ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Korzystający z Drogi płacili wysoką cenę za umiejętności i wiedzę. Adept owej sztuki najczęściej doświadczał oświecenia w chwilach krańcowego wysiłku, wyczerpania lub stresu. Dlatego też Agis, jak każdy wtajemniczony, po kilka godzin dziennie kontemplował jedność ciała, ducha i umysłu, przebywając w warunkach ekstremalnej niewygody. Zazwyczaj medytował na brzegu zbiornika melioracyjnego. Tego dnia jego umysł skoncentrował się na miejscu odległym o setki kilometrów, jednocześnie cofając się w czasie o ponad dziesięć lat - do oazy, w której Agis przebywał jako młodzieniec. W odróżnieniu od mętnej sadzawki, woda oazy była niebieska i przejrzysta. Pochylały się nad nią szyfonowce o fioletowych wierzchołkach i skrzypiące pędy batotrawy o czarnych przerostach. Nad lasem lśniły dwa złote księżyce Athasu, Rai i Guthay, oddzielone pasmem oliwkowego nieba od krwawego spektaklu - wschodu słońca. Choć Agis musiał pokonać trzysta kilometrów otwartej pustyni, nie przeciążał się bagażem. Przewiesił sobie przez plecy tylko jeden bukłak na wodę; w ręku miał drewnianą laskę, a u pasa stalowy miecz z rękojeścią owiniętą rzemieniem. Właśnie dowiedział się od przejeżdżającego z karawaną kupca, że jego starsza siostra, spadkobierczyni nazwiska Asticlesów, została zamordowana w Tyrze. Niechaj prowadzą cię duchy tej ziemi, mój drogi. Tak powiedziała Durwadala, kobieta-druid mieszkająca w oazie. Zakomunikowała to Agisowi nie używając słów, bo przysięgła nigdy nie zakłócać muzyki wiatru. W bardzo skomplikowany sposób gestykulowała czterema rękami; tak właśnie porozumiewała się z ziemianinem. Mierzyła ponad dwa metry, a całe jej ciało pokrywał gruby bury pancerz. W wąskiej chitynowej twarzy lśniły mozaikowe oczy i tkwiła para niewielkich żuwaczek. Dobre były twe nauki, o pani, odpowiedział Agis, niezdarnie naśladując mowę Durwadali. Twoje słowa na zawsze zapadły mi w serce. Serce to dziwne miejsce na słowa, Agisie. Lepiej trzymaj je w głowie, może wtedy na coś ci się przydadzą, odparła. Mężczyzna stłumił chichot, wiedząc, że hałas nie spodobałby się Durwadali. Zamknę je zarówno w sercu, jak i w głowie, obiecał. Mistrzyni przez kilka chwil wpatrywała się w ucznia, a potem dotknęła jego twarzy czułkami. Niech wiatr cię poniesie, powiedziała i odeszła do lasu. Jej pancerz natychmiast zmienił kolor i rysunek, dopasowując się do czarnozłotych tyczek batotrawy. Drzewa będą cię pamiętały. Durwadala zniknęła i Agis zakończył medytację. Czuł spokój i pustkę w centrum jaźni, w miejscu gdzie jednoczyły się mistyczne energie umysłu, ciała i ducha. Zamrugał załzawionymi oczyma. Powoli zaczął odczuwać, że spuchł mu język, a w ustach ma gorzką suchość z pragnienia. Jak zwykle doznał pierwszych objawów udaru cieplnego - zawrotu głowy i osłabienia. - Caro! - zawołał, kierując wzrok na nieprzejrzystą taflę zbiornika. - Możesz mi już przynieść pić. Odwrócił się i spojrzał przez ramię, spodziewając się, że jego służący, karzeł, jest gdzieś w pobliżu. Zamiast pomarszczonej twarzy starca zobaczył jednak szczupłego kapłana w czarnej szacie. Rysy tego człowieka były ostre i wyraziste, a splecione w warkoczyk miedziane włosy opadały mu na kark. Ściągnięte brwi, poryte bruzdami czoło i grube, wydatne usta sprawiały wrażenie, że mężczyzna ciągle się na coś dąsa. Dostojnik podszedł do Agisa i podał mu wodę. - Jak tam twoja Droga, przyjacielu? - Tithian?! - wykrzyknął młodzieniec. Zamrugał oczyma i potrząsnął głową, zaniepokojony, że zapamiętał się w medytacji i widzi rzeczy nie istniejące. Jednak obraz Tithiana nie zniknął, więc Agis podniósł się i stanął z kapłanem twarzą w twarz. - Jak mnie tu znalazłeś? - spytał. Spojrzał na boki, podejrzewając, że ujrzy kilku zawstydzonych strażników albo przynajmniej zakłopotaną twarz Caro. Tithian uśmiechnął się ironicznie, widząc jego zaskoczenie. - Nie wiń niewolników - powiedział. - Użyłem swojej mocy. Agis zmarszczył brwi. Nawet Tithian nie powinien wkraść się tu nie zauważony. Przy pierwszej okazji trzeba porozmawiać z Caro o tym niedopatrzeniu. - Jak długo musiałeś czekać? - O wiele za długo - odparł nieproszony gość, patrząc spod oka na bladozieloną mgiełkę na niebie. - Musisz być bardzo doświadczony w podróżowaniu Drogą. Pozostaje tylko pozazdrościć takiej koncentracji. Agis przyjął wodę z jego ręki. - Nie można ujarzmić umysłu, nie okiełznując ciała. Królewski namiestnik wzniósł oczy do nieba. - Pamiętam, jak mi to w kółko powtarzali - odparł. - Dla mnie sztuki psioniczne to za wiele zachodu. Sięgnął pod obszerną szatę i wydobył ceramiczną karafkę z winem. - Rozkazałem twoim ludziom, żeby dali mi coś do picia. Mam nadzieję, że się nie obrazisz. - Ależ skąd - odrzekł Agis, próbując wyczytać z twarzy przybysza jakąś wskazówkę co do jego misji