ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

— Set i Iblis! — wykrzyknął w końcu, wykonując gest odpędzania złych mocy. — Czy z ich ubiorów zostało cokolwiek? — Znalazłem skrawki czarnego materiału z wyszytymi cienkimi, białymi zygzakami. — Niepokój wodza wyraźnie zmalał. — To byli Beni Nuer, bezwartościowe osobniki buszujące na obrzeżach pustyni, zbyt tchórzliwi, by zapuszczać się do jej wnętrza. To żadna strata, ale nie podobają mi się ślady, które znalazłeś! — Co one oznaczają? — pytał Conan. — Jadłeś mój chleb i sól, więc jestem zobowiązany cię ostrzec. Beni Nuer zostali zabici przez hadizza, demony wirów powietrznych! To nieczyste istoty z głębin pustyni, a podczas ostatniego obrotu księżyca słyszałem o trzech takich napadach. — Co je tu sprowadza? — spytał Conan. Wódz wzruszył ramionami. — To istoty nie z tego świata, więc któż może to wiedzieć? — Czy wiadomo, jak wyglądają i jak zabijają? — Nikogo nie pozostawiają przy życiu, by mógł je opisać, ale ofiary — zwierzęta i ludzie — są rozrywane na strzępy. Ich serca, a czasem i mózgi, są zjadane. Jasne było, że ten człowiek nie wie nic poza starymi opowieściami, ale wiadomość, że były inne podobne ataki, była wartościowa. Conan spróbował zapytać o inną sprawę. — Czy wiesz coś o zaginionym mieście Janagar, o którym mówi się, że leży głęboko na pustyni? Wódz roześmiał się. — Mój przyjacielu, pustynia pełna jest zaginionych miast. Ja sam widziałem pół setki. Wieże niektórych wciąż wymierzone są w niebo. Inne osady są tak głęboko zasypane, że tylko pomniki kolosy świadczące o ich wspaniałości wyglądają ponad piasek, przysypane po nos. To szaleństwo ludzi każe im tu budować miasta. Bogowie pustyni zawsze będą żądać tego, co do nich należy. Mądrość polega tylko na tym, by znać zamiary pustyni. Możesz zapytać Asoqua, Bajarza. On zna więcej starych historii, niż ktokolwiek z naszego plemienia i może on słyszał o tym Janagarze. Conan uprzejmie podziękował wodzowi i wyszedł, by szukać Bajarza. Był zadowolony, że udało mu się zapewnić na tym terenie bezpieczeństwo swoim towarzyszom, bo prawa gościnności były mocniejsze niż jakiekolwiek inne cywilizowane kodeksy. Dotyczyło to jednak tylko samej oazy. Z chwilą gdy opuszczą jej teren, staną się dla Omri znowu potencjalnymi ofiarami. Dopytawszy się Conan trafił do małej zagrody, gdzie jakiś człowiek doglądał wielbłądów Omri. Był starcem jak na przedstawiciela ludu Omri, wśród których niewielu dożywało późnego wieku. Oczy miał bystre, osadzone wśród gęstych zmarszczek. Oszczędzano mu zbyt forsownych obowiązków, które wykonywali za niego młodsi, ale przy jego boku wisiał wspaniały miecz, a on sam wydawał się równie gotów do użycia go, jak każdy inny członek plemienia. Conan pozdrowił go i wyciągnął do niego bukłak z daktylowym winem. — Wasz wódz mówi, że jesteś człowiekiem wiedzy, obeznanym z opowieściami pustyni. Usta przykrywała mu zasłona, ale wokół oczu zmarszczki poruszyły się od uśmiechu. — Tak też i jest, nieznajomy. — Przyjął bukłak i skromnie odwrócił twarz podnosząc zasłonę. Opuścił ją z powrotem i oddał bukłak Conanowi. — Dzięki ci. Jakiej opowieści jesteś ciekaw, nieznajomy? Znam wszystkie historie Rustuma Wspaniałego. Znam opowieści o królach i rozbójnikach, o ludzkiej i boskiej miłości. Mogę opowiedzieć o bitwie i o śmierci, o rozpaczy księżniczek i przekleństwach wielkich