ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Nie pozwalali otaczający ich zbrojni, kłując lekko sztychami mieczy tych, których w ich stronę spychano. Starali się odsuwać, unikając jego wzroku, starając się ukryć jeden za drugim. Spojrzenie Matcha prześlizgiwało się po pochylonych twarzach, które w umyśle zlewały mu się w jedną rozmazaną plamę. Mignęła mu twarz starca o sztywnym, białym zaroście, wychudzona, o zapadniętych, umykających na boki oczach. Ten już stary, niewiele życia zostało, pomyślał nieprzytomnie. Lepiej ten, niż ktoś młodszy... Kurwa, kim jestem, żeby o tym decydować?! Kto mi dał prawo?! Dlaczego nie, przecież lepiej ten stary, niż... Co wyście ze mną zrobili... Nie, Match, to ty sam, powiedziało coś wyraźnie i dobitnie. To ty zdecydowałeś, wybrałeś życie, takie właśnie życie... Nie udawaj, że nie wiedziałeś. Mogłeś przecież wybrać... ...Śmierć? Tak, nie udawaj, że chodziło o Marion, to był tylko pretekst. Łatwy wybieg, który ci podsunięto, jak ochłap, na który rzuciłeś się łapczywie i z wdzięcznością. Chodziło o twoje zasrane życie, nic więcej... Wybrałeś, teraz to ty musisz zabijać. Nie wstrząsaj się, zabijałeś już nieraz... ...Nie tak. Kurwa, co ja mam zrobić? Powiedz, kimkolwiek jesteś... Odpowiedź pojawiła się jasna i prosta, choć nie pomogła mc. Jestem sumieniem. Teraz musisz zabić najpierw mnie... Dobrze więc, ten stary pójdzie pierwszy. Dosyć już się nażył. Ręka sama, jak bez udziału woli wskazała na starca. Dwóch zbrojnych skoczyło do przodu. Wywlekło starego z tłumu. Stary człowiek miał widać zgoła inne zdanie na temat długości swego życia. Szarpał się i zawodził głośno. Na próżno. Był stary, słaby, zbrojni nie zwracali nawet uwagi na niezdarne ciosy poznaczonych starczymi plamami pięści. Wlekli go bez trudu, jak kukłę. Sumienie zamilkło. Match potrząsnął głową w oszołomieniu. Jeszcze czterech. Uniósł zmartwiały wzrok. Powoli przesuwał go po twarzach, martwiejących pod jego spojrzeniem. Zagłębiał siew rozstępujący się przed nim tłum. Ludzie, mimo braku miejsca wpierali się w siebie zostawiając przed nim wolną przestrzeń. Za sobą słyszał hamowane z trudem westchnienia świadczące o uldze tych, których właśnie minął. Mętnie pomyślał, co by było, gdyby nagle się odwrócił. Napotkał nagle spojrzenie kogoś, kto nie opuścił wzroku jak inni. Nie odsuwał się. Patrzył prosto w oczy z nienawiścią. Jeszcze niestary człowiek, twarz ze szczeciniastym zarostem, wargi poruszały się, jakby cicho przeklinał. Albo modlił się, by Matcha spotkała nagła i gwałtowna śmierć. Match nie opuścił oczu pod tym ciężkim, przepojonym żalem i nienawiścią spojrzeniem. Poznał człowieka, który nie uląkł się go, nie uciekł jak inni. Był to jeden z byłych informatorów. Kiedyś szczerze oddany, rozmawiał z Matchem wiele razy. Miał powody, by nienawidzić zbrojnych, kiedyś, przy jakiejś okazji ciężko poranili mu brata, gdy ociągał się z wydaniem schowanych worków zboża. Był to rok wielkiego niedostatku, gdy wcześniej grad zniszczył zasiewy, a dzieci zimą marły z głodu. Lecz oddać trzeba było tyle, co zwykle. Zapasów nawet na to nie wystarczyło. Teraz stał przed Matchem, wyizolowany nagle z tłumu, który odsunął się od niego, jak tylko zdołał. Stał i patrzył nieruchomym, ciężkim wzrokiem. Match zatrzymał się. Nie mógł się zdobyć, by wskazać tego człowieka. Nie mógł ruszyć dalej, człowiek stał nieporuszony, zagradzając mu drogę. Nie mógł się cofnąć, jakby ten oskarżający wzrok przykuł go do miejsca, sparaliżował i tak otępiałe resztki woli. Były informator podjął decyzję za niego. Wyszarpnął spod zgrzebnej kapoty schowany tam nóż. Nie bacząc na trzymany wciąż przez Matcha nagi miecz z nieartykułowanym wrzaskiem skoczył przed siebie. Ostrze celowało prosto w oczy. Match zareagował instynktownie. Nie zdążył unieść miecza, trzymanego ostrzem do dołu. Przedramieniem ręki trzymającej broń zablokował cios, odbił rękę z nożem do góry. Ostrze minęło twarz o cal, osłonił się w ostatniej chwili. Lewą ręką w ciężkiej, skórzanej, zbrojonej metalem rękawicy zadał cios, trafiając prosto w usta. Trysnęła krew z pękających warg, Match czuł, jak pod pięścią kruszą się zęby. Człowiek padł, nie wypuszczając z ręki noża. Ostrzegawczy okrzyk. To któryś ze zbrojnych, tych, co szli za nim i zostali nieco w tyle. Znów zadziałał instynkt. Match odwrócił się błyskawicznie, już w czasie obrotu, kątem oka dostrzegł ruch. Mieczem trzymanym już oburącz zadał cios, samym środkiem klingi, prosto pod pachę wzniesionej do ciosu ręki. Kontynuował obrót, wykorzystując go, by pociągnąć do siebie miecz, tak jak uczył Nazir. Krew chlusnęła szerokim strumieniem na zdeptany piasek. Barczysty, zarośnięty drab padł do tyłu z ramieniem prawie całkowicie odwalonym od tułowia. Z ręki wysunęła się krótka, okuta żelazem pałka. Prawdopodobnie służąca zwykle do głuszenia bydła przed ubojem. Zarośnięty drab wyglądał na rzeźnika. Match obrócił się. Powalony przed chwilą informator z ustami zalanymi krwią nie stracił przytomności. Prawie udało mu się pozbierać z ziemi. Wciąż trzymał nóż, nadal jeszcze pochylony, nieporadnie usiłował rzucić się znów do ataku. Match uderzył samym końcem miecza, w bok nabrzmiałej z wysiłku szyi. Ten pozornie lekki cios podrzucił informatora tak, że ten padł na piasek dobrych parę kroków do tyłu. Krew z rozciętej tętnicy trysnęła szerokim wachlarzem, opryskując najbliżej stojących. Człowiek przez chwilę drapał palcami ziemię, krew tryskała strumieniem w rytm uderzeń serca, wsiąkając w piasek. Niedługo trwało, nim zadygotał po raz ostatni. Znieruchomiał. Cisza. Match okręcił się wolno, sprężony, trzymając oburącz gotowy do uderzenia miecz. Cofnęli się dalej, choć przed chwilą wydawało się, że to niemożliwe. Nikt więcej nie zaatakował