They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Bo wówczas dla niego wszystko. Jej syn ma wszystko. Nikt nie chodzi ubrany tak jak jej syn. Nikt nie zjada tyle czekolad, co jej syn. Niech je, i na zdrowie. Na hrabiego go chowasz, MaBomówno? - zapytaBa raz Teodor-ka. A co ci do tego, odpowiedziaBa. Jak chc, tak chowam. Mój jest. A i owszem, na hrabiego. Jej syn nigdy nie pójdzie za pBugiem, nie dla niego ta praca czarna. Nie stwardniej mu rce ani od kosy, ani od siekiery; ona chce, pragnie, aby jej syn miaB biaBe dBonie, niespracowane, bez odcisków. I tak to |ycie kiedy[ syna przygnie, wychlaszcze, nawali na odlew. Synu mój, serce moje. Synu, to dla ciebie, powtarzaBa, taszczc z piwnicy nastpne wory z kartoflami. Na ganek wywlókB si MaBomówny. Siny na twarzy, musiaB si trzyma framugi, |eby nie upa[. Nos mu zapuchB i wci| krwawiB. I pomy[le, |e przez tyle dBugich lat pozwalaBa si poniewiera i znca nad sob. {eby nie syn, pozwalaBaby jeszcze nie wiadomo jak dBugo. Synu, serce moje, otworzyBe[ mi oczy. Od dzi[ bdzie stawiaBa przed MaBomównym nie wierlitrowy kubek, ale caBego litra. Niech chleje. Niechaj [mierdzi, niemyty, nieopierany, skoBtuniony, wszawy. Niechaj si zerzyguje w dzieD i w nocy, a nie tylko 93 wówczas, gdy dorwie si do skrytek. O tak, wBa[nie tak! Bo wtedy, synu, serce moje, pojmiesz ró|nic, zrozumiesz, co ja ci daj, a co dostajesz od niego. On ci tylko spBodziB, nic wicej. Wpu[ciB nasienie i tyle jego. I co ty wiesz, synu, co ty tam wiesz, gBuptasku! My[laBa kiedy[, |e gdy MaBomówny zauwa|y jej wzbierajcy owocem brzuch, to si odmieni. MiaBa tak nadziej, |yBa ni. PragnBa, |eby MaBomówny zrobiB jej tak, jak w biaBy dzieD bezwstydnie zrobiB ten czerwonousty, miodo-oki, pikny, który nie baczc, |e ludzie patrz, poBo|yB miBo[nie swój wielki Beb na ci|arnym brzuchu swojej myszy, a ramionami objB jej chude ramionka. Bo|e, jak|e tego pragnBa dla siebie i wyobra|aBa po wielekro t chwil niewypowiedzianego szcz[cia, bo oto jej m| spostrzega okrgBo[ brzucha i opiera si policzkiem, sBuchajc kopania, wiercenia si, oddychania owocu, który jest ich wspólnym owocem i który |yje w samym jej [rodku; |yje i bdzie synem. Przez dBugie miesice powtarzaB obel|ywie: Nawet bezpBodn jeste[, suko. A| kiedy[, po tamtej niedzieli, w której przyszli podglda Kubiaka, wszedB na ni noc i poczuB pod sob t ruchliw wypukBo[, i zrozumiaB, |e to ani od kapusty, ani od grochu. ZnieruchomiaB. A ona objBa jego niedobr ry| gBow, przygarnBa j mocno do siebie i zapBakaBa ze szcz[cia, |e si jej ta nieprawdopodobna chwila speBnia. Le|aB na niej dBugo, bez ruchu, tylko dyszaB coraz gBo[niej i coraz silniej si pociB, jego dBonie rozpoczBy nagle gwaBtown wdrówk po jej twarzy, dotykaBy czoBa, oczu, ust, przesunBy si wzdBu| szyi, musnBy piersi i zastygBy na |ywej wypukBo[ci. I zacisnBy si. WzmocniBy u[cisk. Co robisz? - krzyknBa, a on, dyszc gBo[no, dusiB jej owoc. Jezu Chryste, oszalaB? SzarpaBa si, gryzBa, biBa, a| zwalili si oboje na podBog, zalan [wiatBem ksi|yca, i wówczas zobaczyBa, |e on nie dyszy, on tak pBacze. DusiB swojego 94 syna i pBakaB. Przysigam na rany Chrystusa, |e jest twój! -krzyknBa. PBakaB wci|. Le|aB w ksi|ycowej po[wiacie, z przykurczonymi pod brod kolanami, sam jak dzieciak, pBakaB. OdczoBgaBa si ku Bó|ku i sBuchaBa nadal dyszcego pBaczu MaBomównego