They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Nikt nie potrafił czytać pisma Dawnych, Riwal jednak żywił nadzieję, że kiedy¶ jemu to się uda. Musieli¶my się zatrzymywać, gdy spisywał runy, i południe powitało nas w w±skiej dolinie, gdzie stanęli¶my pod podbródkiem ogromnej twarzy, wyrzeĽbionej w ¶cianie urwiska. Przygl±dałem się jej już z dala, gdy podjeżdżali¶my i znajdowałem w niej co¶ nieuchwytnie znajomego, choć nie mógłbym rzec co. To dziwne: chociaż otaczały nas zewsz±d dzieła r±k tych, którzy odeszli, opu¶ciło mnie tu uczucie, że jestem ¶ledzony, jakby to, co kiedy¶ tu żyło - znikło, nie pozostawiaj±c straży. Toteż wst±pił we mnie duch, bowiem od czasu burzy czułem się przygnębiony, - Czemu mogły służyć te wszystkie rzeĽby? - dziwiłem się. - Im dalej się posuwamy, tym ich więcej na skalnych ¶cianach. Riwal przełkn±ł kęs suchara, zanim odpowiedział: - Może dojeżdżamy do jakiego¶ ważnego miejsca, ołtarza lub miasta. Od lat zbieram i badam opowie¶ci kupców, ale nie znam nikogo, kto by zapu¶cił się w te strony. Dostrzegłem, że był podniecony i wiedziałem, że spodziewa się odkrycia, większego niż te, których w ci±gu lat dokonał, wędruj±c po Odłogach. Niedługo bawili¶my nad posiłkiem, ponieważ jego entuzjazm i mnie się udzielił. Wnet ruszyli¶my dalej spod wielkiej brody. Droga nadal wiła się między wzgórzami, a kształty rzeĽb coraz więcej zawierały szczegółów. Nie widzieli¶my już więcej głów lub twarzy. Teraz to runy biegły podług zawiłych wzorów linii i kół. Przy jednym z nich Riwal ¶ci±gn±ł lejce: - Wielka Gwiazda! - Był wyraĽnie przejęty: Przygl±daj±c się bliżej drobiazgowemu wzorowi, wreszcie dostrzegłem jego podstawowy zarys: kształt pięcioramiennej gwiazdy, zdobionej takim -bogactwem linii, zakrętasów i innych udziwnień, że odczytanie tego wymagało dokładnego przyjrzenia się. Wielka Gwiazda? - powtórzyłem pytaj±c. Riwal zsiadł z konia i podszedł do kamiennej ¶ciany, na której widniał ów głęboko rżnięty wzór. Przesun±ł palcami wzdłuż jego linii tak wysoko, jak tylko mógł sięgn±ć, jakby chciał się przekonać; dotkn±wszy, że to, co widz± jego oczy, rzeczywi¶cie istnieje. - To sposób - tyle nam wiadomo - na wezwanie jednej z najwyższych Mocy - odparł. - Chociaż dla nas jest stracone wsżystko prócz znaku. Nigdy dot±d nie widziałem jej w tak bogatej oprawie. Muszę to przerysować! Natychmiast wyj±ł róg z inkaustem, ciasno zakręcony na czas podróży, pióro i kawałek pergaminu i zacz±ł kopiować wzór. Tak zatracił się w swojej pracy, że zacz±łem się niepokoić: Wreszcie uczułem, że już nie usiedzę dłużej patrz±c jak z wolna kre¶li. Pilnie przygl±dał się każdej czę¶ci wzoru, zanim przeniósł j± na pergamin. - Pojadę naprzód - powiedziałem. Mrukn±ł co¶ w odpowiedzi, zajęty prac±. Odjechałem, a wkrótce Droga po raz ostatni zakręciła i urwała się. Na gładkiej kamiennej ¶cianie wznosz±cej się przede mn± nie było ¶ladu żadnej bramy ani wrót, a jednak bruk kończył się równo ze ¶cian± urwiska. Patrzyłem nie wierz±c własnym oczom na ten nagły i zdawałoby się - bezsensowny, kres naszej wyprawy. Droga, która zaczęła się w martwym punkcie i kończyła tak samo? Dlaczego i po co j± zbudowano? Zsiadłem z konia i podszedłem