ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Pomyślałem wówczas o sobie, o własnym dzieciństwie, o słabym na umyśle moim dziadku; gdybym był pozostał w Odense, gdybym poszedł tam do terminu, gdyby siły wyobraźni, które tak potężnie wówczas mnie przepełniały, nieposkromione zostały przez czas i okoliczności, lub gdybym nie był nauczył się dostosowywać do mego otoczenia, stapiać się z nim w jedno, jakżebym ja sam wyglądał? Nie wiem, ale na widok tego nieszczęśliwego, prześladowanego pomyleńca pod moim oknem serce zaczęła mi bić gwałtownie, a myśli moje wzniosły się ku Bogu w podzięce za łaskę i miłość, jakie mi okazał.” Trudno o bardziej szczere wyznanie. Późniejsze odkrycia Freuda, Junga, licznych ich następców, coraz doskonalsze metody zgłębiania ludzkiej psychiki, przyczyn i źródeł kompleksów, frustracji, alienacji, nieprzystosowania sprawiły, że przedziwna postać Andersena stanowi do dziś ciekawy obiekt dla badań naukowych. Współczesnych interesowała zresztą w równej mierze: doktor Carus w Dreźnie przeprowadzał na nim modne wówczas badania frenologiczne. A wśród pozostałych po Andersenie papierów zachowała się bez daty i osobnego tytułu – luźna kartka, przez niego zapisana i świadcząca, że sam również żywo się interesował badaniem własnej osobowości. Warto spojrzeć na kilka przynajmniej spośród prawie trzydziestu wynotowanych na niej punktów: „Miłość do dzieci – duża Popęd płciowy – niewielki Miłość własna – średnia Chęć podobania się – wielka Ostrożność – duża 106 Dobroduszność – duża Idealizm – wielki Talent naśladowczy – duży Poczucie słowa i mowy – duże Humor – wielki Zmysł lokalnej orientacji – średni Poczucie formy – średnie Poczucie barw – średnie Poczucie cyfr – niewielkie Słuch – bardzo dobry.” I ten – odmienny od wszystkich innych – autoportret, czy raczej może szkic do autoportretu, świadczy także o stylizacji, o świadomej chęci idealizowania niektórych cech. Lecz i on, i notatka o wstrząsie doznanym w Odense świadczą o czymś znacznie ważniejszym: autor ich w i e d z i a ł. Świadomy był tego, że granice jego psychiki przebiegają w pobliżu stref już niebezpiecznych, oscylują groźnie na krawędzi przepaści, w których zatracić mógł się nie tylko wspaniały talent poety, lecz także bogata, choć nieprzeciętnie niejednolita osobowość człowieka. Dowodem prawdziwej jego genialności był właśnie fakt, że mimo wszystko „potrafił władać swym szaleństwem”: rozładowywał te groźne spięcia w sferach pisarskiej wyobraźni i nieszkodliwych ucieczkach w przeróżne swoje pozy, dziwactwa, śmiesznostki. Prawda – był zawsze dzieckiem z świecie ludzi dorosłych, statecznych, zrównoważonych. Lecz pragnął nim pozostać. Gdyby nie był sobą – kimże by był? Z biegiem lat starannie utrzymywał, rozwijał, umacniał ochronną pozę nieoczekiwanych reakcji, przesadnych gestów, dziecinnych kaprysów. Miał do niej prawo. W niej szukał ratunku i w niej go znajdował. Ratował się także „miłością do bóstwa” – choć bardzo specyficzne jego pojęcia o Bogu pozostały do końca życia mieszaniną prymitywnej, wpółdziecinnej wiary w niezawodną łaskę Opatrzności, najściślejszej identyfikacji z ulubionym mitycznym bohaterem i racjonalistycznie podbudowanego deizmu. I na tym tle przeżywał zresztą poważne konflikty. „Epoka nasza – pisał w swej Filozofii religii Hegel – posiada tę doskonałą cechę, iż mnóstwo wiemy o tym i owym, o nieskończonej ilości różnych rzeczy, tylko nic o Bogu. Dawniej umysł ludzki był najbardziej zainteresowany wiedzą o Bogu i zgłębianiem Jego natury. Nasze czasy złagodziły tę potrzebę, wszelkie związane z nią walki i wysiłki... Postawę taką, z uwagi na jej treść, uważać trzeba jednak za ostateczne poniżenie człowieka, choć jednocześnie staje się on coraz bardziej zarozumiały, ponieważ sądzi, iż dowiódł sobie, że poniżenie to jest najwyższym osiągnięciem i prawdziwym ludzkim przeznaczeniem.” Materializm, coraz bardziej bezwzględnie ogarniający wszelkie dziedziny życia i myśli ludzkiej, niepokoi i przeraża Andersena. Pisze do Henrietty Wulff: „Człowiek staje się... jedynie ogniwem w całym gatunku – nieśmiertelność, sam Bóg nawet istnieć przestają... to okropne! Tak nie może być!” Wpółdziecinna dawna wiara, wspierana poglądami Örsteda, który monistyczną harmonią usiłował przesłonić coraz wyraźniejsze sprzeczności pomiędzy „duchem i przyrodą”, nie wytrzymuje już konfrontacji z nowymi ideami. Ponadto pogłębiają się w tym czasie nękające poetę wątpliwości natury czysto religijnej: nie potrafi uwierzyć w nieśmiertelność duszy ani w dogmat o zmartwychwstaniu ciał w dzień ostatecznego sądu. Trapi go to niesłychanie: „Obawiam się i boleję nad tym – wyznaje – że modlić się do Boga umiem jedynie w chwilach radości, gdy wszystko ze mną dobrze, wtedy mi On bliski... i wtedy w pokorze dziękuję Mu za te błogosławieństwa.” ,,Powieść Być albo nie być już w tytule wyraża ówczesne rozterki autora