ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

- Tak, francuski. Nie spodziewam się możliwości wykorzystania tego szczególnego talentu w tej podróży. - Mówił to kpiąco, a jego krótki wybuch zdawał się już zapomniany. Ten aspekt charakteru Dietricha także niepokoił Burckhardta - jego nastroje zmieniały się z zaskakującą prędkością i utrzymywały człowieka w stanie niepewności. Zesztywniał, kiedy Nopagos odwrócił się i przemówił przynaglająco z prośbą w oczach. - Jeszcze jest czas na zmianę decyzji, ale musi pan zadecydować teraz. - Wchodzimy do zatoki w możliwie najwcześniejszym momencie. Jest pana obowiązkiem dopilnować, aby to wejście dokonało się bezpiecznie. Choćby dla dobra pańskiej załogi, jeśli już nie z żadnego innego powodu. Zachowanie Nopagosa uległo zmianie. Wyprostował się na całą długość i wpatrywał wprost w Niemca z autorytatywnością bijącą z. twarzy. - W takim razie musimy zmienić kurs. Jest tam niebezpieczny prąd boczny z kierunku wschodniego, który musimy uwzględnić, jeśli nie chcemy się rozlecieć na skałach od zachodu. Proszę powiedzieć pańskiemu sternikowi... Burckhardt przekazał machinalnie instrukcję po niemiecku - instrukcję, którą nie w pełni rozumiał i której nie dowierzał. Nopagos wydał niewiarygodny rozkaz, aby sterować prosto na skały Zervos, a dziwaczność rozkazu obudziła zupełnie nowe widmo w umyśle Burckhardta, już i tak przygniecionym przez niepokój. Starał się sobie szybko wyjaśnić dręczącą kwestię, zanim będzie za późno. Nopagos jest bez wątpienia greckim patriotą - jeszcze przed paru godzinami potwierdziła to jego postawa wobec Burckhardta - a więc jak daleko może się posunąć, aby powstrzymać Hydrę i jej ładunek przed dotarciem do Katyry? Czy rozbiłby rozmyślnie swój statek na tych strasznych skałach? Miał na pokładzie załogę złożoną z ziomków, ale czy to powstrzyma go od podjęcia działań, które muszą się zakończyć śmiercią wszystkich na pokładzie? Tak jak Dietrich, również i Burckhardt nie żywił żadnych złudzeń co do szans przeżycia w razie zatonięcia statku. Jeśli nawet istniały kiedykolwiek, to były teraz znacznie mniejsze niż dziesięć minut temu. Wszystko zależało od nieprzeniknionego umysłu jednego Greka w średnim wieku. - Jest prąd boczny - odezwał się Dietrich i teraz Burckhardt mógł wyczuć pierwsze oznaki przechyłu statku na lewą burtę. Hydra ze swymi ciężko łomocącymi przeciążonymi maszynami zaczęła poruszać się chaotycznie w kipiącym morzu - jak żyroskop, który się wymknął spod kontroli. Czując mdłości z przerażenia, Burckhardt patrzył, jak Schnell zmaga się z kołem sterowym, aby utrzymać statek na koszmarnym kursie podyktowanym przez Nopagosa - kursie, który zdawał się nie mieć żadnego kierunku, kiedy prom przewalał się w piekle niemal oceanicznych fal przetaczających się we wszystkie strony w miarę narastania siły bocznego prądu. Wkrótce statek znalazł się pod działaniem dwóch napędów - gnany do przodu mocą wysilonych maszyn oraz spychany w bok przez potężny prąd ze wschodu. Potem przez kilka minut ulegali złudzeniu, że stoją w miejscu, aż do chwili, gdy złudzenie to prysło w szczególnie przerażający sposób. Burckhardt sądził, że erupcje wodne nie opodal były efektem zderzenia się ze sobą wielkich fal i wzajemnego ich unicestwienia, jednakże kiedy pył opadł na moment, ujrzał ogromny cień wzbijający się w środku nocy i pojął, że patrzy na prawie pionową ścianę wystrzelających w górę skał, które zamykały im drogę. Przybój eksplodował u podnóża urwiska, gdzie fale rozbijały się o barierę. Porażony lękiem, słyszał głos Dietricha przy swoim uchu - niski grzmot jak dzwon na trwogę. - Oceniam, że jesteśmy od nich o sześćset metrów... Hydra wspięła się na grzbiet fali i teraz byli wystarczająco blisko, aby dostrzec ogromne bałwany rozpryskujące się o okropny monolit skały, wysyłające rozmazane bryzgi, które wzbijały się o sto stóp powyżej skotłowanych łańcuchów górskich Morza Egejskiego. Burckhardt czuł, jak coś chwyta go za gardło, kiedy patrzył urzeczony na ten widok - ściana skalna wznosząca się w górę, u jej stóp skalne ostrogi odkryte na mgnienie oka, gdy fale się cofały, uniesienie dziobu Hydry, wszystko to tak blisko, że wydawało się, iż przy następnym opadnięciu muszą staranować ów niewzruszony masyw. A z miotanego falami mostka dał się teraz słyszeć nowy złowrogi dźwięk - grzmot morza szturmującego masywny bastion lądu. Po raz pierwszy Burckhardt czuł potrzebę mówienia, zadania pytania na temat nawigacji. Musiał podnieść głos, aby Schnell - ciągle schylony nad sterem - mógł go dosłyszeć ponad wyciem wiatru i stałym rykiem morza rozbijającego się o skalną ścianę. - Co się nie udało? Jesteśmy prawie na przylądku Zervos! - Schnell nie odpowiedział, nawet się nie odwrócił, kiedy Burckhardt uczynił krok naprzód i chwycił Nopagosa mocno za ramię. Zwrócił się do niego ostro po grecku, próbując skłonić go do wyznania prawdy. - Jesteśmy za blisko, prawda? Zrobił to pan umyślnie..