ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Skoncentrował się na krawędzi pod sobą, i wkrótce Ruth, z rozłożonymi skrzydłami, posłusznie poszybował nad twardą powierzchnią planety. Mnementh i Ramoth wdzięcznie wylądowali obok niego wyciągając szyje i obracając oczami, które mieniły się całą tęczą kolorów wyrażających najwyższą konsternację. - Szybko zaznaczmy te skały... - F’lar wskazał wielkie kamienie otaczające krawędź. Wyglądały jak połamane zęby w olbrzymiej paszczy. - Ten krater to świetny punkt odniesienia - stwierdził Jaxom. To miejsce wydaje mi się dziwnie znajome, odezwał się Ruth zbliżając się do krawędzi. Uważaj! Jaxom wykrzyknął to ostrzeżenie, bo stopy Rutha zatopiły się w masie owalnych kształtów. - F’larze, to owoidy Nici! F’lar spojrzał ponad barkiem Mnementha, który opuścił głowę i obojętnie przyglądał się powierzchni pod nogami. Nie wyglądał na zainteresowanego. - Wcale mi się tu nie podoba - oznajmiła Lessa. Ramoth chyba podzielała jej zdanie. Stawiała nogi z niezwykłą ostrożnością, jakby przechodziła przez cuchnące błoto. - Jaxomie, uważaj na krawędź - uzupełnił jej ostrzeżenie F’lar. Ramoth spoglądała prosto przed siebie, usiłując dojrzeć drugą stronę rozpadliny. Jaxom też jej nie widział w tej ciemnej poświacie. Gdy spojrzał przez ramię w stronę Rukbatu, zobaczył, jak bardzo przyćmione jest ich słońce. Mógł w nie patrzeć bez mrużenia oczu. Dostarczało jednak dość światła, żeby dostrzegł szczegóły krajobrazu poza kanionem, chociaż właściwie nie było na co patrzeć. Powierzchnia Czerwonej Gwiazdy, składająca się raczej z nagiej skały niż piachu, była pocięta szczelinami i pełna drobnych zagłębień i pęknięć odchodzących od głównej rozpadliny. Czarna rozpadlina rozciągała się w obu kierunkach i ginęła na horyzoncie. Jaxom widział skalne występy, począwszy od niewielkich tarasów, a skończywszy na olbrzymich płaskowyżach prawie tak dużych jak Misa Bendenu. Okropny, jałowy krajobraz. Jaxomowi prawie było żal zniszczonej planety. Ciągnie się daleko, prawda? odezwał się Ruth. Widzisz drugi brzeg? spytał Jaxom mrużąc oczy w ponurym świetle, by sięgnąć wzrokiem do odległej, ocienionej krawędzi. Nie ma tam nic do zobaczenia, wszędzie to samo. - Widzicie te tarasy?- powiedział F’lar, spoglądając w dół. - Moglibyśmy umieścić silniki wzdłuż nich. - Nie wiem, czy są dość mocne, by utrzymać ich ciężar? - zastanawiała się Lessa. F’lar wzruszył ramionami. - Chyba tak. Nie czujesz o ile lżejsi tu jesteśmy? Silniki też będą ważyły mniej. I spójrz na rozmiary tych płyt. Są gigantyczne. - Wyglądają jak zęby. Mam wrażenie, że jakaś siła rozerwała powierzchnię planety, tak jak ty czyja otwieramy czerwony owoc - powiedziała Lessa, a w jej głosie wyczuwało się przerażenie. Ruth, możesz zeskoczyć na pierwszy taras skały? Powoli. Chcemy zobaczyć, jaki ciężar wytrzyma. - Ostrożnie, Jaxomie! - ostrzegał F’lar unosząc dłoń jakby chciał odwołać eksperyment. Jednak było tam mnóstwo miejsca i Ruth ostrożnie opuścił się w rozrzedzonej atmosferze poza krawędź kanionu i w dół na pierwszy taras. Niechcący obluzował niewielki kamień, który długo spadał. Jaxom nasłuchiwał. Ruth, stoisz tam całym swoim ciężarem? spytał. Poczuł, jak Ruth sapie, gdy zginał kolana i przyciskał się z całej siły do gruntu. Nie rusza się. A ja nie ważę tutaj dużo. To prawda. - Powinniśmy przynieść jakieś światła - zaproponował Jaxom spoglądając wzdłuż wystającej skały. - Ale ta półka wygląda na dość długą nawet dla silników “Yokohamy”. Czy chcecie, bym sprawdził z Ruthem jak głęboko sięga ta rozpadlina? - Na Skorupy! Nie rób tego! - krzyknął F’lar. - I tak grozi nam wielkie niebezpieczeństwo. - Jak długo tu jesteśmy? - spytała Lessa. - Smoki mają ograniczoną ilość powietrza w swoich ciałach. - Tylko siedem minut - odpowiedział Jaxom po sprawdzeniu czasu na zegarze wbudowanym w skafander. Miał na sobie oryginalny skafander kolonizatorów, a nie jeden z tych zmyślnie wykonanych przez Hamiana. - Jaxomie, wyjdź stamtąd - poprosił F’lar. - Gdyby szczęki tego kanionu miały się zamknąć... Jaxom, który sam już o tym pomyślał, chętnie zastosował się do prośby F’lara. Uderzając skrzydłami o wiele szybciej niż na Pernie, Ruth poderwał się z czarnej rozpadliny i stanął obok swoich dwojga smoczych towarzyszy. - To będzie pierwsze miejsce, gdzie zostawimy silnik - oznajmił F’lar. - Ja lecę w górę, a ty, Jaxomie, polecisz w dół. Lesso, zorientuj się, jak wygląda drugi brzeg. Ile mamy jeszcze czasu, Jaxomie? - Pięć minut. Ani chwili więcej! Jaxom czuł się dość niepewnie lecąc nad rozpadliną, bo wiedział, że może ona się rozciągać aż do jądra planety. Rozglądał się za niezwykłymi skałami, które mogłyby posłużyć za drogowskaz, ale przez prawie cztery minuty lotu skała była całkiem gładka. Potem na długość smoka pod krawędzią zauważył kolejną długą płytę jasnej skały. Poprosił Rutha, żeby ją zapamiętał. Ramoth mówi, że musimy wracać. Znaleźli trzecie miejsce, powiedział Ruth Jaxomowi. A więc kończymy misję. Przyłączmy się do nich i wracajmy. Ramoth mówi, żebyśmy skoczyli stąd, gdzie jesteśmy. Ruth, wszystko w porządku? dopytywał się Jaxom