Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Z kolei podniósł się PetitClaud. W imieniu kolegów Lucjana wnoszę toast na chwałę kolegium w Angouleme, za zdrowie czcigodnego prowizora, który nam jest tak drogi i któremu winniśmy przypisać lwią część zasługi w naszych sukcesach. Stary prowizor, który nie spodziewał się tego toastu, wytarł sobie oczy. Lucjan powstał: zapanowało najgłębsze milczenie, poeta zbladł. W tej chwili stary prowizor, który siedział obok niego po lewej, włożył mu na głowę laurowy wieniec. Zaczęto klaskać. Lucjan miał łzy w oczach i w głosie. Urżnął się rzekł do PetitClauda przyszły prokurator w Nevers. To nie wino go upiło odparł adwokat. Drodzy rodacy, ukochani koledzy rzekł wreszcie Lucjan chciałbym mieć całą Francję za świadka tej sceny. W ten sposób wychowuje się ludzi i zdobywa dla naszego kraju wielkie dzieła i wielkie czyny. Ale zważywszy to niewiele, co zrobiłem, i ten wielki zaszczyt, jakiego za to doznaję, mogę się czuć tylko zawstydzonym i zdać się po trosze na przyszłość z usprawiedliwieniem dzisiejszego przyjęcia. Pamięć tej chwili doda mi sił wśród nowych walk. Pozwólcie mi przypomnieć waszej czci tę, która była mą pierwszą muzą i protektorką, a zarazem wypić toast na cześć rodzinnego miasta; zatem, zdrowie pięknej hrabiny Sykstusowej du Châtelet i zdrowie szlachetnego miasta Angouleme! Nieźle się spisał rzekł prokurator, który potrząsnął głową z uznaniem. Nasze toasty były przygotowane, a on swój zaimprowizował. O dziesiątej biesiadnicy rozeszli się grupami. Dawid Séchard słysząc tę niezwykłą muzykę rzekł do Brygidy: Co dziś takiego dzieje się w Houmeau? Wydają odparła bankiet dla pańskiego szwagra Lucjana... Biedny chłopiec rzekł musi żałować, że mnie tam nie ma! O północy PetitClaud odprowadził Lucjana aż na plac du Murier. Tam Lucjan rzekł do adwokata: Mój drogi, do zgonu ci tego nie zapomnę. 65 Jutro rzekł adwokat podpisuję u pani de Senonches kontrakt ślubny z panną Franciszką de la Haye, jej wychowanicą; zrób mi tę przyjemność i przyjdź; pani de Senonches prosiła, abym cię przyprowadził. Spotkasz prefektową, która musi być mile pogłaskana twoim toastem, z pewnością powiedzą jej o nim. Miałem w tym swoją myśl rzekł Lucjan. Och, ty ocalisz Dawida! Jestem tego pewien odparł poeta. W tej chwili, jakby czarami, ukazał się Dawid. Oto w jaki sposób. Dawid znajdował się w położeniu dość trudnym: żona broniła mu bezwarunkowo i przyjmować Lucjana, i uwiadamiać go o miejscu schronienia, podczas gdy Lucjan wypisywał doń najczulsze listy, powiadając, iż w najbliższym czasie naprawi wszystko. Otóż panna Clerget, objaśniając Dawidowi przyczyny uroczystości, której muzyka dochodziła do jego uszu, oddała mu równocześnie dwa następujące listy: Mój drogi, rób tak, jakby Lucjana tu nie było; nie niepokój się niczym, utrwal w swojej drogiej głowie ten pewnik: bezpieczeństwo nasze całkowicie zależy od tajemnicy, w jakiej zdołamy zachować przed wrogami miejsce Twego ukrycia. Smutno to wyznać, ale więcej ufam Marynie, Kolbowi, Brygidzie niż memu bratu. Niestety! Biedny Lucjan nie jest już niewinnym i tkliwym poetą, któregośmy znali. Dlatego właśnie, że chce się mieszać do Twoich spraw i ma tę zarozumiałość, iż spodziewa się znaleźć sposób umorzenia naszych długów (przez pychę, Dawidzie!...), obawiam się go. Otrzymał z Paryża piękne ubranie i pięć sztuk złota w ładnej sakiewce. Oddał mi je i żyjemy z tych pieniędzy. Mamy wreszcie jednego wroga mniej: Twój ojciec nas opuścił, wyjazd zaś jego zawdzięczamy PetitClaudowi, który przejrzał jego intencje i z miejsca je unicestwił mówiąc mu, że Ty już nie uczynisz ani kroku na własną rękę, że on, PetitClaud, nie pozwoli Ci ustąpić swego wynalazku bez zaliczki trzydziestu tysięcy: najpierw piętnaście, aby zlikwidować Twoje sprawy; piętnaście tysięcy, które otrzymałbyś w każdym wypadku, bez względu na wynik. PetitClaud jest dla mnie zagadką. Ściskam Cię tak, jak kochająca żona ściska nieszczęśliwego męża. Nasz Lucuś ma się dobrze