ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Poselstwo Grzegorza zaklinało Ottona, by nie zwlekając przybył z pomocą. Filagatos zdradził, korzystając, że zmarł w drodze przydany mu Bernward wurzburski, zapewnił sobie poparcie bizantyńskich cesarzy przyrzeczeniem uległości,Krescencjusz zbrojną ręką zajął Rzym, wygnał lub stracił stronników Grzegorza i Ottona. Łagodny z usposobienia Otto zapłonął takim gniewem, że nie bacząc, iż większość jego sił związana jeszcze była walkami na wschodzie, natychmiast nakazał pochód. Z trudem zdołano go przekonać, że niecierpliwością może tylko pogorszyć położenie, a w razie klęski zamierzenia jego mogą być unicestwione na zawsze. Niemniej wyruszył do Ratyzbony, przez gońców wzywając Ekkeharda, by natychmiast po ukończeniu walk tam ciągnął. Do Bolesława zaś wysłał poselstwo z przedstawieniem, że niepokoje w Rzymie zagrozić mogą kościelnym zamierzeniom polskiego księcia i zmarnowaniem męczeńskiej krwi Wojciecha. W drodze jeszcze dotarła do Ottona wiadomość, że z początkiem listopada w rozstrzygającej bitwie nad Hawelą poganie ponieśli ciężką klęskę od Westfalczyków, przez co wojna na północy pomyślnie została ukończona. Otto pewny był już także powodzenia rzymskiej wyprawy. W obliczu buntu pojednał się z bawarskim krewniakiem. W Ratyzbonie czekali nań margrafowie Ekkehard i Gero, ściągali inni lennicy. Cesarz, nie mieszkając, zleciwszy niemieckie sprawy ciotce Matyldzie, wyruszył do Ratyzbony. Wśród najcięższej zimy przebył Alpy Brennerską Przełęczą, w Trydencie zastał już namiestnika swego na Italię, margrabiego Hugona z Tusculum. Przybierając jak górskie wody, wojska spływały w lombardzką równinę. Coraz to dołączał się orszak któregoś z duchownych wasali, uciskanych przez potężnego Arduina z Iwrei. On sam nie stanął na wezwanie, lękając się zapewne odpowiedzialności za zamordowanie biskupa Piotra z Vercelli z zemsty za rzuconą klątwę. Nie stanęło też wielu innych możnowładców lombardzkich, którzy rozgrabili dobra kościelne i nie na rękę im było przywrócenie ładu. Otto jednak nie pozwolił się odwieść od celu wyprawy. Rzym był źródłem buntu, siły miał cesarz dostateczne, by zgasić go jednym uderzeniem. Z obawy przed własną zmiennością i łatwowiernością ślubował sobie, że - wzorem Bolesława - ukarze przeniewierców tak srogo, by sam rozgłos powstrzymał buntownicze poczynania. Gniew jego podniecał jeszcze spotkany w Pawii Grzegorz. Spędziwszy tam święta Bożego Narodzenia, razem już ruszyli do Ferrary. Cesarz zawarł przymierze z potężnym dożą weneckim, Piotrem II, i pociągnął na południe, uprzedzany zapowiedzią, że tym razem zdrajcy nie mogą już liczyć na jego wyrozumiałość. Dwudziestego lutego stanął u bram Rzymu. Z górą półroczny już pobyt w klasztorze zbiegł Stoigniewowi dziwnie szybko. Ustalone regułą do najdrobniejszych szczegółów życie płynęło tak jednostajnie, że trudno dzień od dnia odróżnić. W kilka tygodni po wszczęciu buntu w mieście zapanował spokój i wojewoda mógł był nawet powrócić na swą gospodę. Pozostał jednak w klasztorze, odesławszy tylko swój szczupły orszak. Zapomniał niemal, że tu oczekuje tylko na rozwój wypadków. Całymi dniami przebywał w klasztornej bibliotece, czytając lub przypatrując się z zaciekawieniem, jak bibliotekarz Jan Canaparius przepisuje księgi, zdobiąc je pięknymi inicjałami. Wieczory spędzał na samotnych rozmyślaniach lub rozmowie z Tunim, Zrozumiał teraz dopiero, co tutaj ciągnęło Wojciecha: klasztor był światem sam w sobie, panowały w nim ład i spokój, wzajemna życzliwość w dążeniu do wspólnego celu, którym kierowała jedna myśl i wola, bez przymusu i ucisku. Ale Stoigniew utwierdził się w poczuciu, że sam do tego świata nie należy. Ogarnęło go podniecenie i niecierpliwość, gdy tylko przyszła wiadomość, że Otto przekroczył Alpy na czele potężnych zastępów. Teraz wojewoda całymi dniami wałęsał się po mieście, po tawernach, targach i Emporium, starając się z podsłuchanych rozmów wymiarkować, jak zachowa się Rzym wobec nadejścia cesarza, i coraz bardziej upewniając się, że miasto bronić się nie będzie. Kto nie lękał się o swe życie, stanowisko i majętność, o przybyciu Ottona mówił jak o spodziewanym widowisku. Nie mający nic do stracenia próżniaczy motłoch cieszył się nawet, gdyż wszelki nieład niósł sposobność doraźnych zysków i użycia. Wiedział o tym i Krescencjusz, który zrazu gotował się do obrony miasta, ściągając najemników, żywność, broń i machiny. Łudził się, że Otto napotka opór już w Lombardii i że zanim zdąży go złamać, do Rzymu nadpłyną z południowej Italii posiłki lenników cesarzy greckich