ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Żaróweczka zgasła, ale za to pobiegły i zamigały niezliczone światełka na pionowym pulpicie i ożyły dwa duże ekrany na bokach pulpitu. Jak żmije popełzły krzywe, zaczęły skakać cyfry, cichutko zaskowyczały pstrykając różne tam kenotro- ny, klistrony i inne elektroniczne bebechy. Epoka rewolucji nauko- wo-technicznej. Trwało to wszystko może z pół minuty. Następnie skowyt ustał, a na pulpit i na ekrany powrócił spokój i porządek. Teraz świeciły tam dwie gładkie krzywe i ogromna ilość najróżniejszych liczb. - No i koniec - powiedział wysunął szufladkę i włożył kartkę papieru z powrotem do teczki. Nawet nie zdążyłem otworzyć ust, kiedy już mi objaśniał - że te oto liczby, to entropia mojego tekstu, te zaś charakteryzują coś tam takiego o czym długo by mówić, a ta oto krzywa to zaokrąglony współ- czynnik czegoś, czego nie zrozumiałem, ta zaś to rozrzut czegoś takiego, co zrozumiałem i nawet zapamiętałem, ale od razu wylecia- ło mi z pamięci. — Proszę zwrócić uwagę na tę cyfrę — powiedział postukując palcem po samotnej czwórce, która sieroco wtuliła się w dolnym prawym kącie cyfrowego ekranu. - Wśród pańskich kolegów, nie wiem czemu panuje przekonanie, jakoby to właśnie była ta sławetna obiektywna ocena, czy też indeks genialności jak jąnazwał ten dziwny owinięty w bandaże człowiek. - Ojło Związkowe... - wymamrotałem machinalnie. - Możliwe. Zresztą dzisiaj przedstawił się jako Kozłuchin, a zresztą on akurat pojawiał się tu już niejednokrotnie, za każdym razem z innym rękopisem i pod innym nazwiskiem. Uparcie nazywa tę cyfrę indeksem genialności i uważa, że czym jest ona większa, tym autor genialniej szy. I opowiedział mi jak próbując przekonać Pietieńkę Skoroboga- towa, pewnego razu wyrwał na chybił trafił z pierwszej lepszej gaze- ty jakiś felieton o kantach w handlu, włożył do maszyny i maszyna pokazała siedmiocyfrową liczbę i chociaż gołym okiem było widać, że felieton jest beznadziejnie daleki od genialności Pietienka Skoro- bogatow nie dał się ani trochę przekonać, chytrze przymrużył oko i starannie schował strzępek gazety do grubego notatnika. - A więc na co wskazała pańska siedmiocyfrową cyfra? - zapy- tałem z ciekawością. - Pan wybaczy Feliksie Aleksandrowiczu, ale cyfry bywają wy- łącznie jednocyfrowe. Siedmiocyfrowe bywają liczby. A więc licz- ba, która pojawia się w tym miejscu monitora - znowu postukał pal- cem po mojej czwórce - oznacza popularnie mówiąc najbardziej prawdopodobną liczbę czytelników danego tekstu. - Czytelników tekstu -... powtórzyłem nieśmiało i mściwie. - Tak, tak purysta językowy niewątpliwie uzna to połączenie słów za bardzo nieładne, jednakże w danym przypadku „czytelnik tekstu" to termin oznaczający człowieka, który chociaż raz przeczy- tał albo przeczyta w przyszłości dany tekst. Tak więc ta jakaś mi- tyczna czwórka, to nie indeks pańskiej Feliksie Aleksandrowiczu genialności, a zaledwie najbardziej prawdopodobna liczba czytelni- ków tej recenzji, wskaźnik NICZT, albo po prostu CZT... - A co to takiego en-el? - zapytałem aby w ogóle cokolwiek powiedzieć, w głowie huczało mi jak w rurze wodociągowej. - NI - najprawdopodobniejsza liczba. - Aha - powiedziałem i nawet już zamilkłem, ale w mojej gło- wie nagle na moment przejaśniło się i zapytałem z oburzeniem: - A więc jaki ma związek pański NICZT z talentem, ze zdolnościa- mi, i w ogóle z wartością danego, jak pan był łaskaw się wyrazić, tekstu? - Uprzedzałem pana Feliksie Aleksandrowiczu, że wskaźnik ten ma wyłącznie pośredni związek... - Żadnego związku, nawet pośredniego! - przerwałem mu na- kręcając się coraz bardziej. - Liczba czytelników zależy przede wszystkim od nakładów! — A nakłady? - No wie pan - powiedziałem. - Mnie to już naprawdę może pan nie opowiadać bajek! Dobrze wiemy od czego, a zwłaszcza od kogo zależą nakłady. Mogę panu wymienić ile tylko pan chce skan- dalicznej chałtury, która wyszła w półmilionowych nakładach..