Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Czwarty typ to poszukiwaczki przygód lub weteranki, zwane również konkwistadorkami, których celem jest zwykle maksymalny podbój - niezobowiązujący, przypadkowy i anonimowy seks. Jedna z weteranek deklarowała uprawianie miłości z 18 miejscowymi mężczyznami w ciągu 14 dni urlopu. O innych miejscowi podrywacze opowiadali, że życzą sobie seksu w kombinowanych, poczwórnych układach i wymiany partnerów. Są jednak i takie, które owszem są tu po to, by się trochę popieścić po tym i po owym, jednak tylko z wybranym, ulubionym beach boyem. Większość turystek, o czym trzeba koniecznie powiedzieć, woli romantyczną przygodę i nie zawiązuje w ogóle więzi o charakterze seksualnym z podrywającym ją czarnym chłopcem. Można powiedzieć, że dla większości kobiet plażowy loverboy jest takim samym bezpiecznym i higienicznym elementem tego, co Ryszard Kapuściński nazywa turystycznym, hermetycznym, higienicznym tunelem", jak klimatyzowane autobusy dowożące turystów z lotniska, importowana żywność all inclusive i trunki serwowane gościom, czy ściśle izolowany od dzikiego zewnętrza hotel (jak w wielu miejscach na tureckiej riwierze). Loverboy jest jak obrazki w hotelowym, czterogwiazdkowym pokoju - jest sztucznym elementem wystroju, jest rolą na pokaz, jest nieprawdziwy, chociaż niewątpliwie obecny. Niechętni do podziwiania obrazków za nic nie będą w stanie sobie przypomnieć, co też wisiało w ich pokojach na ścianach. Landszafty? Abstrakcje? Litografie? Reklamy? Brzuchaci biznesmeni z żonami i dziećmi wypoczywający na Dominikanie nie przypomną sobie krzątających się wokół ich hotelowych pięćdziesięcioletnich sąsiadek czarnoskórych, sezonowych kochanków. Kelnerzy? Chłopcy hotelowi? Bagażowi? Recepcjoniści? Jak na recepcjonistów dosyć kosztowni. Skoro loverboys nigdy nie proszą o pieniądze wprost, a jednak o pieniądze chodzi, to muszą stosować przebiegłe strategie wyciągania z kieszeni turystek upragnionych funduszy. I tutaj są jeszcze większymi mistrzami niż w podrywaniu. Najprymitywniejsi mówią, że zabrakło im po prostu na drinki, disco czy na taksówkę, kiedy dochodzi do płacenia. Bardziej wyrafinowani, kiedy na stole ląduje rachunek, ochoczo wyciągają z tylnej kieszeni portfel i wstydzą się bardzo, że mają w owym portfelu za mało, żeby rachunek ten pokryć. Rozbawione marengo i rozpalone za sprawą drinków turystki ochoczo otwierają pugilaresy i pod stołem przekazują nieszczęśnikom gotówkę, żeby nie było, że to one płacą i żeby się biedacy nie stresowali. Bardzo wyrafinowani i obeznani w podstawach gry aktorskiej po prostu milczą nie odzywają się i wyglądają na smutnych i przybitych. Do tej pory tak gadatliwi, wzbudzają od razu zainteresowanie partnerek swoim smutnym stanem. I wtedy wychodzi na jaw, że są biedni i nie stać ich na opłacenie rozrywek, albo - co jest skuteczne niezmiernie w otwieraniu portfeli - mają chorego brata, którego muszą utrzymywać i leczyć, potrzebują pieniędzy na dalszą edukację albo na rozwinięcie własnego small-biznesu, żeby nie parać się już więcej plażową robotą. Im turystka starsza i brzydsza, tym więcej daje pieniędzy. A są to wcale niemałe kwoty. Najogólniej plażowi chłopcy deklarują od 100 do 500 dolarów przychodu od jednej kobiety, choć bardzo często sprawa kończy się na darmowych drinkach i posiłkach. Niektórzy, ci najpiękniejsi, najsubtelniejsi i najzdolniejsi, dostają w prezencie motocykle albo kosztowną garderobę. Są też i tacy, którzy znakomicie na tym sympatycznym w końcu procederze zarabiają znacznie więcej niż przeciętny mężczyzna na Dominikanie, pracujący w normalnym" zawodzie. Jeden z loverboyów zarabiał więcej niż 1000 dolarów miesięcznie, podczas gdy zwyczajny pracownik na Dominikanie zarabia około sześćdziesięciu. Choć kwoty te mogą trochę przerażać, mniemam jednak, że po takim instruktażu agencje turystyczne zapełnią się klientkami żądającymi bardziej doprecyzowanych prospektów reklamowych. Zwłaszcza że kobiety żądają dzisiaj więcej i więcej, bez cienia zakłopotania, zmieszania czy nieśmiałości. Nieśmiałe rekiny padłyby z głodu, a damy - jak pamiętamy - są dzisiaj przecież rekinami. Nadeszły czasy dla śmiałych, świadomych swojej wartości, znających swoje coraz liczniejsze potrzeby dam. I właśnie o tych to czasach, kobiecej śmiałości i kobiecych potrzebach traktują następne strony. Jestem bardzo cierpliwa, pod warunkiem, że wyjdzie na moje. MargaretThatcher Rozdział III Rekiny na smyczy Wiesz - powiedział mi kiedyś znajomy - oglądam czasem programy o modzie i zawsze zdumiewa mnie liczba nastolatek chętnych do wzięcia udziału w castingach. Przewijają się przez te konkursowe wybiegi i zdjęcia próbne całe ich tabuny. A mnie akurat - odparłem znajomemu - nie zdumiewa to ani trochę, choć najzupełniej cię rozumiem