ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

I jest go więcej. - Wszystkiego jest więcej - dodała Marły. Gabe był zbyt osłupiały, żeby wydusić z siebie choć słowo. Nie było wątpliwości co do tego, że są rzeczywiste, a nie wyłącznie fantomy wyciągane z jego wspomnień; programy we własnej osobie, zachowane bądź przywrócone, sam nie był pewien. Programy? - Spróbuj jeszcze raz, bystrzaku - powiedziała Marły. Gostek ślęczący nad laptopem. A niechże go sczyści! Ten program jest zainfekowany. Myślałeś, że to była usterka w programie, ale to był on, przez cały ten czas. Nawet potem? jął zastanawiać się Gabe. Nawet po zainstalowaniu gniazd? Skierował swoją uwagę ku wnętrzu, i tam, w głębi swego umysłu, odnalazł to, niewielkie migoczące światełko, to samo, które ujrzał w oczach Marły i Carithy. Przypominało to zaglądanie do jakiegoś ogromnego ciemnego pudełka i odkrycie w jego wnętrzu maleńkiego, nieskazitelnego diamentu. Nieuleczalnie poinformowany? Nastąpiło jakieś zewnętrzne szarpnięcie podobne do tego, za pomocą którego Giną wyciągnęła go z krzesła pewnej nocy całe wieki temu. Nie sposób było pomylić jej dotyku z żadnym innym doznaniem. - Przykro mi, że muszę przeszkodzić w chwili, kiedy kontemplujesz sobie ten jebany klejnot w lotosie - rzuciła - ale on tu jest. Wrócił ten jebany menedżer programu. - To dobrze - stwierdziła Caritha, unosząc projektor. - Chcę szpikulca. Nie lubię programów, które pałętają się po okolicy i rozsadzają ludziom mózgi. - Wejdźmy tam i dajmy mu trochę popalić - powiedziała Marły, po czym ruszyła w kierunku domu, ciągnąc za sobąCarithę i Gabe'a. - Z przestrzeni nowej konfiguracji Markta, wyłonił się Art i przyglądał się wszystkiemu z prawdziwym wzruszeniem. Zawsze darzył sympatią pierwszą część scenariusza Łowców głów, w której Gabe pakował się do środka z tymi kobietami, niechętny bohater szybko tracący swą niechęć na rzecz ludzi, których kocha, a następnie, w miarę rozwoju wypadków, nabierający apetytu na bohaterszczy-znę. Przynajmniej tak to zawsze odczytywał z Marły i Carithy. Poza tym Ludovicowi pomogłoby, gdyby podszedł do sprawy, jakby to był wróg, któremu zawsze stawiał czoła w Domu łowców głów. Być może w gruncie rzeczy nie istniał dla niego żaden inny wróg. Wróg Giny będzie znacznie trudniejszy do wyartykułowania. Będzie musiał to zostawić Markowi, nowej części swojego ja. Kogo kochasz? Jedyną paskudniejszą rzeczą od czterdziestu siedmiu mil drutu kolczastego jest czterdzieści osiem mil tegoż, a ona nie musiała jeszcze iść aż tak daleko. Wystarczy, że przeciśnie się przez tłum czaderów na tym mikroskopijnym parkiecie, póki nie ujrzy podobnej głowy, kiwającej się w górę i w dół, a deja vu przebiegnie ją dreszczem niczym wewnętrzny grom, coś więcej niż deja vu. Deja-woodoo - zdarzyło się, bowiem w tej chwili uwalniała się od niego. Kogo kochasz? Powtórz to, laleczko, nie słyszałem cię tym razem. Weszła przez drzwi, zatrzymała się, popatrzyła na kogoś, kto wybębniał to dwoma pałkami o maskę porzuconej limuzyny. Kto porzucił limuzynę o tej porze nocy, przy tej ulicy, na zewnętrznej rubieży Hollywood, krainie zagubionych! Podeszła do okna i wyjrzała przez nie zaciekawiona, osłaniając dłońmi oczy. Ciemne