiał gościowi. Ceny jego były bardzo przystępne. Za kobietę bez inteligencji przypiSyH,ał sobie dodatek dziesięciu grajcarów, ponieważ był przekonany, że takim nieuczone stworzenie ucieszy gościa daleko. lepiej niż wykształcona dama, pewnego razu ku wieczorowi przyszedł do mnie pan Faustyn na ulicę Qpatovicką, ogromnie wzburzony i nieswój,. jakby go akurat byli wyciągnelii spod deski ochronnej tramwaju elektrycznego i jakby mu przy tej sposobności ktoś ukradi zegarek. Zrazu nic nie mówił, ale wyjął z kieszeni butołkę araku, napił się, podał mnie i mówi: .,Pij! Nie mówiliśmy nic i piliśmy po kolei. Dopiero gdy butelka była pusta, odezwał się nagle: "Kólego, bądź taki dobry i wyświadcz mi grzeczność. Otwórz okno od ulicy, ja siądę na parapecie, ty złapiesz mnie za nogi i zrzucisz mnie z trzeciego piętra na dół. Ja od życia nie chcę już niczego, pozostała mi już tylko ~ ostatnia pociecha, że mam zacnego towarzysza, który mnie zgładzi z tego świata. Ja juź dalej żyć nie chcę, bo mnie, człowieka uczciwego, oskarżono 0 stręczycielstwo jak jakiego pierwszego lepszego gałgana. Nas2 hotel jest przecie pierwszorzędny, wszystkie trzy pokojówki i moja Żona mają przecież książeczki w porządku i panu doktorowi nie są winne ~ wizytę ani grosza. Jeśli masz dla mnie choć troszkę przyjaźni, 2r2uć mnie z trzeciego piętra, udziel mi tej ostatniej pociechy." Rzekłem rtiu żeby więc wygodnie usiadł na parapecie okna, i zrzuciłem go na ulicę. Ale niech się pan feldkurat nic nie boi. Szwejk wlazł na pryczę, przy czym pociągnął za sobą feldkurata. - Niech pan patrzy, panie fcldkurat, tak go złapałem, i b~~i Spuściłem go na dół całkiem gładko. Szwejk podniósł feldkurata do góry, rzucił go na podłogę i podczas gdy wystraszony' Martinec wstawał z podłogi, Szwejk mev"ił obrazowo dalej: - No, widzi pan feldkurat, że nie stało się panu nic złego, a temu panu Faustynowi też s1ę nic nie stało, bo okno mojego mieszkania było niewiele wyżej od ziemi niż ta prycza. Muszę dodać, że ten pan Faustyn był wstawiony jak się należy i zapomniał, że mieszkam przy ulicy Opatovickiej na bardzo niskim parterze, a nie na trzecim piętrze jak przed rokiem, kiedym jeszcze mieszkał przy ulicy Krzemencowej, a on bywał u mnie częstym gościem. Kapelan spojrzał wzwyż ku Szwejkowi, który stojąc na pryczy opowia- dał wymachując rękoma. Biedny Martinec nie wiedział, co zrobić z wariatem, i jąkał wystraszony: - Tak, tak, synu kochany, było to niewiele wyżej od ziemi... Mówiąc to, wycofywał się powoli ku drzwiom, w które zadął rap- tem walić tak mocno, a przy tym wrzeszczeć, że otworzono mu natych- miast. _ Przez zakratowane okienko Szwejk widział; że feldkurat ucieka jak postrzelony w towarzystwie wartownika i gestykuluje żywo, opowiadając o swojej przygodzie. agi,: - "Teraz zaprowadzą go chyba do szpitala dla wariatów" - pomyślał - Szwejk, zeskoczył z pryczy i maszerując po celi krokiem wojskowym, przyśpiewywał sobie: iłaś mi pierścionek, dała, ~ - Ale go nosić nie będę. ř'` .' Zrobię ci ja z niego kule, ar A na wiwat strzelać będę, Oj, psiamać. oj, strzelać będę... xax ,ć-. Po paru minutach meldowano kapelana u generała Finka. U generała ~'~i było znowu bardzo wesoło, a w licznym towarzystwie wybitną rolę ,,. -: '.:~ odgrywały dwie uczynne damy, winta i likiery. Śród oGc;erów goszczących ;u generała znajdował się dały komplet ,;,~, `'"`` porannego sądu polowego, prócż owego piechura, który podczas posiedże- ř."" ' nia zapalał sędziom papierosy. Kapelan polowy wpłynął w to wesołe zebranie niby jakiś upiór z bajki. Był blady, wzburzony i pełen takiego dostojeństwa, jak człowiek, który jest i~: świadom, że spoliczkowany został całkiem niewinnie