ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Wilhelm patrzył na nie bez słowa, wzruszony. - To piękne dziecko - powiedziała podchodząc do niego Matylda. - Prawda? - Wydawało się, że jest pogrążony w marzeniach. Patrzył na nią nieprzytomnym wzrokiem. - Prawda? - Tak, oczywiście. A jak się ma królowa? - Bardzo dobrze, odpoczywa. - Czy mogę ją zobaczyć? Matyldzie nie spodobał się jego błagalny ton. Odpowiedziała jednak spokojnie: - Myślę, że król pozwoli. Teraz Wilhelm odsłonił zasłony i uklęknął przed młodą kobietą, która drzemała oparta o pierś swej piastunki. Podobnie jak hrabia na widok tego piękna poczuł, jak rośnie w nim fala pożądania. Aż zbladł z przejęcia. Myślał, że zemdleje niby panna, gdy królowa otworzyła oczy i wyszeptała słabiutkim głosikiem: - Wilhelmie, jestem szczęśliwa, że cię widzę. - Mora! Stojący w pobliżu król zwrócił się do siostry: - Dlaczego ją tak nazywa? Już raz słyszałem to imię. - Matylda powiedziała mi, że to imię jakiejś ruskiej wróżki. - Wróżki! Tam są też wróżki? - Wuju - powiedziała Matylda - wszędzie są wróżki. - Jak możesz mówić takie bzdury, księżniczko? Jesteś przecież dobrą chrześcijanką mimo twego małżeństwa - wtrącił się Froland, biskup Senlis. Aluzja do zakazu papieskiego zasmuciła córkę księcia Flandrii. Kościół wciąż nie godził się na ten związek i groził ekskomuniką, co napawało ją strachem. Jak żyć bez sakramentów, codziennej mszy, bez miłości bożej? Czy Lanfranc, który długo sprzeciwiał się temu związkowi i którego Wilhelm wysłał do Rzymu, zdoła przekonać papieża? Przeor z Bec był dobrej myśli. Dziecko, które nosiła pod sercem, poruszyło się po raz pierwszy. Uznała, że to dobry znak. Chciała podzielić się dobrą nowiną z przyszłym ojcem, ale książę wciąż patrzył na królową, której razem ślubowali miłość i wierność. Matylda kochała Annę czule, głęboko i wiernie. Kiedy Wilhelm opowiedział jej o spotkaniu i uczuciu, które się z tego zrodziło, nie tylko zrozumiała, ale była nawet szczęśliwa. - Będziemy ją bardzo kochać - powiedziała. Książę ucałował ją i podarował dużą posiadłość pod Falaise. Codziennie wspólnie modlili się za królową. Teraz po raz pierwszy poczuła się wyzuta ze wszystkiego i ogarnęła ją zazdrość. - Matyldo! Chcę zobaczyć Matyldę! Wezwanie Anny przegnało jej czarne myśli. - Jestem tu! - Moja dobra Matyldo, jakże się cieszę, że widzę was razem przy mnie - powiedziała królowa, ujmując ich za ręce. - Miałam zły sen. Śnił mi się czarny mężczyzna, który pochylił się nade mną i chciał mnie porwać. Wołałam o pomoc, ale nikt nie nadchodził. Sama z nim walczyłam, ale on był silniejszy i pokonał mnie. - Anno - przerwała jej Adela z Flandrii - to zmęczenie przynosi złe sny. To normalne w połogu. Musisz odpocząć. Matyldo, Wilhelmie, wyjdźcie. Książę i księżna Normandii usłuchali i opuścili komnatę, a za nimi król i cała świta gości. Zostały jedynie położne i służące, które Helena szybko odesłała. - Znów śniłam o Filipie, prawda? Rozdział XV Filip Pomimo nalegań towarzyszy Filip nie podążył za nimi, gdy Anna, pożegnawszy eskortę złożoną ze swych rodaków, ruszyła w dalszą drogę z Polski do Francji. Bez żalu patrzył za tymi, którzy od dzieciństwa dzielili jego radość i smutki, którzy tak jak i on mieli zaszczyt należeć do drużyny kniazia kijowskiego, gdzie przyjmowano tylko najlepszych, najdzielniejszych, najszlachetniejszych. Filip zdecydował, że nie wróci na Ruś. Oznaczało to, że staje się zdrajcą i uciekinierem. Modlił się, by Bóg go oświecił, i już teraz prosił o wybaczenie. Nocą zrzucił swe bogate i rzucające się w oczy ubranie i włożył łachmany - przyodziewek nędznych rekrutów, których rycerz Gosselin z Chauny przyjmował w miarę potrzeby podczas podróży. Z dawnej świetności został mu jedynie sztylet, niegdyś podarowany mu przez Annę, nóż otrzymany w prezencie od Jarosława i kilka złotych i srebrnych monet ukrytych w sakiewce pod koszulą. Nie zauważony podążał za karawaną. Postanowił, że nikt go nie rozpozna, a zwłaszcza Ona. Ucałował więc ostrze sztyletu i obciął włosy. Zgolił kark, zostawiając tylko długi kosmyk z tyłu, tak jak to robią wojownicy tatarscy. Zgolił też wąsy i brodę. - Wielki Włodzimierzu i święty Jerzy, patronie mój, dajcie mi siły, bym doprowadził do końca moje przedsięwzięcie! Z przerażającym spokojem przeciął sobie czoło i policzki oraz gardło od prawego ucha do podstawy szyi. Zlany krwią, chwiejąc się z bólu, potknął się o korzenie i upadł prosto w ognisko, które rozpalił, by się rozgrzać. W parę chwil niesamowite cierpienie doprowadziło go do utraty przytomności. Gdy się ocknął, był jak żywa pochodnia. Cała twarz mu płonęła. Zawył tak, że usłyszała go nawet, mimo odległości, tylna straż orszaku książęcego. Jego głos przejął strachem ludzi, przyzwyczajonych przecież do krzyków śmiertelnie rannych