ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Z trudnością, niechętnie, jakby przezwyciężającból zetknięcia się zeświatem, otworzyło oczy. Były zupełnie żółte. Zapłakało cieniutko,naaukliwiejak kocię. A w Paulinie ten płacz nikły, to ciałko drobne,Już naznaczone, już chore, tak niechętnie przekraczające próg życia, 23. obudziły nagły, nieoczekiwany, wszystko przerastający huraganmiłości. I wydawało jejsię w tej chwili, że to dziecko niechciane,najmniej udane ze wszystkich jej dzieci, najbardziej jest jej drogie. OBoże szeptała o Boże, żeby on tylko żył! Trzebaby mówiłaBojanowska zawołać doktora. Spojrzałana Paulinę, na stojącą w drzwiach Janową. Paulina płakała, jęczała, spoglądała coraz to na dziecko, czy żyje jeszcze, czy nie umiera. Janowa skinęła głową, mruknęła: Ja pójdę! Wybiegła, popędziła dostróżówki. Jan moczył nogę w kuble ikiwał się śpiąco. Zwijaj się' krzyknęła. Koniebierzipo pana Skorczycę! Jan przetarł oczy. I co się tak, kobito, wydzirasz? Dziecko się urodziło. Ale chore jakieś! Jedz! Migiem! Ruszajsię! Jan wyciągnął nogę z kubła, ocierałszmatą. ' No sapał. No, takie rzeczy! Ruszaj się! popędzała. Narzuciła grubą kraciastą chustkę A ty gdzie? Po doktora Biernackiego. Podwieziesz mnie. Kiedy zadyszany Dominik wpadł do sypialni, doktorBiernackiskończył już oglądać dzieckoi myt ręce wmiednicy. Maryna trzymała czystyręcznik, drapała się nerwowo gołą piętą w łydkę, ale nagłowie miała już ciasno związanąchusteczkę, kremową w czerwoneróże, którą jej na Wielkanoc podarował Dominik. DoktorBiernackispojrzał na Dominika i przygryzł dolną wargę. No, panie Skorczyca, panieSkorczycazawołał i odrzuciłręcznik,który Maryna chwyciła i składałateraz, marszcząc poważnieczoło przecież dziecko żyje. Niech siępan tak niedenerwuje! Czasemtrzeba leczyć, trzeba operować! Operować? jęknął Dominik. Pochylił się nad zawiniętymciasno w pieluszki synem. Zakrył twarzrękami, szepnął: O, Boże! Na łóżku cicho płakała Paulina. Podszedł do niej pachnący jeszcześwieżym, polnym wiatrem. Podniósłdo ust jej rękę, pogładził. Wybuchnęła płaczem. Doktor Biernacki położył swoją pulchną, różową rękę na ramieniuDominika. 24 - Panie Skorczyca, rozpacz nicnie pomoże, trzeba działać,^ba dziecko leczyć. II, Maryna usuwałasprzed łóżka mokre prześcieradła, ścierałaplamySaapodłodze. Obciążonabielizną, trzymając w drugim ręku imbryk,^^fochnęła drzwi bosą nogą. Bojanowska wymknęła się za nią: ^ Czekaj! szepnęła. Gdzie pantrzyma nalewkę? Wiesz? J3 nle wm! Maryna pisnęła przerażona. Wymknęła się^iEŁwardemu uchwytowi palców akuszerki i pobiegła do kuchni. 