Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
-Ja też mogę przekazać krew. '* Wszystkie inne pytania wyleciały jej z głowy. Ogarnęło ją coś na kształt snu i cumy wiążące z realnością puściły. Myśli odbiegły. Czu- ła jedynie znużenie, jakby mogła spać tydzień. Znała to uczucie. Przychodziło, gdy część jej osoby zaczynała poddawać się wątpliwo- ściom, napominając, że utraciła już zrozumienie najprostszych po- staw życia, że nic nie jest takie, jak powinno. I że może najlepsze czasy, najszczęśliwsze dni, ma za sobą. - Chodźmy spać, Davidzie - rzekła bezbarwnym głosem. Tej nocy spali razem, ale daleko od siebie. Rozdział 32 Dawit nigdy szczególnie nie przepadał za kotem Jessiki. Herbat- nik zostawiał wszędzie sierść, był większym samotnikiem i cholery- kiem niż Księżniczka oraz nazbyt lubił robić użytek ze swoich pazu- rów. Kiedy raz drapnął Kirę i upuścił krwi z dziecięcego nadgarstka, gdy byli we dwójkę, Dawit uniósł się gniewem i zagroził oddaniem go do schroniska. To wywołało jedną z najgorszych kłótni z Jessicą, po której Dawit chodził naburmuszony przez kilka dni. 230 PAKT Ale przeszłość natychmiast przestała się liczyć, gdy tylko Dawit ujrzał Herbatnika siedzącego na werandzie. Czekającego. Żywego. Mógł wyliczyć wszystkie szczęśliwe chwile swojego życia - zapo- wiedź małżeństwa z Raną, pogodne noce z Adelą, naukę w Lalibelii, muzykę w Chicago, urodzenie się Kiry, niezrównaną ulgę ujawnienia prawdy Jessice - lecz widok żywego Herbatnika miał pośród tego wszystkiego wysoką pozycję. Dawit był tak zajęty opiekowaniem się Jessicą po szoku na mokradłach, że zapomniał o lęku wywoływanym myślą o zdechłym kocie. Stąd widok Herbatnika podwójnie nim wstrząsnął. Zapomniał, że powinien zastać trupa. A przypomniawszy sobie, był zdumiony, że jest inaczej. Herbatnik harcował na stole w jadalni, bałaganił w gazetach Da- wka, by ściągnąć na siebie uwagę, ale Dawit go nde karcił. Drapał miękkie futerko na podgardlu, gdzie rodziły się chrapliwe kocie po- mruki. Przez jakiś czas Herbatnik unikał Dawita, prawdopodobnie bocząc się po zastrzyku, ale ostatnie dwa tygodnie mile reagował na okazywaną dobroć. W końcu bez względu na wszystko zwierzaki za- wsze wybaczały. r. - Nieruchomości Zrób To Sam - zagf iichał kobiecy głosik z głoś- nika konferencyjnego telefonu przy łokciu Dawita, pełen fałszywej amerykańskiej uprzejmości. Przez estatnie dwie ntinuty numer, pod który Dawit dzwonił, nie odpowiadał. Tego przedpołudnia Jessicą zgodziła się wystawić dom na sprzedaż, choćby po td;' aby się przekonać, jak sprawdzi się na ryn- ku. Zaraz po podrzuceniu Kiry do szkoły Dawit kupił materiały na tablicę DO SPRZEDANIA Z PIERWSZEJ RĘKI, która miała stanąć przed domem. Z reklamy firmy, do której teraz dzwonił, wynikało, że w ciągu jednego dnia przysyła kogoś do sfotografowania domu. Zanim Jessicą wróci a pracy, wszystko się załatwi. Będą znacznie bliżej. Potrzebował tylko czasu na sprzedaż domu. Nie mógł wrócić do swojej kolonii po stare sztaby złota albo rzadkie obrazy, więc nie stać go było na porzucenie czegoś wartościowego, gdy najbardziej po- trzebowali pieniędzy. W razie zarzutów Mahmouda wyjaśni, że sprze- daje dom, bo Jessicą zawsze chciała mieć większy i mogła wydać pie- niądze na przeprowadzkę w dowolnie wybrane miejsce. Wiesz, Mahmoudzie, że kobiety nie umieją prowadzić interesów, powie- działby mu. Pozwól, że przynajmniej to jej dam. 231 UCHROŃ MNIE OD ZŁEGO Mahmoud z pewnością wyświadczy mu ten zaszczyt i złoży dru- gą wizytę, zanim wprowadzi w czyn groźby przeciwko Jessice lub Ki- rze. Czy Khaldun w ogóle wydał pozwolenie na tak surowe postępo- wanie? Dawit wątpił w to; nauczyciel cenił śmiertelne życie. Pamiętał jego komentarz, gdy wrócił z pola bitwy przeciwko Włochom: Co zy- skałeś, Dawicie? Czy kosa musi udowodnić, że jest ostrzejsza od źdźbła trawy? Daj trawie rosnąć wedle woli". Kiedy pracowniczka Zrób To Sam" podawała przez telefon ter- miny i ceny usług przedsiębiorstwa, Dawit głaskał Herbatnika i cało- wał zimny nos, ledwo słuchając. Od czasu do- czasu nie potrafił zdu- sić nerwowego śmiechu. Herbatnik reprezentował możliwość wiecznego szczęścia, którego Dawit nigdy nie miał odwagi sobie wy- obrazić. Bijące kocie serduszko było obietnicą, nowym paktem. Ko- chaj to, co jest stałe, jak ty sam". Czy to nie słowa jego nauczyciela? I oto było rozwiązanie dla Dawita, promieniujące taką prostotą, że le- dwo mógł ogarnąć je myślą. Będzie miał scosobność obserwować dorastanie Kiry, nawet po Rytuale. Berhanu, który miał dwanaście lat i był najmłodszym bra- tem w Życiu, gdy przechodził Rytuał, zdumiał Khalduna, ponieważ jako jedyny się staczał. Z każdym rokiem stawał się wyraźnie wyższy i bardziej męski, aż osiągnął dorosłość. Wtedy, jak w przypadku wszystkich pozostałych, proces starzenia ustał. To samo nastąpi z uro- czą Kirą. Dawit był tego pewien. W nadchodzących stuleciach on i Jessica będą mogli mieć ra- zem wiele dzieciy- i czyjessica, zostając nieśmiertelną, będzie mogła przekazywać Żywą Krew potomstwu, jak Khaldun uważał? Cóż to by- łoby za błogosławieństwo! Ich przyszłe dzieci nieśmiertelnymi bez płacenia ceny Rytuału; wieczne życie bez bólu śmierci. I będą pierwszymi dziećmi Żywej Krwi. Dawit chciał odpędzić nieposłuszne myśli, ale o każdej porze dnia były zbyt uwodzicielskie, zwłaszcza gdy Herbatnik pakował mu się przed oczy. Dawit już nigdy nie zapragnie śmierci, która zakończyłaby jego izolację, i nie pozazdrości śmiertelnym tej nie- zbywalnej cechy, jaką jest przemijalność. Czy to naprawdę możli- we? - Więc jak z tą drugą? - spytał kobiecy głos ze Zrób To Sam". - Hmm... drugą? O co..