ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

.. Na to, coś mi odrzekł, odpowiem krótko, mój Ojcze. Jest to niemożliwe. To, co mi z łaski swojej miłosiernie sugerujesz... Pamiętaj, z kim masz do czynienia, Ojcze Święty. Jestem pitekantrop modernis, wyrosły wśród swojego gatunku, mam garb tak ogromny, jakiego Ty, daruj, nawet nie mogłeś sobie wyobrazić! Widzisz go? No właśnie. Na drogę do Damaszku nie ma dla mnie powrotu, choćbym pragnął, nigdy się tam nie dowlokę. Ale powiem ci szczerze. Powiem więcej. Byłoby grubą nieprzyzwoitością, gdybym pragnął się tam dostać. Uczciwie mówię - nie wchodzi w rachubę! To Ty pozostań z nami, jeśli... jeśli się dobrze rozumiemy. Tak, m ó j ojcze? Więc wydam rozkazy. Ahoy, on the board! Stawiać żagle! We dwójkę raźniej wędrować w ciemności. Weźmiemy między siebie kochanego pitekantropa. Będzie nas trzech, jak w wesołej kompanii. Coś jak Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty. Ty, Pawle, ja i ta czaszka. Nie obruszaj się, to trójca w takim ludzkim zwyczajnym sensie. Rozumiesz, im niżej, tym gorzej, im dalej, tym gorzej. Z tym, że na dnie akurat jestem ja... Powiadasz, że to zmory, Pawle? I niechaj Bóg mnie strzeże! A jeśli to Bóg mi je podsuwa, to co ja mam o Nim sądzić? W kim to tkwią te pokusy? We mnie i tylko we mnie? Coś tu jest nie w porządku! Nie uważasz? Tylko zaiste nie ze mną. Czymże ja jestem? Bardzo kru chym istnieniem, jak na tyle cierpienia, ile potrafi się we mnie zmieścić! A widzisz! Pragnę miłować radość. I mam przeczucie, że jeśli gdziekolwiek można ją znaleźć, to tylko na tej strasznej, oszałamiającej drodze do Itaki. Tak. To zmory mnie szukają, lecz ja szukam prawdy. I nie dlatego, że noszę skórę pitekantropa, nie pozbyłem się swoich oczu... Żeglarzem jestem, a ślepi żeglarze nic już nie mają do powiedzenia... Kanibalizm Będzie Karany Śmiercią! Tak, mój Pawle, Widzisz, mijamy wyspę ludożerców, Lestrygonów... Ów błysk, ten napis, to latarnia morska - dla mnie, dla mojego wnętrza, w którym nieoswojony czai się pithecantropus. Wyobraź sobie - On i Ja, czaimy się pospołu... Niechaj będzie, Pawle. To są zmory. Popatrz, a takie wciąż niebezpieczne!... - Co pan bełkoczesz? Nie dajesz pan spać! - ozwał się znienacka głos Sowińskiego jenerała. - Na zmiłowanie boskie, człowieku! Spij... Nie jesteś tu sam. - Tak jest, jenerale! Z całą pewnością nie jestem tu sam. Pan również. I nie z mojej winy spać pan nie może. Nie z mojej winy potrząsa pan kikutem. Życzy pan sobie, abym milczał, więc milczę. Lecz nie jest to przyzwoite - nie trzeba tak, pan rozumie? Nie trzeba tak potrząsać kikutem na moich oczach. Ja też mam prawo do snu, tymczasem oka zmrużyć nie mogę. Głucha noc, jenerale, wszyscy śpią prócz nas. Pan nie potrafił oswoić się z bólem, a ja z widokiem pańskiej obciętej nogi. Panu się zdaje, że potrząsa pan okaleczoną kończyną, tymczasem mną pan potrząsa. Panu sprawia to ulgę, dla pana to gimnastyka i wytchnienie. Nie przyszło panu na myśl, że dla mnie to udręka? Nie pomoże żadne zamykanie oczu. Nic mi nie da odwrócenie się na drugi bok. Wciągnąłeś mnie, jenerale, w zaklęty krąg okrucieństwa! Cierpię, że ty cierpisz. Lecz to mało. Jestem twoim obmierzłym kikutem. Kawałkiem obciętej goleni, resztką ścięgien i mięśni, fałdem różowej skóry. Fałdy te podwiązał polowy chirurg, najlepiej, jak umiał, lecz tylko dla niego mogła to być piękna robota, bo we mnie wywołuje odrazę, a w tobie rozpacz. Zawieszona u stropu nasza laterna magica rozsiewa przyćmione światło, w którym dawno zatarły się różnice między mną a tobą. Jestem twoim kikutem, jenerale. Czuję, jak mną daremnie potrząsasz. Twój ból nigdy nie ustąpi, pulsuje w tobie wraz z krwią. Albowiem organizm jest pełnią. Doskonałością w swoim rodzaju. System nerwowy jest pełndą, tak przez naturę stworzony, toteż nigdy nie pogodzi się z brakiem, z amputacją. Ja, twój kikut, wiem o tym. Czemuż ty tego nie wiesz? Po cóż się tak rozpaczliwie buntujesz? Po co mną potrząsasz? Wystarczy mnie zaakceptować. Mnie, ten kawałek obciętej nogi, swój wierny kikut. Wierniejszy od najwierniejszego żołnierza, jenerale. A wtedy pójdę za tobą, gotów na twoje rozkazy. A ty syczysz, jenerale! Trzęsiesz mną, syczysz z bólu. To ty innym nie dajesz spać. Gdzie twoje męstwo, jenerale Sowiński? Tylko byś beształ wszystkich wokół Spójrz, ten człowiek na sąsiednim łóżku, którego ofuknąłeś bez racji, patrzy na ciebie od wielu godzin nie zmrużywszy oka. Straszną zgotowałeś mu noc. Ów człowiek ujrzał cię, jenerale, gdy sam był małym chłopcem. Stałeś ze szczudłem wbitym w ziemię. Przy ostatniej dymiącej armacie. Stałeś martwy! Kulą ugodzony w pierś. A ten chłopiec długo w twarz ci spozierał. Dzięki tobie pokochał męstwo. A ty syczysz z bólu, jenerale? Ach, ci patrioci wszystkich narodów! Gdyby siedzieli cicho miłując bliźniego swego, nie trzęśliby teraz swoimi kikutami nad głową Bogu ducha winnego człowieka! Jenerale, jeśli nie masz jeszcze tego orderu, to ja ci go przypnę. Jest to Order Burdelonia Prostituta. Należy ci się, boś płacił nie za swoje grzechy. Za splugawienie saskie, za wszystkich sprzedawczyków. Za całą litanię, którą sam dobrze znasz. Za to wszystko, czego czynić nie należy. .Nadaję ci więc ten Order. Tylko przy dekoracji przestań wreszcie potrząsać kikutem! No i schował go pod prześcieradło