szkło nabrało przejrzystości, ona zaś ujrzała siebie i Ludovica leżących jedno obok drugiego z kablami połączeniowymi wychodzącymi z ich głów. Poruszona, cofnęła się do środka, a wówczas Quilmar objął ją ramieniem i poprowadził do długiej i wąskiej kuchni Valjcana. - Jebana racja, w porno nie ma nic złego - oznajmił. - Porno to jebana tajemnica życia, siostrzyczko. Jeśli nie możesz tego przelecieć, a to nie tańczy, zjedz to lub wyrzuć. Oto jebany porządek wszechświata, a ja jestem na szczycie jebanego łańcucha przelecieć-tańczyć- jeść. I nie wiem, co to jest - wskazał gestem na limuzynę, która w tej chwili znajdowała się na jednym z ekranów w salonie Valjeana - ale mnie to kręci, a tylko to się liczy. Łatwizna; znów zostawiła Quilmara w kuchni, odwróciła się plecami do groteskowej sceny dosadnego uwiedzenia i ponownie znalazła się na zewnątrz. MBĘDZIESZ GŁUPIM PYSKIEM, JEŻELI DASZ SIĘ NA TO NABRAĆ!! Wiele najpopularniejszych pełnometrażówek z tobą w roli głównej! PEŁNY KATALOG TELEDYSKÓW ROCKOWYCH! Giną skinęła głową. Nie będzie chyba trwonił swojej energii, usiłując ją otumanić takimi drobiazgami. Co nie znaczyło, że nie powinna być ani trochę mniej czujna. Kto raz cię poznał, będzie pamiętał całe życie. Kogo kochasz? Laleczko, czemu w kółko mnie o to pytasz? Na pewno widzisz coś, czego nie powiedziałem. Racja; dokładnie, kurwa, tak. Zawsze widziała to, czego nie mówił. Z gorączką w piersiach. Paskudny most, biegnący ze szczytu na dół, który odbija dudnieniem każdy postawiony krok, i ruszyła nim, gnana własną dojmującą potrzebą, ale deja-woodoo powiedziało jej, że była to również jego potrzeba. Wspólna, tyle że jej potrzeba ruszyła na wschód, zaś jego na zachód, jej wyszła na zewnątrz, zaś jego ruszyła ku wnętrzu, i czy przypadkiem zawsze się tak, do chuja, nie układało? Kogo kochasz? Och, laleczko, nie chciałabyś wiedzieć? Pałki uderzające o złote kosze na śmiecie, znak drogowy informujący ją o tym, że idzie we właściwym kierunku. Naprzód. Mimoza opustoszała. Obracała się, rozglądając się na wszystkie strony, ale nie było ich tam w tej chwili. Nie chowali się pod pomostami, nie obserwowali cię skryci w cieniu, nigdzie ich nie było. I wówczas nadleciała kula ognia, a ona w nią wstąpiła. Tego co zostało, wystarczy aż nadto, kiedy świeca zaczynie dogasać... Kogo... ...Giną... (Głos tak słaby, iż wydało się jej, że w ogóle go nie usłyszana.) Był tam mężczyzna z różnymi światami w oczach, wciąż rzeczywistymi, stworzonymi z hałasu i światła. Tego co zostało, wystarczy aż nadto... Kogo Aro... Był tam mężczyzna, rzeczywisty, udający się w drogę do domu, przemierzający teren, który niegdyś znajdował się nad oceanem, w miejscu, w którym biegła przez ów paskudny most, ale teraz wszystko to stało w ogniu, wraz ze wszystkimi rzeczami, jakie mogły się wydarzyć. Kogo ko... Był też mężczyzna w pokoju, przestawiony na nowe urządzenie, teraz już nierzeczywisty, a także jakiś rzeczywisty nieznajomy, na kamienistym brzegu, pod szarym niebem, powoli odwracał się w jej stronę. Wciąż chcesz? Bieg długą ulicą. Iskry zmieniają się w błyskawice, białe i inne. Kogo kochasz? Ty mi to powiedz, laleczko. Stał tam, na piasku, czekał, a ona dała krok w jego kierunku