Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
W styczniu 1544 i posłowie cesarza Ferdynanda I oraz jego polsko-litewscy stronnicy i Piotrkowie tajną naradę i postanowili dopiąć tego celu. Wzgląd na Zygmunta Augusta z Elżbietą był tylko pozorem, dobrym dla starego króla. Nie tak łatwo poszło z oszukaniem królowej. Bona st protestowała aż do końca. Teraz, kiedy nieszczęsny ożenek musiał nieuchronnie spowodować^ zatarg z nią, z Koroną, a już szczególnie z sejmem, Radziwiłłowie do Zygmunta II w ręce. Dążyli, mówiąc najkrócej, do władzy. Nie cho tylko o odzyskanie dóbr i dochodów odjętych im przez Bonę, lecz o fai rządy nad państwem. Trudno przy tym uważać Radziwiłłów za przedstawicieli odrębności litewskiej, jeżeli pierwszy dostojnik Wi< Księstwa, wojewoda wileński Jan Hlebowicz, był w ogóle przeciwny; ływaniu Zygmunta Augusta do Wilna, a zwykła szlachta miała wkrótce < nie zawołać o zbliżenie z Polską, zwłaszcza już z jej swobodami zie mi. Wileńskie rządy Zygmunta Augusta przyniosły jednak coś więcej niż i polityki magnackiej, w dziejach wewnętrznych Wielkiego Księstwa st całą epokę, i to błogosławioną. Znaczne zasługi położył sam król, aczkc niektórzy współcześni narzekali, że jeśli nie ucztuje, nie flirtuje i niei festynów, to jedynie po to, by gonić po puszczach za niedźwiedziami i i je, narażając własne życie. Sama jego obecność w Wilnie czyniła z rzeczywistą stolicę. Rozpoczął się żywy ruch budowlany, ściągnęłoi rzemieślników najrozmaitszych narodowości. Obok Włochów i Nie przyjeżdżali Czesi i Grecy, lecz najwięcej było Polaków, i to prze? samego Krakowa. Ciekawa rzecz, że byli to na ogół architekci i majst pokrewnych specjalności, jak na przykład kamieniarze. Oni też kier pracami budowlanymi. Napływ plebejskich Polaków pozostawił w Wilnie trwałe ślady, od bowiem czasów mową pospolitą w mieście stała się polszczyzna. Językidlu urzędowym nadal pozostawał ruski. W 1547 roku sejm litewski uchwalił prośbę, której oryginalne brzmieofej było takie: 310 aby Jeho Królewskaja Milost racził wedle starodawnoho obyczaju dwór litowskij na swoim .Iwore chowali [...] a to dlatoho, iżby bratia i synowie naszi, na dwore Jeho Mitosti stużaczi, /wiczyli sia rycerskich uczynków i tym sia laski Jeho Miłosti dosluhowali i na potom hodnymi .luhami hospodaru Jeho Miłosti i Riecziposplitej byli. Dworów wtedy w Wilnie nie brakowało. Dopóki żyła Elżbieta Austriaczka, było ich aż trzy - jej własny oraz polski i litewski małżonka. Kosztowały wiele pieniędzy, pochłonęły między innymi całe wiano, nad którym tak gorzko biadał Ferdynand I. Jednakże istnienie ich miało duże znaczenie dla kultury. Silą rzeczy musiały być one kopią dworu wawelskiego, który przeżywał v'.czyty świetności renesansowej. Dzięki temu do odległego miasta przenikał powszechny obyczaj europejski. Przypadek podkreślił to w sposób malowni- czy. Łukasz Górnicki, z Oświęcimia rodem, spolszczył, przerobił na rodzimy użytek słynne dzieło Baltazara Castiglione o Dworzaninie. Pracy tej dokonał w Wilnie. Stało się to co prawda nieco później, ale wzmożone, bardzo silne oddziaływanie kultury Zachodu na Wielkie Księstwo trwało przez cały czas rządów ostatniego z Jagiellonów. To był jeden nieprzerwany ciąg, którego śmierć Zygmunta Augusta wcale nie zakończyła. Zygmunt August założył pierwszą w Wilnie galerię obrazów, na które grosza nie szczędził. Dla artystów król miał hojną rękę. Od niego też pochodził najstarszy wileński księgozbiór, liczący ponad tysiąc dwieście tomów, staran- nie oprawionych w kosztowny biały pergamin. W niedalekiej przyszłości utworzyły one fundament biblioteki Akademii Stefana Batorego. Zaginęła tylko Biblia, ofiarowana królowi przez Marcina Lutra, nosząca jego własno- ręczną dedykację, a oprawiona w czarny aksamit ze srebrnymi okuciami. Jeśli wierzyć miejscowej legendzie, diabeł porwał ją. później ze stołu pewnego księdza, który powodowany grzeszną ciekawością, ukradkiem, po nocy stu- diował skażoną księgę. Wójt wileński i sekretarz królewski, krakowianin Augustyn Rotundus Mie- leski, napisał po łacinie historię Litwy, która njestety nie dochowała się, zaginęła. Już we wczesnych latach wileńskich zauważono u króla silny pociąg do jeszcze jednego rodzaju dzieł sztuki, mianowicie do artystycznie opracowa- nych klejnotów. Nuncjusze papiescy zanotowali później o tym rzeczy pozornie niewiarygodne, ale chyba prawdziwe, bo niby dlaczego mieliby fantazjować w relacjach. Jeden z nich ocenił kosztowności Zygmunta Augusta na milion dukatów. Oprócz tego miał król dwadzieścia kompletów pełnych zbroi wyko- nanych przez artystów włoskich i trzydzieści złotych rzędów na konie, wysa- 311 dzanych klejnotami. Dzisiejsze muzea europejskie ubiegają się o pa Zygmuncie Auguście