They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

– Dziadek mi to przywiózł z Florydy. Dużo podróżuj± z babci±. Może pani dotkn±ć, jak pani chce. Przesunęła palcem po gładkiej muszli. Za ni± spostrzegła fotografię. Ze dwudziestu chłopców w identycznych podkoszulkach i spodenkach stało w kajaku i na nabrzeżu. Rozpoznała chłopca, który stał na przodzie, i pochyliła się, żeby spojrzeć z bliska. Tętno jej przyspieszyło. Ostrożnie, żeby nie poruszyć muszli, podniosła zdjęcie. Tym chłopcem był Danny Alverez. – Go to za zdjęcie, Timmy? – Z obozu z ko¶cioła. Mama mnie wysłała. My¶lałem, że mi zepsuje wakacje, ale było fajnie. – Ten chłopiec to Danny Alverez, prawda? – Wskazała palcem, a Timmy przyjrzał się bliżej. – Taa, to on. – Znałe¶ go? – Nie bardzo. On nie mieszkał w tej okolicy, tylko na dole, w Red Robin. – Nie chodzili¶cie razem do ko¶cioła? – Przypatrywała się innym twarzom. – Nie. On pewnie chodził do szkoły i do ko¶cioła obok bazy lotniczej. Pokazać pani moj± kolekcję kart baseballowych? – Zacz±ł grzebać w szufladach nocnego stolika. Jednak Maggie chciała dowiedzieć się czego¶ więcej o tym obozie. – Dużo chłopców tam było? – Dużo. – Położył na łóżku drewniane pudełko i zacz±ł wyjmować karty. – Z różnych miejsc, z różnych ko¶ciołów. – To był obóz tylko dla chłopców? – Nie, dziewczyny też były, ale po drugiej stronie jeziora. Mam tu gdzie¶ Darryla Strawberry, to jest go¶ć! – Szukał w rozrzuconych na łóżku kartach. Na zdjęciu były też dwie dorosłe osoby. Jedn± z nich był Ray Howard, ko¶cielny ze ¶w. Małgorzaty. Drugi był wysokim, przystojnym mężczyzn± z ciemnymi kręconymi włosami i chłopięc± twarz±. Obaj, nieznajomy i Howard, mieli na sobie podkoszulki z imieniem ko¶cioła ¶w. Małgorzaty wypisanym na przodzie. – Timmy, kto to jest ten pan? – Ksi±dz Keller. Jest super. Jestem jednym z jego ministrantów. Nie każdy może być ministrantem, bo ksi±dz jest wybredny. – Co to znaczy? – Starała się z całych sił, żeby nie było w jej głosie strachu, tylko ciekawo¶ć. – No, nie wiem. Sprawdza, czy może komu¶ zaufać. Traktuje nas specjalnie, nagradza za to, że jeste¶my dobrymi ministrantami. – Na czym polega to specjalne traktowanie? – Zabiera nas na wycieczkę w ten czwartek i pi±tek. Czasem gra z nami w nogę. I wymienia się kartami. Kiedy¶ dałem mu Boba Gibsona za Joego DiMaggia. Odkładała już zdjęcie na miejsce, kiedy jej uwagę przyci±gnęła jeszcze jedna twarz. Tym razem o mało nie wypu¶ciła oprawionej fotografii z ręki. Serce zaczęło jej walić. Na nabrzeżu, schowana czę¶ciowo za wyższymi chłopcami, widniała drobna piegowata twarzyczka Matthew Tannera. – Timmy, mogę sobie pożyczyć to zdjęcie na kilka dni? Obiecuję, że ci je oddam. – Dobra. Nosi pani broń? – Tak, noszę. – Usiłowała mówić spokojnie. Ostrożnie wyjęła zdjęcie zza szkła, zauważaj±c, że ręce lekko jej się trzęs±. – Ma pani przy sobie? – Tak. – Pokaże mi pani? – Timmy – przerwała im Christine. – Czas do stołu. Umyj ręce. – Przytrzymała drzwi i klepnęła go ¶cierk±, kiedy j± mijał. Maggie wsunęła zdjęcie do kieszeni żakietu, tak żeby Christine nic nie zauważyła. ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIERWSZY Po kolacji Nick uparł się, że razem z Timmym wymyj± naczynia. Christine wiedziała, że robi to z powodu Maggie, ale postanowiła wykorzystać rzadki u młodszego brata uprzejmy odruch. Kobiety przeniosły się do saloniku, gdzie docierały do nich tylko przytłumione fragmenty dyskusji na temat futbolu w Nebrasce. Christine postawiła filiżanki na szklanym blacie stołu, maj±c nadzieję, że Maggie zrelaksuje się chociaż przez moment. Że na kilka minut zapomni, iż jest agentk± specjaln± FBI. W czasie kolacji Maggie była bardzo niespokojna, teraz też nie usiadła. Wydawało się, że roznosi j± energia, chociaż tak naprawdę była wykończona. Cienie pod oczami niezdarnie pokrywał makijaż. Była rozkojarzona