bliżej. Przesun±łem koniuszkami palców po ¶cianie. Wyczułem najprawdziwszy, lity kamień, do niego dobiegała Droga i - to wszystko. Schyliwszy się zbadałem jedn± stronę bruku, potem drug±, wreszcie zszedłem z niego, by poszukać jakiego¶ wyja¶nienia. Znalazłem dwie kolumny, po jednej z każdej strony Drogi, jakby stały po bokach bramy. Lecz żadnej bramy nie było! w Podszedłem, by dotkn±ć dłoni± kolumny na lewo i nagle spostrzegłem, że co¶ leży u jej stóp. Natychmiast ukl±kłem i najpierw palcami, potem czubkiem noża starałem się wyhzskać znalezisko że szczeliny, w której tkwiło przysypane piaskiem. Błyszcz±ca rzecz, któr± trzymałem w dłoni, była w istocie dziwna: kula - niewielka kryształowa kula, z materiału, który - zdawałoby się - dawno powinien skruszeć między ostrymi skałami. Lecz na gładkiej powierzchni nie było nawet zadrapania. We wnętrzu kuli widniał maleńki wizerunek, tak wspaniale wykonany, że ¶wiadczył o niezwykłym kunszcie° mistrza sztuki szlifierskiej, którego r±k był zapewne dziełem - wizerunek gryfa, stworzenia, które przypisane było mej krwi. Gryf unosił jedn± nogę zakończon± orlimi szponami, a dziób miał otwarty, jak gdyby . zamierzał wypowiedzieć jakie¶ ważne i m±dre słowo, którego winienem wysłuchać. Tuż nad jego łbem było w kuli umocowane żłote uszko, jakby niegdy¶ noszono j± na łańcuchu. Gdy tak stałem trzymaj±c kulę w dłoni, poczęła l¶nić ¶wiatłem mocniejszym niż to, dzięki któremu j± spostrzegłem. I klnę się, że sam kryształ stał się ciepły, przyjemnie ciepły. Podniosłem j± do oczu, aby móc bliżej przyjrzeć się gryfowi: Widziałem, że miał czerwone plamki w miejscu oczu i że plamki te błyszczały jak żywe, nawet gdy zasłoniłem ¶wiatło, by nie mogło się w nich odbijać. Od dawna dobrze znałem wszystkie okruchy i odłamki z półek Riwala, lecz jemu nigdy przedtem nie udało się znaleĽć niczego w cało¶ci - a tu tylko naderwane uszko, da się łatwo naprawić! Może powinienem ofiarować znalezisko Riwalowi? Lecz gdy poczułem ciepło kuli przy moim ciele, gdy zobaczyłem wewn±trz niej gryfa m±drego i jakby ostrzegaj±cego, uwierzyłem, że ta rzecz była przeznaczona wył±cznie dla mnie i że nie natrafiłem na ni± przypadkowo, ale dzięki działaniu jakiej¶ niepojętej siły. Jeżeli istotnie Ród mojej matki był spokrewniony z Dawnymi, to być może dzięki domieszce ich krwi w moich własnych żyłach odczułem, że kryształowa kula była mi znajoma i miła. Wróciłem do Riwala. Gdy j± ujrzał, na jego twarzy odmalowało ¶ię bezbrzeżne zdumienie. Skarb - i prawdziwie twój - powiedział z wolna, jakby nie chciał, by tak było. - Znalazłem ja, ale będzie nasz wspólny - zmusiłem się, by zaproponować sprawiedliwy podział. Potrz±sn±ł głow±. - Nie to. Czyżby to miał być tylko przypadek, że znalazł Gryfa kto¶, kto już ten znak nosi? - Wyci±gn±ł dłoń i dotkn±ł lewej strony mojego kaftana nad piersi±, tam gdzie umieszczono niewielki, nie rzucaj±cy się w oczy wizerunek głowy Gryfa. Zawsze to miałem na sobie. Nie chciał nawet wzi±ć kuli do ręki, chociaż schylił głowę, by przyjrzeć się jej bliżej. - To co¶ należy do Mocy - powiedział wreszcie. Czy nie czujesz w tym życia? Czułem. Nie mogłem zaprzeczyć, że rozchodziło się od niej ciepło i dobro