Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Nagle zrozumiał, że czuje się tutaj bez pieczniej niż w Izraelu. Chociaż nie jest uzbrojony. Co powie mu Jamal Nassiw? ROZDZIAŁ SIÓDMY Wysoka, śniada, młoda kobieta, z krótkimi, kręconymi włosami i z okrągłą twarzą, ubrana w nienaganne, czarne spodnium i niebieską bluzkę, pojawiła się na zewnętrznej galerii siedziby Prewencyjnej Służby Bezpieczeństwa przy Jamal al Dawad al Arabia Street w dzielnicy de Tar Elhawa, gdzie czekali cierpliwie Malko i Fajsal Balaui. - Jamal Nassiw przyjmie pana - zakomunikowała śpiewnym głosem. - Nazywam się Leila el Mugrabi. Jestem jego tłumaczką... - Sądziłem, że mówi po angielsku - powiedział Malko. - Nie dość dobrze - usprawiedliwiła się młoda kobieta. - A czy pan mówi po hebrajsku? Pytanie zupełnie nieoczekiwane w Gazie. - Nie. Dlaczego? - Pan Nassiw nauczył się hebrajskiego w więzieniu w Izraelu i bardzo dobrze mówi w tym języku. Zechce pan pójść za mną. Malko z uśmiechem pożegnał się z Fajsalem. Kierowca nie był potrzebny w czasie rozmowy. Kwatera główna Jamala Nassiwa nie była okazała. Długi, biały mur otaczał liczne nowoczesne budynki, czarna, rozsuwana brama, przez którą wciąż wjeżdżały i wyjeżdżały samochody, była strzeżona przez bandę uzbrojonych po zęby wąsatych mężczyzn. W środku było raczej elegancko - białe ściany i patio ozdobione fontanną, chyba wyschniętą. Słodka woda była rzadkim luksusem w Gazie, gdzie osadnicy izraelscy przywłaszczali jej sobie 80%. Kiedy Malko szedł za tłumaczką po zewnętrznych schodach prowadzących do biura Nassiwa, Fajsal wskazał na za bezpieczone metalowymi prętami okienka piwniczne, wychodzące na patio na poziomie ziemi: - To jest prywatne więzienie Jamala Nassiwa. Tutaj każdy organ służby bezpieczeństwa ma swoje więzienie. Malko poszedł za uroczą przewodniczką wzdłuż korytarza. Minęli trzy biura i weszli w końcu do wielkiego pomieszczenia z podłogą przykrytą wspaniałym dywanem, z zielonymi siedzi skami, z telewizorem i z jakąś rachityczną rośliną w kącie. Młody człowiek, o nieco pucołowatej twarzy, z której wystawał okazały nos, ubrany w szarą koszulkę polo i dobrze skrojony garnitur, przyjął Malko z uśmiechem. - Welcome to Gaza, Mister Linge! Proszę usiąść. Gdy tylko Malko usiadł, Nassiw zapalił papierosa swoją zapalniczką Zippo camouflage, którą położył następnie na paczce papierosów marki Lucky Strike. Z ufryzowanymi włosami i uśmiechem playboya nie wyglądał na tajnego agenta. Leila el Mugrabi czekała, z nogą założoną dyskretnie na nogę. Malko podał swojemu gospodarzowi list od Jeffa O'Reilly. Jamal Na ssiw otworzył go i przeczytał natychmiast, a potem odłożył, uśmiechnął się do Malko trochę zbyt natarczywie i zapytał: - Co mogę dla pana zrobić, panie Linge? Pomimo obecnej sytuacji zachowuję żywą przyjaźń dla pana O'Reilly i dla Stanów Zjednoczonych. - Czytał pan jego list - powiedział Malko. - Pan O'Reilly chciałby się dowiedzieć, dlaczego pański współpracownik, Marwan Rażub, zginął w Tel Awiwie. Uśmiech zniknął z twarzy Jamala Nassiwa. - Było mi bardzo przykro z powodu tego dramatu - stwierdził. - Niestety, wiem o nim nie więcej niż pan, a może nawet mniej. Izrael jest bardzo daleko stąd. Malko spodziewał się takiej odpowiedzi. Jeśli nie chciał, aby szef Prewencyjnej Służby Bezpieczeństwa dowiedział się o podejrzeniach Jeffa O'Reilly wobec Izraelczyków, nie mógł działać wprost. - Rozmawiał pan z majorem Rażubem przed jego wyjazdem - zauważył Malko. - Czy nie powierzył mu pan żadnej wiadomości dla Jeffa O'Reillly? Jamal Nassiw wyglądał na zaskoczonego. - Nie. To miała być rutynowa wizyta, prawda? Rozmawiałem z nim tylko o dwóch sprawach: odblokowaniu materiałów z podsłuchu, obiecanych przez jego wydział, a zablokowanych przez Izraelczyków i o przywiezieniu dla mnie kilku butelek Defendera. W Gazie bardzo trudno jest go teraz znaleźć, dzięki naszym przyjaciołom z Hamasu... Zapalił następnego papierosa. - To znaczy, że nie widzi pan związku między tą śmiercią i działalnością pańskiego podwładnego? Jamal Nassiw zmarszczył brwi. - Oczywiście, że nie