Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
- Kocham pana - padło z jej ust, jak jakiś wystrzał. - Cicho - zgromił ją spojrzeniem. - Trzeba się wdrapać na ten pagórek - pokazał palcem. - Na ten, tam? - upewniła się pani Eliza, wodząc wzrokiem za palcem pana Sułka. - Tak. Niech pani się wdrapie i poda mi rękę. - Czy mam tam wejść z rowerem? - Tak. Boję się zostawiać go na dole. - Bo mógłby go jeszcze ktoś gwizdnąć, prawda, panie Sułku? - Skąd pani nauczyła się takich słów? - spytał surowo i po ojcowsku. - Od pana. Wszystkiego uczę się od pana, panie Sułku najdroższy. Chcę być taka, jak pan. I kropka. - Cicho... - zignorował jej wyznanie. - Niech się pani wreszcie wdrapuje. - Nie będzie to łatwe w tych złotych pantofelkach - powiedziała, gramoląc się nieporadnie na wskazany pagórek. - Włożyła je pani jak kto głupi. O, ja mam pepegi! - pokazał lewą nogę obutą w używany, szary pepeg. - Wiem, kupiłam je panu tydzień temu - pochwaliła się radośnie. - A teraz niech mi pani poda rękę! - zawołał do stojącej, a raczej przykucniętej na pagórku kobiety. Chwycił za pomocną, białą dłoń i wprawnie wgramolił się na czubek pagórka. Rozejrzał się wokół z zadowoleniem. - Wie pani co? - Słucham, panie Sułku. - Fajnie tutaj. - Och, taak... Cudownie! Jesteśmy sami na wzgórzu, wśród lasu... - rozmarzyła się. - Wśród Lasku Wolskiego - sprostował. - To Lasek Wolski. - Wiem. No, przecież wiem... - mówiła pieszczotliwie. - Przychodzimy tutaj stale. - Świetnie się czuję, wie pani? - Tak? Dobrze panu ze mną? - Nie za bardzo - skwitował sucho. - Wie pani co? - Słucham. - Niech pani stąd zejdzie. Weźmie pani aparat fotograficzny i zrobi mi pani fotografię. Tylko żeby objęła mnie pani całego i jak najwięcej pagórka. No i żeby las było widać, i tory kolejowe też. - Postaram się - powiedziała, schodząc z pagórka. - To będzie piękna fotografia. - Damy pod nią podpis Pan Sułek na szczycie - zaproponował chłopiec. - A potem poślemy ją do czasopisma - podpowiadała pani Eliza. - Aha. Do kącika "Moja dziewczyna" czy też "Mój chłopiec", nie zapamiętałem dobrze. - To nic. Poślemy i tak. Oho, ma pewno wygra pan jakieś bony albo talon. - Na pewno!... Pani Eliza przyłożyła aparat do lewego oka. - No i co, objęła pani wszystko, co trzeba? - zapytał pan Sułek. - Chyba tak. Jeszcze się cofnę... Odeszła kilka kroków. - A teraz? - dopytywał się. - O, teraz jest wszystko. Niestety, w głębi widać wyraźnie budynek Dzielnicowego Domu Kultury i Wypoczynku. - Trudno. A może to nawet lepiej. Niech pani pstryka. - Za chwilę. Szamotała się z obiektywem, macając go na wszystkie strony. - No i na co pani naciska? - spytał z naciskiem pan Sułek. - Na spust. - Obiektyw to jest dla pani spust!? - zdenerwował się fotografowany. - Bo jak zejdę z tego pagórka, jak pani pokażę, gdzie jest ten spust, jak...! Trzasnęła migawka znienacka. - I po wszystkim - powiedziała pani Eliza z zadowoleniem, odejmując sobie aparat od oka. - Będzie piękna fotka! - Jak wyglądałem? - Och, pięknie! Krzyczał pan ze wzgórza, jak jakiś Napoleon. - Już dobrze, dobrze... - zamruczał udobruchany. - Ciekawe, kiedy będzie przejeżdżał ten pociąg... Niech no pani przyłoży ucho do szyny. Pani Eliza posłusznie przyłożyła ucho, gdzie chciał. - I co? - Nic na razie. - Teraz niech pani przyłoży ucho do drugiej szyny. Wykonała polecenie bez mrugnięcia okiem. - I co? - Coś puka. Puk, puk... - To pociąg - stwierdził autorytatywnie pan Sułek. - Zaraz tu będzie. - Czy ja mam jeszcze przykładać uszy do szyn? - Wystarczy. - Czy ja mogę wejść tam teraz do pana na pagórek? - spytała cicho. - Niech pani wchodzi - pozwolił. - Trudno. Słowo honoru! Psuje mi pani każdą przyjemność. Człowiek chciałby mieć odrobinę samotności, a tu masz! Włóczy się pani za mną wszędzie. Dlaczego łapie mnie pani za nogę? - spytał niechętnie. - Tego już za wiele. - Inaczej się nie wdrapię - poinformowała cichutko nasza bohaterka. - Jeden pepeg mi przez to zleciał - zauważył głośno nasz chłopiec. - Przeziębię się. - Boże - zmartwiła się nie na żarty. - Owinę panu stopę szalem. - Niech mi pani lepiej odda mój pepeg. Słowo honoru, lubię mieć obute nogi. Nie lubię mieć nie obutych nóg! - biadolił dalej. - A mnie jest zimno - zadrżała. - Cała drżę z zimna. - Bo ubrała się pani, jak na bal. - Chciałam tylko się panu podobać. - I nici z tego - powiedział krótko. - Nie podobam się panu? Niech pan tylko na mnie spojrzy - kokieteryjnie zamrugała rzadkimi rzęsami. - Ta suknia, te pantofelki...i...i nic więcej... To wszystko! - Naprawdę? - Pan Sułek nie starał się nawet patrzeć w jej stronę. - Suknia jest z przezroczystej żorżety... - kusiła. - Aha... - zarumienił się jak uczniak