'v;. Bojanowska rozglądnęła się popokoju,ale już doktor Biernackii ^Dominik wchodzili tak zamyśleni, że dopieropo dłuższejchwili ^"-zauważyli jej obecność. '^ . bo, proszę pana, takie sprawy zdarzają się przecież. Nie. opisywalibyich inaczej w książkach medycznych. Dziecko ma żółtaczkę. Icterusneonatorum. Prawda, pani Bojanowska? - Bojanowskakiwała poważnie głową. ;4Ale to nie wszystko mówiłdoktor Biernacki. Podejrzewam zablokowane moczowody, Siusiu nie zrobił, panieSkorczyca tłumaczyła akuszerka. Siusiunie było. Spoglądałaprzy tym łakomie na serwantkę, w której dom yślała siębutelek. Kielich dobrze bypanu zrobił, panie Skorczyca, jak śmierćpan wygląda. Blady. Ale dlaczego operacja? pytał Dominik. Drżącymi rękamiwyjmował z szafki butelkę i kieliszki, postawił przed akuszerka. Niech pani pije, proszę, pani Bojanowska. Nie pogardzę uśmiechnęła sięi zaraz oceniającym wzrokiem przyglądnęła się butelce. Dlatego mówił doktor Biernacki, chodząc po pokoju iprzygładzając resztki swoich włosów że po pierwsze, musimysprawdzić, dlaczego moczowody są zablokowane, bo dzieckomożesię zatruć własnym moczem. Ale nietwierdzę, że na to potrzebnabędzie operacja. Operacja natomiast potrzebna jest na przepuklinę. Jest duża, bardzo duża przepuklinaJądrowa. Dlaczego? Dlaczego wszystko na to dziecko? Panie Skorczyca, najważniejsze, że możemy na to poradzić. Sągorsze rzeczy. To kiedy? Trzeba będzie jak najszybciej do szpitala. Najlepiej do żydowskiego szpitala na Lubartowskiej. Ja tam znam chirurga, doktóregomam zaufanie. 25. Bojanowska ostrożnie, z namysłem nalała sobie kieliszek pestkówki. Uniosła go w górę, wpatrzyła się w przeźroczysty rubinowypiyn. Zniżyłado ust, powąchała. Jej ocienione wąsikiem wilgotnewargi rozchylił uśmiech pełen łagodnego odprężenia. No to . przymrużyła figlarnie oko " za zdrowie tegonajmłodszegoPrzechyliła głowę do tylu i jednym tchem wychyliła kieliszek. A... odetchnęła. A... I spokojnie, z nie słabnącymuśmiechem zaczęła nalewać drugi kieliszek. Chłopca przed zabraniem do szpitala Dominik ochrzcił z wodyimieniem Henryk Ignacy. Przez kilka dni pobytudziecka w szpitaluPaulina nicnie jadła i cale dnie spędzała na klęczkachprzed łóżkiem. W kościele odprawiane były codziennie msze na intencję Henia,aDominik ślubował sobie,że jak dziecko wyzdrowieje, żaden żebraknie odejdzie z jego domu przez cały tydzień bez pełnego bochenkachleba. Henio wrócił ze szpitala słaby, ale zdrowy. Płakał mało, rozwijał" się wolniejniż inne dzieci, a Paulina sama godoglądała, sama wstawała w nocy, przysłuchując się delikatnemu oddechowi syna. I postanawiała, że tymdzieckiem najwięcej się będzieopiekować. Dominik nie wspominał nigdy o wyrzutach sumienia, o próbachspędzenia ciąży czarną różą, jakbyczuł, żePaulina dość już ukaranazostała chorobą dziecka. Myślałteż,że to możekometa, że jej złefluidy takwpłynęły na "szaleństwo" Pauliny. A tymczasem niewidzialna jeszcze/aobecna, zbliżała się do ziemi gwiazda,której ogonzdruzgotać miał świat. Jesienią następnego roku,kiedy Heniek wyleczył się już i rósłsłabszy i cichszy niż inne dzieciSkorczyców, wydarzył się ten wypadek na dzierżawie. Był sierpień, co dzień zżętą,związaną w snopkipszenicę wynoszono napole do wysuszenia. I co noc kradli zbożezpola. Tego wieczora Dominik wrócił z dzierżawyponury. Usta miałzaciśnięte,odzywałsię niewiele, a kiedy go Paulina zaczęła rozpytywać, powiedział: Znówukradli pszenicę. Kto to możebyć? zastanawiała się