ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

W końcu odezwał się Harrington, ale w jego głosie nie było zwykłego pomruku zadowolenia. - Świetny pomysł. Dziękuję. Wysłać ci zaproszenie? Oczywiście, to będzie skromna uroczystość. Potwierdź przybycie, jeżeli nie sprawi ci to kłopotu. Zanim Travis zdążył odpowiedzieć, Harrington wyłączył się. - 209 - 14 - Na koniec świata Travis stal przez chwilę, wpatrując się w radiotelefon. Wiedział, że przyjaciel nie ożeni się. Nie z Cat. Gdyby chciała poślubić Harringtona, zrobiłaby to już dawno. Ale nie była nawet jego kochanką. Ta nagła myśl zaskoczyła go i nie dawała spokoju. Cały czas był pewien, że Cat liczy na jego pieniądze, ale przecież Harrington był bogatszy od niego. A jeżeli Harrington ma rację co do jej uczciwości? Nagle jak kubeł zimnej wody pojawiło się drugie pytanie: A jeśli się myli? Nie znał odpowiedzi na żadne z tych pytań. Wiedział jedynie, że niczego nie da się rozwikłać, pływając po morzu. - Diego! - krzyknął pod pokład. - Tak, kapitanie? - Kurs na Dana Point. Wsłuchał się w szelest żagli i skrzypienie masztu, gdy statek wykonywał zwrot. Machinalnie dostosował się do zmienionego rytmu fal. Poczuł spokój. Cat potrzebuje jego pieniędzy. Nieważne, ile ma w sobie dumy, nie może się do tego nie przyznać. Zobaczy powracającą „Wojowniczkę", będzie wiedziała, że wrócił i zadzwoni. Cat leżała w łóżku i obserwowała uparte nadej ście świtu. Zobaczyła, jak „Wojowniczka" wypływa z mroku i kieruje się ku Dana Point. Serce zaczęło walić jej tak mocno, że przeraziło ją tak samo jak skurcze. Oddałaby wszystko, z wyjątkiem dziecka, by móc wstać i spojrzeć przez teleskop, znowu zobaczyć Travisa, chociaż z daleka, chociaż przez chwilę. Wrócił, pomyślała z ulgą, czując zawrót głowy. Przemyślał to i zrozumiał, że nie chodziło mi o pieniądze. Zadzwoni do mnie, przytuli, zaufa i będzie kochał tak bardzo, jak ja kocham jego. W jej oczach zebrały się piekące łzy. Z pełną udręki nadzieją czekała, aż odezwie się telefon. Czekała przez cały dzień. Przetrwała kolejną nawiedzaną przez sny noc. Drugiego dnia zrozumiała, że Travis nie zamierza się z nią zobaczyć. Wcale go nie obchodziła. Drugiej nocy uświadomiła sobie, że nawet dobrzy pływacy mogąujonąć. Zasnęła w końcu, by wkrótce obudzić się drżąca, bez tchu, zlana potem. Usiadła gwałtownie na łóżku. To tylko sen, powtarzała obsesyjnie. Obudź się. To tylko ten cholerny sen. Ale jawa nie przyniosła kresu nocnym koszmarom. Były tam w ciemnościach za oknem, w trudzie łapanego oddechu, w strachu, paraliżującym mięśnie. W milczeniu walczyła z tym wszystkim: z poceniem się i skurczami, z ciemnością i sennym koszmarem, z pustką, która, przerażająco uporczywa, czekała wciąż na nią. Rano poczuję się lepiej. -210- Przestanę krwawić. Z dzieckiem będzie wszystko dobrze. Warto się pomęczyć, żeby trzymać w ramionach nasze dziecko. Leżała bez ruchu i patrzyła, jak barwy przesączają się na bezgwiezdny nieboskłon. Położyła się na boku, starając się rozluźnić mięśnie brzucha. Ale skurcze trzymały jej ciało od pasa w dół jak w imadle. Czuła wilgoć między nogami. Po trzech tygodniach spędzonych w łóżku krwawienie nie ustąpiło. Przeciwnie, nasiliło się, Zobaczyła, jak potężna fala rozpryskuje się o czarne skały, eksploduje na tle stalowego nieba. Ogromne sztormowe fale biły nieubłagalnym, niemal doskonałym rytmem. Ocean był jednak jak człowiek - nie do końca przewidywalny. Czasami kilka silnych fal podnosiło się bez ostrzeżenia, gnało do brzegu i uderzało weń, aż dom trząsł się w posadach. Cat wstrzymała oddech, czekając, aż objawi się dzikie piękno najpotężniejszych fal, połączenie płynnej potęgi ze skałą. Niecierpliwie szukała wzrokiem legendarnych ciemnych zarysów większych fal, wypływających z horyzontu, który obwieszczał nadejście dnia. Kiedy nadchodziły potężne bałwany i rozbijały się wściekle, wydając z siebie głuchy odgłos, Cat uśmiechnęła się tryumfalnie, wielbiąc potęgę oceanu. Czuła się tak, jak gdyby ktoś krzyczał zamiast niej. Jęknęła cicho, gdy dostrzegła ciemną linię wychylającą się na horyzoncie; był to pierwszy z kolejnej grupy potworów wynurzających się z oceanu. Nagle kątem oka dostrzegła ruch na zboczu klifu. Przerażenie zmroziło ją, gdy zobaczyła, jak Jason zbiega po schodach w kierunku plaży, zamierzając jak każdego ranka złożyć jej wizytę. Był zbyt mały, by uświadomić sobie niebezpieczeństwo. Krzyknęła, choć zdawała sobie sprawę, że chłopiec nie może jej usłyszeć. - Nie! Jason! Wróć! Wciąż krzycząc, popędziła w stronę kuchennych drzwi. Otworzyła je gwałtownie i rzuciła się w kierunku schodów prowadzących na plażę. - Jason, wracaj! Jason! Ale krzyk nie mógł przebić się przez uparty pomruk fal i wiatru. Strumienie wody wystrzeliły nad skałami i dolną partię schodów zalała zdradliwa, kremowa piana. Jason zatrzymał się na plaży, ale nie po to, by zawrócić. Czekał na przerwę między falami. Będzie krótsza niż chłopiec się spodziewa. Za nią nadejdzie potężniejsza fala, pierwsza z grupy bałwanów, których grzbiety Cat widziała na horyzoncie. Raniąc bose stopy, ruszyła w dół po schodach. Całą sobą skoncentrowała się na odległości dzielącej ją od chłopca, który przebiegał właśnie przez pokrytą pianą plażę. Odliczała sekundy od chwili, gdy fala cofnęła się, odliczała kroki Jasona po plaży, liczyła stopnie, jakie będzie musiał pokonać, zanim znajdzie się poza zasięgiem postrzępionych bałwanów, które narastały, by uderzyć wściekle o schody. -211- Za daleko. Za mało czasu. Nie krzyczała już, nawet gdy zobaczyła, jak fala rozbija się i zalewa plażę. Zaczęła po prostu biec szybciej. Za mało czasu. Serce omal nie wyskoczyło jej z piersi, płuca bolały przy każdym oddechu. Dopadła Jasona w tej samej chwili, w której uczyniła to fala. Otoczyła go ramionami, chwytając się jednocześnie powyginanej, stalowej barierki. Zaparła się z całej siły. Uderzyła w nią ściana wody, przykryłają. Wstrzymała oddech