ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Znowu go złapano i zamknięto. Conan uśmiechnął się mimo woli, porównując salę z klatką u olbrzymów. Tutaj przynajmniej nie śmierdziało nawozem. Oderwał wzrok od rzeźbionych drzwi i zaczął się rozglądać. Trafił chyba do królewskiego pałacu. Sala ozdobiona była bardzo bogato, czegoś takiego Conan nie widział jeszcze nigdy. Wykonana z jednolitego bladozielonego kamienia, wyglądała jak ogromna czasza kwiatu. Na wyginających się na zewnątrz brzegach w kształcie płatków stały wazy z owocami i smukłe naczynia z winem. Pomiędzy kamiennymi płatkami umieszczono złote figury, a z ich otwartych paszczy do sali kąpielowej lała się ze szmerem aromatyczna woda. Miękkie, białe kobierce z delikatnym wzorem zielonych liści otaczały salę ze wszystkich stron. Obfitość porozrzucanych brokatowych poduszek świadczyła o tym, że mieszkańcy pałacu lubią spędzać tu czas. Wszystko w tej sali wzbudzało spokój i błogość. Przez otwarte na oścież wąskie, wysokie okna poranny wietrzyk przynosił z ogrodu aromat róż. Ściany lśniły drogimi kamieniami i pozłotą. Pod wysokim sklepieniem zwisały ażurowe lampy i Conanowi wydawało się, że przemykają w nich malutkie, ogniste żmijki. Conan oglądał wymyślne wzory i jednocześnie czujnie nasłuchiwał. Nagle panującą za drzwiami ciszę zakłóciły przybliżające się szybko oburzone kobiece głosy. Rozległ się łoskot zasuwy i drzwi stanęły otworem. Na progu stanęły dwie piękne dziewczyny w zbrojach i zastygły z obnażonymi mieczami w rękach. Ich twarze były surowe i stanowcze. Wystarczył jeden rzut oka, by zrozumieć, że to prawdziwe wojowniczki, a nie słabe niewiasty, ustrojone w kolczugi. Conan sięgnął po miecz, ale w tym momencie w drzwiach pojawiły się kolejne młode dziewczęta, odziane w lekkie, półprzeźroczyste tuniki, niosące niewielkie, miękkie fotele i niskie stoliki. Popatrzyły z lękiem na Cymmerianina, postawiły to wszystko na marmurowej posadzce i wyszły pospiesznie. W ślad za nimi wbiegły równie piękne istoty z talerzami i dzbanami. Zapach pieczonego mięsa i ostrych przypraw podrażnił nozdrza. Cymmerianin pomyślał, że walka nie jest jeszcze przewidziana. Dziewczęta, które przyniosły jadło, wybiegły i do sali wkroczyły powoli i znieruchomiały po obu stronach drzwi milczące kobiety, od stóp do głów odziane w lekkie woale. Skłoniły się z szacunkiem i Conan zobaczył nadchodzącą z głębi korytarza kobietę w złocistozielonej, mieniącej się szacie. Wydawało się, że nie dotyka stopami podłogi. Bransolety zdobiące nadgarstki i kostki u nóg dzwoniły leciutko. Zdecydowane, niebieskie spojrzenie Cymmerianina spotkało się z zagadkową głębią nieruchomych, zielonych oczu, błyszczących na pięknej, bladej twarzy jak dwa ciemne szmaragdy. Koralowe wargi wygięły się lekko w uśmieszku. Kobieta podeszła do Conana tak blisko, że w nozdrza barbarzyńcy uderzył płynący od niej aromat perfum, i zaczęła go w milczeniu oglądać. Cymmerianin stał jak skamieniały. Nie był w stanie się poruszyć. - A więc to ty przestraszyłeś moje dziewczęta. - Głęboki, niepokojący głos zadźwięczał w uszach Conana jak czarująca muzyka. - Mogą się nie obawiać, nie zrobisz im krzywdy. - Uśmiechnęła się zagadkowo i musnęła palcem jego wargi. Efekt był piorunujący, oczarowany barbarzyńca poczuł, że z radością wypełni każdy jej rozkaz. - Siądź tutaj i opowiedz mi, kim jesteś i skąd się tu wziąłeś. Kobieta usiadła na niskiej ławie, obitej złocistym aksamitem i wskazała Conanowi rozrzucone na podłodze poduszki. Usiadł posłusznie u jej stóp, chciwe przyglądając się gibkiej figurze nieznajomej władczyni. Wspaniałe kasztanowe włosy, upięte wysoko i ozdobione złotym diademem z lśniącymi kamykami, opadały na kark skręconymi pasmami. Wąska suknia z ciężkiej, mieniącej się złotem, zielonej tkaniny wspaniale podkreślała śnieżną biel skóry i blask miedzianych loków. Odsłonięte do ramion ręce, głęboki dekolt ukazujący kuszący rowek piersi i wysokie rozcięcia spódnicy, przez które wysuwały się zgrabne nogi, drażniły Conana, mącąc mu rozum. Jednak jakaś część jego duszy wiedziała, że to tylko kolejne oszustwo, czarodziejski urok i sprzeczne uczucia prowadziły ze sobą ostrą walkę. - Hej, Zafira, nalej nam wina! Dlaczego jest tak cicho? Gdzie są muzykanci? Dziewczęta wyfrunęły jak lekkie ptaki spełnić jej rozkazy. W ręku Conana znalazł się wypełniony aromatycznym winem puchar. Sadowiący się na poduszkach po drugiej stronie sali muzykanci podnieśli porzucone w pośpiechu instrumenty i zaczęli grać cichą melodię. Rudowłosa kobieta nie spuszczając wzroku z Conana, napiła się wina ze swojego pucharu. - A więc, kim jesteś i jak trafiłeś do mojego pałacu? - powtórzyła pytanie. - Czekam na odpowiedź. Conan zapragnął nagle opowiedzieć jej wszystko od samego początku. O Ragonie Sathu uwięzionym w zaczarowanej wieży, o swoich nocnych przygodach i o cudownym talizmanie, lecz cząstka, która stawiała opór władczym czarom tej kobiety, oraz obroża, która nagle zacisnęła mu się na szyi, sprawiły, że się opamiętał. - Ty rozkazujesz, ja z radością słucham - odpowiedział, patrząc prostodusznie w zielone oczy kobiety. - Ale niewiele mogę ci opowiedzieć. Jestem królem wielkiego państwa, imię moje brzmi Conan. Zasnąłem nocą w moim pałacu i obudziłem się już tutaj, u ciebie. Jesteś więc moim snem. - Conan napił się wina z pucharu. - To musi być sen - dodał zadowolony ze swojego sprytu. - Nigdy nie piłem takiego wina i nigdy nie widziałem tak pięknej kobiety. - Teraz już mówił ze szczerym zachwytem, otwarcie przyglądając się rudowłosej