ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

- Wygląda na to, że mamy wspólny cel - wyrwać się z tej kupy gnoju, w której żyją sami niedorozwinięci i mamroczący zaklęcia zwyrodnialcy. A więc będziemy uciekać razem. Mnie zowią Conan z Cymmerii. - Nie miałeś szczęścia, Conanie. Przyszedłeś na świat jako jeden z godnych pogardy, zarozumiałych, nadętych, głupich, świnio-podobnych istot, zwanych mężczyznami i niegodnych miana ludzi. Mojego imienia nie wyrwiesz ze mnie nawet torturami - głos wojowniczki można by nazwać słodkim, ale wrażenie słodyczy psuły pełne napięcia nutki wściekłości. - Jakimi torturami? - wzruszył ramionami Cymmerianin. -O czym ty mówisz, kobieto? Ale muszę przyznać, że twoja mowa nie przypomina języka dzikusów z Czarnych Królestw. W jakich to krainach, powiedz na miłość, żyjątakie wesołe kobiety? Odwiedziłbym was... Conana bawiła ta rozmowa, tym bardziej że nie było nic innego, czym można by się było zająć. Dlatego puszczał mimo uszu wszystkie obrazy pod swoim adresem i adresem swoich pobratymców. - Mieszkam tam, gdzie bogowie poustawiali wszystko na swoich miejscach i gdzie triumfuje sprawiedliwość. Gdzie samce mogą robić tylko to, na co zasługują. Urodzić się, wyrosnąć, zmężnieć, zapłodnić kobietę i umrzeć... - Poczekaj no... Nie pochodzisz przypadkiem z tego plemienia okrutnych kobiet, które zowią Amazonkami? Wiele pogłosek o was krąży po świecie... Kobieta-gladiator zerwała się i zacisnęła dłoń na rękojeści va-garańskiej szabli. - Kpisz sobie, brudny barbarzyńco! -jej oczy niemal rzucały czarne błyskawice. - Wstawaj! Zaraz na swojej skórze doświadczysz naszego okrucieństwa! - Nie mam nic przeciwko temu - odpowiedział spokojnie Conan. - Tylko może najpierw naszymi klingami podziękujemy tutejszym mieszkańcom za gościnność i wydostaniemy się z miasta. A potem, jeśli tylko sobie zażyczysz... -80- Czarnooka kobieta podeszła do siedzącego mężczyzny. - Życzę sobie tutaj i teraz. I nie wykręcisz się, barbarzyńco. Albo sam rozwalisz sobie czaszkę, albo będziesz się bronił. A jeszcze chcę ci powiedzieć, chociaż nie spodziewam się, że to zrozumiesz, że prawdziwe dzikusy to właśnie wy - zamieszkujący tak zwane cywilizowane ziemie, wy, którzy ustanowiliście władzę mężczyzn i poczytujecie za szczęście swoją wegetację w brudzie, niechlujstwie i rozpuście. Wy, traktujący kobietęjak rzecz, to właśnie wy jesteście prawdziwymi, nikczemnymi dzikusami. Może i żyjemy z dala od wielkich miast i kupieckich szlaków, ale dzięki temu, że pozbyłyśmy się mężczyzn i ich despotyzmu, osiągnęłyśmy prawdziwą wolność i korzystamy z niej tak, jak przystało człowiekowi. Doskonalimy się. Każda z nas zna co najmniej tuzin języków, przeczytała tyle książek, ilu ty nawet na oczy nie widziałeś w całym swoim życiu i włada swoim ciałem i bronią tak, jak żaden mężczyzna władał nigdy nie będzie - bo jest za tępy i zbyt leniwy... Kobieta mówiła i mówiła, i razem ze słowami wychodziła z niej wściekłość i rozdrażnienie, a ostrze khorajskiej szabli opuszczało się coraz niżej. Conan słuchał uważnie tego, co mówiła i dziwił się, jak jej to ładnie i składnie wychodzi, prawie jak u proroków czy handlarzy eliksirami nieśmiertelności. Wprawdzie mówi trochę zbyt głośno, ale gdyby próbował jej teraz przerwać, znowu zaczęłaby wymachiwać szablą i żądać, żeby się bronił. A tak to się wygada i uspokoi. Też przecież swoje przeszła... A jak się nie uspokoi, to trzeba będzie podciąć jej te zgrabne nóżki, powalić nieszczęsną na ziemię, przycisnąć do ziemi rękę z krzywą szablą, wyrwać szabelkę z dłoni, gdzie, bez względu na to, co Conan właśnie usłyszał, nie jest jej miejsce, związać ślicznotce nadgarstki jej własnym rzemieniem, tym, który wiąże włosy, a łydki pasem, noszonym na wąskiej talii. I wtedy zostawi ją w tych krzakach i jakoś będzie musiała poradzić sobie sama, skoro z niej taka nieugięta wojowniczka. - ... a już na pewno żadna kobieta nie założyłaby takiego brzydkiego i niewygodnego hełmu, jaki ty wsadziłeś sobie na głowę. - Hełm? - wpadł jej w słowo Conan. - Jaki znowu hełm? - Ten, który masz na tej swojej łepetynie wielkości niemowlęcej pięści! - odpowiedziała z rozdrażnieniem kobieta. Cymmerianin nic nie rozumiejąc, podniósł rękę do głowy i -rzeczywiście! - namacał nie znany mu przedmiot, zimny, metalowy kołpak, zakrywający głowę od karku do nosa, od jednej skroni do drugiej. Z dziwną, niezrozumiałą niechęcią barbarzyńca ściągnął 6 - Conan i prorok ciemności -81- z głowy brązowy hełm i obejrzał go, jakby widział go po raz pierwszy. Kunsztowna robota, nie ma co - mocny, mający wytrzymać cięcie mieczem czy toporem grzebień, wytrzymałe, ozdobione grawe-runkiem ochraniacze, osłaniające policzki, gruby, ale gustowny trzon, chroniący oczy i nos przed uderzeniem... Skąd on go ma?... Conan przypomniał sobie, jak w ogniu walki z demonicznym gladiatorem zdołał zerwać hełm z martwego ciała i... i..., ale jak on znalazł się na jego głowie, barbarzyńca nie wiedział. I nie dane mu było przypomnieć sobie. - Cicho! Kładź się! - Cymmerianin poparł swój wściekły szept gwałtownym ruchem ręki, każąc gadatliwej kobiecie położyć się na trawię