ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Ludzie rozpierzchli się. Za- czaj skakać na wszystkie strony jak żerujący nietoperz. Ludzie klaskali i krzyczeli, podrzuca- jąc mu pomysły, czego jeszcze może spróbować. Chyba naprawdę zdenerwował Truposza. - Co zrobiłeś?! - krzyknąłem w jego stronę. - Próbowałeś się włamać? Po co robić taką głu- potę? Fido wykrzywił się i przeleciał obok ze świstem. Truposz podrzucił go wysoko i pozwolił spadać, dopóki nos Fida nie znalazł się o cztery cale od bruku, po czym podrzucił go znowu. Ile czasu to już trwa? Moc Truposza jest zdumiewa- jąca, ale nawet i on się męczy. - Księga! - zawył Fido. - Chciałem dorwać księgę! - Mogę to zrozumieć. Sam chciałbym ją dorwać. Ale po co mi od razu rozwalać dom? Nie miał nic więcej do powiedzenia, Jeszcze nie. Truposz wprawił go w ruch wirowy, więc zajął się zwracaniem ostatnich sześciu posiłków. Ludzie znowu rozbiegli się, klnąc na czym świat stoi. Ta część pokazu nie była aż tak atrakcyjna. - Zawsze był przekonany o tym, że trzymasz księgę w domu - wyjaśniła Winger. - Dlatego przysłał mnie tu po raz pierwszy. Żeby powęszyć. - Co? To znaczy, że odbiło mu mocniej, niż początkowo sądziłem. Nie odlatuj, Fido. - Ru- szyłem w stronę domu. Wchodząc po schodkach, usunąłem z ganku wielkie zielone śmieci, wrzucając je do kanału, gdzie ich miejsce. Posiekali mi całe drzwi w diabły. Dean może ich użyć co najwyżej na podpałkę. Nie spodo- bało mi się to. Drzwi do pokoiku były uchylone. Czyżby Truposz wpuścił ich aż tam, nim zareagował? Nie, to Dean tam urzędował. - Dean? Co się dzieje? - Siedział na kanapie, pociągając nosem i kręcąc w palcach szary gał- gan, którym owinął sobie dłoń. Potrzebował czasu, żeby odpowiedzieć. - Och, panie Garrett! - To był szok. - Próbowałem ją zatrzymać, ale nie mogłem. Winger wprosiła się sama. - On się pociął, Garrett - zauważyła. Tak. Podłoga między jego stopami była cała zakrwawio- na. Podszedłem, sądząc, że jest ciężko ranny, ale nie był. Tylko rękę miał rozciętą do kości, jakby chwycił nagie ostrze. - Co się stało? - Zabrała księgę, panie Garrett. Zaraz po tym, jak te stwory próbowały się tu włamać. Przyła- pałem ją na tym, jak ją odwijała. Próbowałem ją odebrać. O czym on gada? - O czym ty gadasz? I wtedy zauważyłem pod jego stopą podartą mosiężną kartkę. To właśnie ona rozcięła mu dłoń. - Księga Cieni. Była tu przez cały czas. Pod sofą. I ona o tym wiedziała. Wiedziała? Jakim cudem wiedziała? Jakim cudem jej nie znalazł podczas sprzątania? Może będziemy musieli poważnie porozmawiać o tym, jak należy robić porządki. Pod sofą? Jak ona się tam mogła dostać? - O, nie. - Teraz sobie przypomniałem pewne nagie zjawisko, które tu przybyło pewnego po- ranka. Miała ze sobą zawiniątko z materiału dziwnie podobnego do tego, który teraz Dean miał zamotany wokół dłoni. Nie zwróciłem na nie uwagi, bo miałem inne sprawy na głowie. Jeśli w ogóle myślałem o tym pakieciku, przyjąłem, że zabrała go ze sobą, kiedy się ulotniła. - Carla Lindo ją wzięła? Wiedziała, gdzie ona jest, i zabrała ją ze sobą? Dean kiwnął głową. Załapałem naprawdę szybko. - Winger, sprawdź, co da się zrobić z tą ręką. Muszę opieprzyć mojego partnera. Lepiej tego nie rób, przekazał mi Truposz, kiedy wparowałem do jego samotni. Byłem równie zaskoczony jak Dean. - Nie mogłeś być. Potrafisz każdemu zajrzeć do głowy. Grasz w jakąś grę czy co? Byłem absolutnym ignorantem, jeśli chodzi o to, co działo się na wyższych poziomach jej umysłu, choć teraz wydaje się oczywiste, że głównym motywem jej pobytu w tym domu było odnalezienie i pozostawanie w pobliżu Księgi Cieni. Zauważ, że nie byłem w stanie odczytać umysłu Pani Węży, tak samo, jak byłem całkiem nieświadom obecności tej drugiej osoby, kie- dy znajdowały się tu obie w postaci Carli Lindo Ramada. Sugeruje to, że w tej młodej kobie- cie jest coś całkiem niezwykłego. - Doprawdy? - Byłem wściekły. Szkoda słów. Gdyby choć jeden półgłówek pomyślał chwilę po ucieczce nagiej kobiety, mógłbym zaoszczędzić sobie i innym mnóstwo problemów. Mógłbym poszukać, znaleźć księgę i zniszczyć ją publicznie. I koniec zamieszania. Ale nie! Musiałem dać wodzić się za nos przez całe pola rudych lasek. Robię, co mogę, Garrett. Ale nie mam nóg. - Co mówisz? Mała diablica uciekła przed niecałymi dwudziestoma minutami. Wiesz, dokąd się wybiera. Nie, wiedziałem tylko, gdzie ja się wybieram. Na górę. Do łóżka. - Będzie miała większą moc. Garrett. Zostało dowiedzione ku mojej całkowitej satysfakcji, że ta kobieta nie należy do do- brych ludzi. Proponuję, abyś zastanowił się, jaką korzyść jej ojciec mógłby odnieść z posia- dania Księgi Snów. Weź pod uwagę ich prawdopodobne miejsce działania, to znaczy niezdo- bytą fortecę. Został przyłapany na słabości, więc cierpiał z powodu zranionych uczuć. Żądał krwi. - Dobrze, dobrze. - Potrzebowałem tego jak kolejnych wakacji w domu kacyka. Najbardziej pragnąłem wypoczynku, około trzydziestu kwart zimnego piwa, dziesieciofuntowego steku, krwawego i obłożonego pieczarkami. Długie moczenie się w wannie też by nie zaszkodziło. - Już idę, idę. - Dlaczego ja sobie robię takie rzeczy? A w ogóle to dokąd ja się wybieram? Za drzwiami jest przecież cały świat. Musiała udać się na zachód, Garrett. To zawężało obszar poszukiwań. Jeśli idziesz na zachód, możesz się wydostać z miasta tylko jedną drogą XLVII Winger znów się wprosiła. Nie sprzeczałem się z nią. Mogła przynajmniej kłuć mnie szpil- kami, żebym nie zasnął. Ustawiliśmy się na czuwanie pod murem miasta, poza zachodnią bramą, pośród najbardziej optymistycznych żebraków świata. Chciałem przez to powiedzieć, że większość wchodzących ludzi to biedni wieśniacy poszukujący złota na ulicach