Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!
Miała ponad dwa metry wzrostu! Trudno się dziwić; wszyscy wojownicy z czwartego poziomu byli olbrzymami. — Jeste¶my tutaj, by zetrzeć cię na miazgę! — Syrena do- 55 tknęła Thora szczupłym palcem, który był zakończony długim, pomalowanym na czerwono paznokciem. — Postaciom z tamtej strony ekranu nie wolno przebywać w ¶wiecie rzeczywistym. Zamierzałe¶ tu pozostać, łami±c wszelkie reguły, a to jest kategorycznie zabronione. Thor odsun±ł dłoń wojowniczki i burkn±ł lekceważ±co: — Okropnie mnie przestraszyli¶cie. Trzęsę się jak galareta — kpił z koleżanki po fachu. Rzecz jasna, nadrabiał min±.Obserwowałem go uważnie i spostrzegłem, że niespodziewane przybycie gromady wojowników zrobiło na nim spore wrażenie. — Dobrze się czujesz w rzeczywistym ¶wiecie, kole¶? — rzucił łysy Mongo. — Zapomniałe¶ chyba, po co zostałe¶ tu wysłany. — Przypilnujemy, aby zrobił, co do niego należy — dodała Syrena, oblizuj±c czerwone wargi. — Ha! — Thor popatrzył na nich spode łba. — Jestem od was silniejszy. Nikt mnie nie pokona. Wygrywam wszystkie pojedynki. Jak możecie się łudzić, że uda się wam mnie zwyciężyć? — rzucił arogancko, krzyżuj±c na piersi potężne ramiona. — Opracowali¶my now± strategię — oznajmił Ekstermina-tor. — Powstała drużyna. — Drużyna? — powtórzył wyraĽnie zdziwiony Thor. Rzucił mi pytaj±ce spojrzenie. — Czy to jaka¶ tajna broń? Pokręciłem głow±. — Drużyna oznacza wspólne działanie i podział zadań — wyja¶niłem. — Masz teraz przeciwko sobie cał± trójkę. To nie jest uczciwe... — umilkłem, gdy Syrena pochyliła się mierz±c, Bena i mnie groĽnym spojrzeniem. — Ci chłopcy s± twoimi jeńcami? — zapytała, przewracaj±c stolik jednym mocnym kopnięciem, żeby przyjrzeć nam się z bliska. Wycelowała palec w moj± pier¶. — Poznaję tego dzieciaka. Kazał mi walczyć niemal bez wytchnienia. 56 — Nic na to nie można poradzić — wtr±cił się Ben. — Ci±ży na nim kl±twa... — Kl±twa nie ma tutaj nic do rzeczy — przerwał Ekstermi-nator. — Ten chłopak uwielbia gry komputerowe. Wali w klawisze jak szaleniec. Musieli¶my skakać, biegać, robić uniki, padać i natychmiast się podnosić... Wszystko pod jego dyktando i w potwornym tempie. Mam po dziurki w nosie takich graczy. Potrafi± wycisn±ć z wojownika siódme poty — perorował z irytacj±. Dodał zwracaj±c się do mnie: — Nadszedł czas zemsty. Teraz będziesz tańczył, jak ci zagramy! Mongo zmarszczył czoło. Na gładkiej łysinie poruszyła się skóra. — Jaki¶ cherlawy i słaby ten chłopak — burkn±ł, pochylaj±c się nade mn±. Patrzył bezmy¶lnie wyłupiastymi ¶lepiami. Poczułem na plecach zimny dreszcz. Po chwili zapytał, wysuwaj±c język niczym ogromny w±ż: — Masz ochotę na mał± wspinaczkę po sieci paj±ka, chłopczyku? — Do¶ć tego — uj±ł się za mn± Ben. — Nie możecie przebywać w naszym ¶wiecie i straszyć niewinnych ludzi. — Czyżby? — u¶miechnęła się Syrena szyderczo. — No to patrz! Wskazała Bena krwistoczerwonym paznokciem. Szkarłatny błysk zamigotał złowieszczo. Nim trafił w pier¶ Bena, Thor uniósł rękę. Pojawiła się srebrna błyskawica. ¦mierciono¶ne promienie Syreny zmieniły tor i ominęły mego przyjaciela. Zjawisku towarzyszył o¶lepiaj±cy błysk. Niebezpieczna jasno¶ć zniknęła w mgnieniu oka. Osłupiały Ben wodził spojrzeniem po twarzach rozw¶cieczonych wojowników. — Jak ¶miałe¶ mi przeszkodzić! — wrzasnęła Syrena podbiegaj±c do Thora, który położył dłonie na biodrach. — Ten chłopak należy do mojej drużyny. Rzuciłem na mego prze¶ladowcę badawcze spojrzenie. Całkiem nieĽle jak na faceta, który jeszcze przed chwil± 57 nie miał pojęcia, co oznacza to słowo. Czyżby postanowił nas bronić? — Masz własn± drużynę? — burkn±ł Mongo. — Należ± się nam chyba jakie¶ wyja¶nienia. — Potrzebna mi była do pojedynku, w którym weĽmie udział Mikey — oznajmił Thor. Od razu wiedziałem, że zmy¶la na poczekaniu. — Należna mu kara powinna zostać wymierzona wedle reguł obowi±zuj±cych na czwartym poziomie. Uznałem, że najlepiej będzie zmusić go do wyczerpuj±cych pojedynków, jak nakazuj± zasady gry. — Sprytnie — pochwaliła Syrena. — Domy¶lam się, że drugi chłopiec również musi wzi±ć udział w turnieju — rzucił Mongo, spogl±daj±c chytrze na Bena. — Moment! — zawołał mój przyjaciel unosz±c ręce. — Zaledwie raz rzuciłem okiem na „Niebezpieczn± wyprawę"! — Zacz±łe¶ grać i miałe¶ na to wielk± ochotę — przypomniał Eksterminator i pogroził Benowi palcem. — Obserwowali¶my cię. Jeste¶ tak samo jak inni dotknięty straszliw± kl±tw±. — Nie! — krzykn±łem. Nie mogłem pozwolić, by wci±gnęli Bena w tę aferę. — Ci chłopcy będ± uczestniczyć w pojedynku — stwierdził kategorycznie Thor, ucinaj±c dyskusję. — Doskonale — ucieszyła się Syrena. — Rozegramy dzi¶ wielki turniej. Możemy zacz±ć o czwartej miejscowego czasu? — Jasne — odparł Thor, kiwaj±c głow±