czarowników. Co chcesz usłyszeć? — Jego głos brzmiał głęboko i pięknie, jak głos urodzonego aktora. Conan napił się i oddał naczynie. — Chciałbym usłyszeć o zaginionym mieście z najgłębszej pustyni. Starzec pociągnął łyk i podał bukłak Conanowi. — A, jest ich wiele! Miasto Mosiężne objawia się śmiertelnym raz na sto lat i z tych, którzy wejdą i odczytają wspaniałe wersy wyryte w złocie, jeden z trzech umiera, jeden traci rozum a pozostały otrzymuje błogosławieństwo i szczęście sprzyja mu do końca życia. Ikhar o Perłowych Wieżach leży w ruinach, bo jego mieszkańcy zgrzeszyli ciężko przeciw bogom i spadł na nich deszcz ognia trwający przez trzy dni i trzy noce i nie oszczędził ani jednego żywego stworzenia. A czarownik z Amanopet wzniósł całe miasto w niebiosa, pałace, domy, świątynie i mury. Nigdy już nie widział go żaden człowiek. O czym chciałbyś jeszcze usłyszeć, nieznajomy? — sięgnął po wino i Conan podał mu naczynie. — Czy znasz historię Janagaru o Opalowych Bramach? Oczy starca zwęziły się, gdy przeszukiwał zakamarki swojej pamięci. — Na Iblisa, przybyszu, pytasz o najstarszą i najpełniejszą tajemnic historię! — Więc słyszałeś o nim? — ponaglał Conan. — Tak, ale tak dawno i z tak rzadkiego źródła, że mogę być ostatnim bajarzem, który słyszał o Janagar. Nawet w najwcześniejszej młodości zapamiętywałem opowieści starców, którzy skracali długie noce opowiadaniami i pieśniami o plemionach pustyni. Gdy byłem małym chłopcem klan mojego ojca obozował za murami Zambouli, gdzie któregoś roku braliśmy udział w targach wielbłądów. Dzieliliśmy wodopój z maleńkim plemieniem Wadim. W dawnych czasach byli potężnym ludem, ale zazdrosne plemiona połączyły siły i odebrały im źródła wody i sekretne pastwiska. Przez to w ciągu pięciu pokoleń z plemienia zrobiła się maleńka grupa, którą spotkałem w Zambouli. To byli ludzie pełni smutku. Ogłoszono ich przeklętym plemieniem i młodzi mężczyźni nie mogli znaleźć żon, więc plemię skazane było na wymarcie. — Starzec westchnął i pociągnął z bukłaka. — Proszę, mów dalej — poprosił Conan nie biorąc naczynia. — W miesiąc później, na szlaku z Kassali do Punt dowiedzieliśmy się, że Wadim wybici zostali przez Stygijczyków, którzy budowali fort w miejscu ostatniego już źródła wody, jakie pozostało temu nieszczęsnemu plemieniu. Wszystkie ich opowieści przepadły, z wyjątkiem tych, które usłyszałem pod Zamboulą. — A jedną z nich była opowieść o Janagarze? — Tak. Daj chwilę czasu mojej pamięci, tak dawno to było. — Staruszek sączył wino i wpatrywał się nieprzytomnym wzrokiem przez kilka minut, po czym podjął dalej opowieść. — Już pamiętam. W czasach tak dawnych, że dzisiejsi ludzie pustyni byli zwykłymi rolnikami i grzebali w ziemi… — odwrócił lekko głowę, podniósł zasłonę i splunął, by okazać pogardę dla osiadłych, nawet jeśli byli to jego przodkowie. — Janagar Nikczemne lśniło niczym klejnot w żyznej ziemi, która teraz jest samym sercem wewnętrznej pustyni. Potężne to było miasto o strzelistych wieżach i obszernych świątyniach, z których unosił się wonny dym palonych ofiar dla bogów. Bogactwo Janagaru przewyższało najśmielsze sny o bogactwie. Pałace książąt świeciły srebrem i złotem, lud nosił jedwabie i aksamity, a zwykłe ladacznice przybrane były klejnotami, których w dzisiejszych czasach pozazdrościłaby niejedna królowa. — Gesty starca były równie wymowne, jak jego język