Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
..). Ta odrębność, niezwyczajność, a niekiedy sztuczność stylistyki Conrada była zresztą przez jego angielskich czytelników od dawna uświadamiana (czasem nawet w sposób nazbyt chyba sarkastyczny), a od dzisiejszych badaczy doczekała się ściślejszego określenia. Jeden z nich, Walter Allen, pisze o Marlowie, iż ten odznacza się fatalną wadą: mówi zbyt dużo i czasami w bardzo zły sposób. Podobnie jak jego twórca, jest władcą języka, ale (...) są sytuacje, zwłaszcza kiedy Marlow przemawia w imieniu Conrada, w których jego proza staje się przedobrzona i pusta. Wydaje się wtedy, że przekładała ona samo swoje istnienie nad wyrażanie znaczeń; czasem pokrywa sobą brak znaczenia, staje się wspaniałą zasłoną dymną, olśniewającą przesłoną utworzoną ze wspaniale dźwięcznego języka (The English Novel, New York 1957). Nie wszyscy jednak krytycy stwierdzający tę niezwykłą dla Brytyjczyków grandilokwencję prozy Conrada skłonni są ją potępiać trafiają się i tacy, którzy dopatrują się w niej niezwykłości godnej uszanowania. William Wallace Robson na przykład nie waha się przed śmiałym i wcale zaszczytnym porównaniem. Pisze on o Conradzie: Jego styl jest heroiczny, szlachetny i przejmujący. Jest on w literaturze tym, kim w muzyce jest Rachmaninow (Modern English Literature, Oxford 1970). Obie te odrębności Conrada w literaturze angielskiej kulturowa i językowa otwierają rozlegle widoki na przemiany, które dokonają się później, głównie w połowie wieku, i nie tylko w literaturze angielskiej. Zachodnioeuropejski kod obyczajowy i kulturowy utraci swą pozycję monopolistyczną, przestanie być wzorcem najwyższym i powszechnie obowiązującym pojawią się i szeroko rozwiną orientacje antyeuropocentryczne, wyjdą na scenę artystyczną inne niż śródziemnomorska mitologie, objawią się nowe porządki językowe, które oparte będą na zupełnie odmiennym układzie skojarzeniowym. Przy rozpatrywaniu zjawisk, objętych pojęciem wywoławczym Czarny Orfeusz, wprowadzonym w roku 1947 przez Jeana Paula Sartre'a, warto mieć w pamięci fakt, że to Joseph Conrad 9 pierwszy zerwał z kanonami językowej dyscypliny, która odgrywała niezwykle istotną rolę w ustanawianiu wzorców stylistycznych, i to dokonał tego przełomu w marynistyce, w której literatura ta wiodła od wieków prym; że wniósł w tym językowym przewrocie pewne treści, wynikłe z jego odrębnych, szczególnych doświadczeń i niekonwencjonalnego punktu widzenia, odsłonił inne możliwe układy odniesienia moralne, kulturowe, społeczne dla problematyki psychologicznej, stanowiącej tkankę nowoczesnej literatury. 10 Międzysłowie II Wierna kanonom poetyckiego rzemiosła dziewiętnastowieczna proza uprawiana była w wieku XX jeszcze dość powszechnie, ale krok po kroku ustępowała pola napierającym tendencjom awangardowym, a w pewnych wypadkach zdobywała się pod ich naciskiem na swój łabędzi śpiew: wydawała arcydzieła, które z jednej strony stanowiły apogeum szczytowy punkt rozwoju tej szkoły artystycznej, z drugiej zaś swoiste jej zamknięcie, pożegnanie klasycznego modelu literatury. Takim pożegnaniem była powieść Tomasza Manna (18751955) ,Buddenbrookowie (1901); przedstawiała ona dzieje starego, kupieckiego rodu z hanzeatyckiego miasta Lubeka, ulegającego degradacji ekonomicznej i społecznej, a zarazem swoistej dekadencji postaw i aspiracji życiowych. Nietrudno było krytyce doczytać się autobiograficznej warstwy tego dzieła; do dziś w Lubece zwiedzać można dom rodzinny Manna, w którym zgromadzono przedmioty i dokumenty naświetlające drogę twórczą pisarza uznanego za jednego z najwybitniejszych prozaików wieku XX, laureata Nagrody Nobla z roku 1929. W szkicu O pewnym rozdziale Buddenbrooków Tomasz Mann wyznaje: Mimo całej swej artystycznej niewinności (która nie wykluczała sporej dozy wcześnie dojrzałego wyrafinowania) ta książka nieświadomie dala więcej, niż leżało w jej zamiarach. Miała ona przedstawić upadek rodziny pewnej hanzeatyckiej rodziny północnoniemieckiej za pomocą środków stosowanych w powieści naturalistycznej, które dopiero co zdobyłem i przyswoiłem sobie drogą literackiego terminowania. Jak się jednak okazało, w wizerunkach członków tej rodziny, w ich nastrojach, charakterach oraz losach cale mieszczaństwo europejskie rozpoznało siebie i swoją sytuację duchową na przełomie dwóch wieków, kilkanaście lat zaledwie przed pierwszą wojną światową, światową rewolucją i końcem epoki mieszczańskiej. Książka przeciwstawiała się czasowi, jeżeli podążając za nią świat ją w siebie wchłaniał (przeł. Wanda Jedlicka). Jeśli nie mamy powodu nie wierzyć, że w istocie samym narodzinom debiutanckiej powieści Manna przyświecał zamysł stosunkowo skromny, ta jej historiozoficzna skala uświadomiona została przez autora dość rychło. Z całą pewnością, zasiadając do swego drugiego epickiego dzieła, Czarodziejskiej góry, zdawał on już sobie sprawę, iż w Buddenbrookach stworzył jak to trafnie ujął Arnold Bauer (Thomas Mann, Berlin 1961) ostatnią wielką, klasyczną, artystycznie zamkniętą, konsekwentnie i nieprzerwanie fabularyzowaną powieść niemiecką